Fabrizio przeczesał dłońmi włosy
i odchylił głowę do tyłu. Na ekranie laptopa miał dwa foldery do wyboru: K.Pars
/praca i K.Pars/prywatne. Przesuwał
kursor z jednego folderu na drugi. W końcu nacisnął pierwszy. Wypadało
wiedzieć, komu powierzył dziecko. Zaczął szybko przeglądać dostarczone przez
Stefano dokumenty. Miał w tym wprawę. Przecież był jednym z najlepszych w
branży nieruchomości. Sprzedając i kupując na całym świecie, musiał umieć
szybko przetwarzać informacje. Gwizdnął cicho przez zęby, otwierając kolejny
dokument.
- Niezła jest, co? – szepnął
Stefano, zerkając na śpiącą Vanessę – dużo pracuje. Mam jej wykaz zabiegów z
ostatnich 3 miesięcy i liczbę dyżurów, a ma jeszcze prywatną praktykę. Nie
wiem, kiedy ona śpi?
- Mówiła, że jej mąż nie żyje. –
Fabrizio nawet nie próbował pytać, skąd Stefano ma te informacje. Nigdy nie
pytał.
- Zginął w wypadku rok temu. Ktoś
go potrącił samochodem. Sprawcy nie znaleziono. Wszystko jest w tym drugim
folderze: Rodzice, informacje o zdrowiu, to co zwykle – Stefano patrzył, jak
Fabio z uwagą ogląda zdjęcia, które udało mu się zdobyć – Nie ma dzieci. –
dodał
Fabrizio
zadumał się chwilę. Jakie to było znajome. Praca do utraty tchu, żeby zagłuszyć
własne uczucia. Żeby utrzymać się przy życiu, żeby uzasadnić sens własnego
istnienia. A kiedy zostawało choć trochę wolnego czasu na rozważania, trening!
Taki, żeby po powrocie do domu mieć tylko siłę na prysznic i łyk wody. Na
zdjęciach nie wyglądała na tak wysportowaną. Pewnie zaczęła ostrzej trenować po
wypadku. Ciekawe, co robiła? Biegała czy raczej aerobic? Rower nie, bo miałaby mocniejsze
łydki, a jej były szczupłe, wysmukłe. Nie pasowała mu do podskakujących w rytm
muzyki panienek. Więc biegała albo „przyrządy”. Bingo! Słuchawki na uszy, zero
kontaktu z otoczeniem. Pewnie miała ulubioną play listę w iPhonie.
- Wiadomo coś o telefonie? –
naprawdę mu zależało na jego znalezieniu. Jej osobiste zdjęcia, pomyślał,
powiedziała „bardzo osobiste”. Aż go korciło, żeby dowiedzieć się, jak bardzo.
Zaciekawiła go.
- Wyznaczyłeś taką nagrodę, że
wystarczy poczekać i się znajdzie – kąciki ust Stefano zadrgały, gdy to mówił –
Fabio, to będzie najdroższy telefon, jaki kiedykolwiek miałeś - zakpił.
W
odpowiedzi Fabrizio posłał mu piorunujące spojrzenie. Nie myślał jej podrywać.
Owszem była ładna i dobrze się czuł w jej towarzystwie, ale przede wszystkim
była dottoressą, która uratował jego ukochaną Vanessę. Zaryzykowała karierę, łamiąc
prawo i okazała Małej serce, mimo, że nie miała własnych dzieci. Może właśnie
dlatego? Ta kobieta jednak go fascynowała. Prywatnie wycofana i wręcz
nieśmiała, w chwili, gdy pracowała, stawała się kimś innym. Kiedy zdjęła jego
palce ze swojego nadgarstka, to było coś niesamowitego. Była taka zdecydowana i
delikatna jednocześnie. Pewna siebie ale łagodna. Godziła w sobie dwie
sprzeczności. Ciekawe jaka jest w łóżku, pomyślał i nagle… wyobraźnia podsunęła
mu jej obraz. Te oczy w kolorze morskiej toni, rozchylone usta, ramiona
zarzucone za głowę, jak na jednym ze zdjęć, i ten dotyk… Stop! Co ja, kurwa,
wyprawiam?
- Możesz załatwić kawę? – burknął
do Stefano
Kiedy
ochroniarz wyszedł, Fabio podszedł do okna i wsunął dłonie do kieszeni. Stał
tak i kołysał się w przód i w tył. Była dokładnym przeciwieństwem kobiet, z
którymi się spotykał. Młodych, atrakcyjnych, gotowych na każde jego skinienie. Wiec
dlaczego nie mógł zachować dystansu? Nie tylko go nie zachęcała, ale wręcz nie
reagowała na niego. Traktowała go jak ojca pacjentki i tyle. A jednak, kiedy
się żegnali, miał wrażenie, że się zawahała. Wypuścił powietrze z głośnym
świstem i sięgnął po telefon.
- Kawa – Stefano przyniósł dwa
espresso w filiżankach nakrytych spodeczkami.
- Gdzie ona teraz jest?
- Powinni być w Palmiżanie. Mogę
namierzyć jej telefon w każdej chwili – powiedział z błyskiem w oczach.
- W jakim czasie mógłbyś tam
dotrzeć motorówką? – postanowił przy najbliższej okazji dać przyjacielowi do
zrozumienia, że na zbyt wiele sobie pozwala.
- Sprawdzę – odwrócił się, by
ukryć uśmiech zadowolenia.
---
Katarzyna
wracała spod prysznica najwolniej, jak się tylko dało. Gdyby jeszcze zwolniła,
zaczęłaby się cofać. Potrzebowała jeszcze trochę czasu, by uspokoić zmysły.
Godzinny trening pomógł na tyle, że mogła znieść żarty przyjaciół. Chcieli
dobrze, tłumaczyła ich, nie skrzywdziliby jej rozmyślnie. Zanurzyła dłoń w
mokrych włosach i potrząsnęła nimi aby pozbyć się nadmiaru wody.
- Wow! – głos dobiegał z tarasu
knajpki obok, której prowadziła ścieżka. Spojrzała w górę. Trzech chłopaków
machało do niej przyjaźnie. Jeden podniósł w górę drinka – Syreno! Napij się z
nami!
- Dzięki, innym razem - odmachała
i przyspieszyła kroku, by uniknąć zaczepek.
- Jezu, gdzieś ty była? – Baśka
stała na pokładzie z jej nowym telefonem – dzwonił dwa razy. Fabrizio De Luca.
Może znaleźli twój telefon?
Poczuła,
że cały spokój, nad którym pracowała od południa, diabli wzięli. Drżącymi
rękami ujęła telefon i zeszła do swojej kabiny. Weszła w nieodebrane i dotknęła
ekranu w miejscu, gdzie wyświetliło się ostatnie połączenie.
---
- O co Cię poprosił? – Baśka aż
się zachłysnęła
- Żebym poleciała z nimi do
Turynu. Vanessa będzie tam miała usuniętą rurkę. Mogłabym zwiedzić Turyn i
okolice, a potem przejechałabym do Wenecji, tak jak było zaplanowane. Tylko nie
promem, a samochodem – wyrzuciła z siebie jednym tchem Katarzyna
- Ja bym się nie zastanawiała.
Facet jest przystojny i bogaty. No i sporo Ci zawdzięcza. Żony w pobliżu nie
widziałam – Baśka zwykle nazywała sprawy po imieniu – Zgodziłaś się?
- Jeszcze nie. A jeśli już mówimy
o żonie, to w Turynie poznam matkę Vanessy, która pragnie mi osobiście
podziękować.
- No to klapa! – Baśka
zmarszczyła nos.
- Dlaczego? – Andrzej wzruszył
ramionami – To niczego nie zmienia. Facet szuka przygody. Stać go.
- Jędrek! – Karolina zgromiła go
wzrokiem.
- Ludzie, o czym wy mówicie? On
mnie zaprasza, bo ratowałam jego dziecko. Popatrzcie na mnie i na niego. –
wymownie pociągnęła za poły spranego szlafroka - Zresztą, Vanessa trafi do
autora podręcznika, z którego uczyłam się laryngologii. Mam okazję poznać
faceta, który na zjazdach nie wychodzi poza pokój VIP-ów.
- To zmienia postać rzeczy – Baśka
pokiwała głową – Ale szkoda, że Cię nie podrywa. Może ty spróbuj?
- Tak, czy inaczej, mam
odpowiedzieć dzisiaj, więc mam jeszcze trzy godziny.
wspaniałe! piękne! cudowne!
OdpowiedzUsuńjestem pod ogromnym pozytywnym wrażeniem!