poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 2



Nad miastem powoli zapadał zmierzch. Letnie słońce odbijało się w zakurzonych szybach baru, przed którym piętrzyła się sterta granitowej kostki, gotowej do ułożenia na przygotowanym piaskowym podłożu. Przechodzący nieliczni goście wzbijali w powietrze kurz, który powoli  osiadał na wszystkim, co znajdowało się w jego zasięgu. Remont uliczki sprawiał, że większość stałych bywalców baru przeniosła się do pobliskich ogródków, rozstawionych na wyłożonym granitem placu. W otwartych drzwiach lokalu pojawił się szczupły mężczyzna w rozpiętej, sprawiającej wrażenie za dużej, wiatrówce. Rozejrzał się nerwowo i zasunął zamek błyskawiczny, ukrywając przypiętą pod pachą broń. Widząc przed sobą pustą uliczkę, ruszył szybkim krokiem i po chwili zniknął za rogiem. Po dłuższej chwili w drzwiach baru pojawił się kolejny mężczyzna. Był ubrany dość niedbale i gdyby nie atletyczna budowa ciała, można by pomyśleć, że to bezdomny szukający darmowego posiłku. On również rozejrzał się na boki. Po chwili zapalił papierosa i zaciągnął się chciwie kilka razy, uspokajając drżenie rąk. Ruszył w kierunku przeciwnym do swojego poprzednika i wkrótce stanął obok wysłużonego granatowego BMW z drzwiami noszącymi ślady malowania i mocno nadwyrężonym przednim zderzakiem. Wyciągnął nowiutką srebrną komórkę, która w jego rekach wyglądała dość dziwnie i wybrał numer.
- Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś do mnie nie dzwonił z tego numeru? – nieprzyjemny głos rozległ się tuż obok jego ucha i sprawił, że mężczyzna aż się wyprostował.
- To co, mam do Szefa przyjść? – spytał, wyraźnie zbity z tropu.
- Jeszcze czego? Kartę TakTak-a kup, idioto! Czego chcesz?
- Kurwa, Szefie, problem jest – zaczął niepewnie – pamięta Szef tego Krzycha, cośmy go w zeszłym roku wzięli do roboty? Tego od komputerów – dodał i słysząc mruknięcie, które miało oznaczać, że jego rozmówca pamiętał, kontynuował – No, to tego Krzycha zamknęli dwa dni temu i chatę mu przeszukali…
- Streszczaj się Matole, bo mam mało czasu, a jakoś nie widzę związku – głos stał się jeszcze bardziej nieprzyjemny – Co ja mam do Twoich zasranych kumpli?
                Mężczyzna skulił się i pobladł, papieros zadrżał w jego dłoni. – No, bo on miał telefon tego doktora…
- O ja Cię… - spodziewał się przekleństw, ale z telefonu dobiegł go głuchy odgłos uderzającej o drewniany blat pięści. Skulił się jeszcze bardziej i rozejrzał nerwowo, jakby obawiając się, że ktoś usłyszy ich rozmowę. – A co ja mówiłem? – głos był zimny, ale spokojny – No co ja, kurwa, mówiłem? Żeby zniszczyć to gówno, tak? – odczekał chwilę – Skąd to wiesz?
- Od mojego kumpla, gliniarza – mężczyzna odprężył się trochę – mówił, że sprawdzają, czy to co u niego znaleźli, pasuje do zgłoszonych kradzieży  i ten telefon pasuje…
- Może to jakoś ukręcić? – głos nadal brzmiał nieprzyjemnie, ale nie to go najbardziej martwiło. Szef nie przeklinał, ale za to mówił ciszej, nawet z pewną uprzejmością, a to oznaczało, że był naprawdę  zły.
- Nie da się, Szefie – mężczyzna splunął na ziemię i zaciągnął się po raz ostatni papierosem, po  czym wprawnym ruchem pstryknął palcami, odrzucając go na jakieś dwa metry – namierzyli żonę tego doktora…
- No to postrasz ją, żeby czasami nie rozpoznała telefonu i po sprawie. Czekaj, ona chyba też jest lekarzem… - zastanowił się chwilę, jakby szukając w pamięci potrzebnych informacji – Dam Ci namiary, tylko kup kartę bez abonamentu i wtedy do mnie zadzwoń, zrozumiałeś?
- Tak Szefie – mężczyzna wyprostował się zadowolony, że rozmowa, której tak się obawiał, wreszcie dobiegła końca.
- Nie ciesz się.  Jak to przycichnie, telefon musi zniknąć! – głos znów zabrzmiał zimną uprzejmością i rozłączył się.
                Mężczyzna schował komórkę do kieszeni przybrudzonych dżinsów i podszedł do tlącego się papierosa. Wdeptał go ze złością w granitową kostkę i poszukał wzrokiem kiosku. – Kup kartę! – burknął do siebie – sra kasą, ale na wydatki nie da! – wiedział jednak, że mimo wszystko może się uważać za szczęściarza. Gdyby nie cynk od kumpla, byłby „ugotowany”. Szef nie puszczał płazem takich błędów, jak ten z telefonem.

3 komentarze:

  1. No, ciekawe, wątek kryminalny sie wkrada...?
    czekam z niecierpliwością na następne części. aha, i masz talent!
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałam to już dawno, ale dopiero teraz postanowiłam zamieścić w sieci. Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziona. Ja ryczałam, czytając niektóre kawałki po upływie roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie piszesz. Dopiero 2. Rozdziały za mną, ale bardzo podobają mi się Twoje opisy. Czy Twoją książkę można przeczytać na wattpadzie? Pozdrawiam Pati3502

    OdpowiedzUsuń