Nad miastem powoli zapadał
zmierzch. Letnie słońce odbijało się w zakurzonych szybach baru, przed którym
piętrzyła się sterta granitowej kostki, gotowej do ułożenia na przygotowanym
piaskowym podłożu. Przechodzący nieliczni goście wzbijali w powietrze kurz,
który powoli osiadał na wszystkim, co
znajdowało się w jego zasięgu. Remont uliczki sprawiał, że większość stałych
bywalców baru przeniosła się do pobliskich ogródków, rozstawionych na wyłożonym
granitem placu. W otwartych drzwiach lokalu pojawił się szczupły mężczyzna w
rozpiętej, sprawiającej wrażenie za dużej, wiatrówce. Rozejrzał się nerwowo i zasunął
zamek błyskawiczny, ukrywając przypiętą pod pachą broń. Widząc przed sobą pustą
uliczkę, ruszył szybkim krokiem i po chwili zniknął za rogiem. Po dłuższej
chwili w drzwiach baru pojawił się kolejny mężczyzna. Był ubrany dość niedbale
i gdyby nie atletyczna budowa ciała, można by pomyśleć, że to bezdomny
szukający darmowego posiłku. On również rozejrzał się na boki. Po chwili
zapalił papierosa i zaciągnął się chciwie kilka razy, uspokajając drżenie rąk.
Ruszył w kierunku przeciwnym do swojego poprzednika i wkrótce stanął obok
wysłużonego granatowego BMW z drzwiami noszącymi ślady malowania i mocno
nadwyrężonym przednim zderzakiem. Wyciągnął nowiutką srebrną komórkę, która w
jego rekach wyglądała dość dziwnie i wybrał numer.
- Ile razy mam Ci powtarzać,
żebyś do mnie nie dzwonił z tego numeru? – nieprzyjemny głos rozległ się tuż
obok jego ucha i sprawił, że mężczyzna aż się wyprostował.
- To co, mam do Szefa przyjść? –
spytał, wyraźnie zbity z tropu.
- Jeszcze czego? Kartę TakTak-a
kup, idioto! Czego chcesz?
- Kurwa, Szefie, problem jest –
zaczął niepewnie – pamięta Szef tego Krzycha, cośmy go w zeszłym roku wzięli do
roboty? Tego od komputerów – dodał i słysząc mruknięcie, które miało oznaczać,
że jego rozmówca pamiętał, kontynuował – No, to tego Krzycha zamknęli dwa dni
temu i chatę mu przeszukali…
- Streszczaj się Matole, bo mam
mało czasu, a jakoś nie widzę związku – głos stał się jeszcze bardziej
nieprzyjemny – Co ja mam do Twoich zasranych kumpli?
Mężczyzna
skulił się i pobladł, papieros zadrżał w jego dłoni. – No, bo on miał telefon
tego doktora…
- O ja Cię… - spodziewał się
przekleństw, ale z telefonu dobiegł go głuchy odgłos uderzającej o drewniany
blat pięści. Skulił się jeszcze bardziej i rozejrzał nerwowo, jakby obawiając
się, że ktoś usłyszy ich rozmowę. – A co ja mówiłem? – głos był zimny, ale
spokojny – No co ja, kurwa, mówiłem? Żeby zniszczyć to gówno, tak? – odczekał
chwilę – Skąd to wiesz?
- Od mojego kumpla, gliniarza –
mężczyzna odprężył się trochę – mówił, że sprawdzają, czy to co u niego
znaleźli, pasuje do zgłoszonych kradzieży
i ten telefon pasuje…
- Może to jakoś ukręcić? – głos
nadal brzmiał nieprzyjemnie, ale nie to go najbardziej martwiło. Szef nie
przeklinał, ale za to mówił ciszej, nawet z pewną uprzejmością, a to oznaczało,
że był naprawdę zły.
- Nie da się, Szefie – mężczyzna
splunął na ziemię i zaciągnął się po raz ostatni papierosem, po czym wprawnym ruchem pstryknął palcami,
odrzucając go na jakieś dwa metry – namierzyli żonę tego doktora…
- No to postrasz ją, żeby czasami
nie rozpoznała telefonu i po sprawie. Czekaj, ona chyba też jest lekarzem… -
zastanowił się chwilę, jakby szukając w pamięci potrzebnych informacji – Dam Ci
namiary, tylko kup kartę bez abonamentu i wtedy do mnie zadzwoń, zrozumiałeś?
- Tak Szefie – mężczyzna
wyprostował się zadowolony, że rozmowa, której tak się obawiał, wreszcie
dobiegła końca.
- Nie ciesz się. Jak to przycichnie, telefon musi zniknąć! –
głos znów zabrzmiał zimną uprzejmością i rozłączył się.
Mężczyzna
schował komórkę do kieszeni przybrudzonych dżinsów i podszedł do tlącego się
papierosa. Wdeptał go ze złością w granitową kostkę i poszukał wzrokiem kiosku.
– Kup kartę! – burknął do siebie – sra kasą, ale na wydatki nie da! – wiedział
jednak, że mimo wszystko może się uważać za szczęściarza. Gdyby nie cynk od
kumpla, byłby „ugotowany”. Szef nie puszczał płazem takich błędów, jak ten z
telefonem.
No, ciekawe, wątek kryminalny sie wkrada...?
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następne części. aha, i masz talent!
Pozdrawiam
Ania
Pisałam to już dawno, ale dopiero teraz postanowiłam zamieścić w sieci. Mam nadzieję, że nie będziesz zawiedziona. Ja ryczałam, czytając niektóre kawałki po upływie roku.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz. Dopiero 2. Rozdziały za mną, ale bardzo podobają mi się Twoje opisy. Czy Twoją książkę można przeczytać na wattpadzie? Pozdrawiam Pati3502
OdpowiedzUsuń