Rozdział
2
Stefano
stał pod prysznicem czekając, aż emocje opadną. Musiał spojrzeć
prawdzie w oczy: podglądał Milę. Podglądał ją, jak uczniak! Na
samą myśl o jej idealnej linii pleców zakończonej głębokim
wycięciem tuż nad pośladkami zrobiło mu się gorąco. Był
skończonym idiotą myśląc, że ona zakocha się w nim tak jak on w
niej. Na co liczyłeś? - Spytał sam siebie unosząc głowę i
pozwalając strugom wody chłostać się w twarz. To, że mieszkali
pod jednym dachem wcale nie ułatwiało mu życia. Była to nawet
dość dziwna sytuacja. Ustalili z Fabiem, że umieszczą Milę w
części willi, którą zajmował Stefano, powiększając jego
mieszkanie o dwa kolejne pokoje i dodatkową łazienkę. Nie było to
trudne, biorąc pod uwagę, że wystarczyło przesunąć jedną
ściankę działową i wstawić drzwi. Tym sposobem korzystali
wspólnie z salonu połączonego z niewielką otwartą kuchnią
i korytarza zakończonego tarasem, z którego można było
zejść wprost do parkowej części ogrodu. Do tej pory Stefano robił
w kuchni wyłącznie kawę, więc obecność Mili niewiele zmieniła
w jego życiu. Niewiele? Zmieniła wszystko! Od chwili, gdy po raz
pierwszy przekroczyła próg jego mieszkania po powrocie ze
szpitala, żył jakby w ciągłym niepokoju. Nigdy nie mieszkał z
dziewczyną. Nawet jeśli się z kimś spotykał, nocował po prostu
poza domem. Miał w centrum Turynu mieszkanie, które doskonale
mu wtedy służyło. Przez moment zastanawiał się nawet nad
umieszczeniem Mili tam, ale po pierwsze było obecnie wynajęte, a po
drugie... chciał mieć ją blisko. Ona nie tylko nie zaprotestowała,
ale przyjęła to ze zrozumieniem i wdzięcznością, jak cenny
podarunek z jego strony, który jednakowoż jest całkiem
naturalny. Oczywiście mieli oddzielne sypialnie, i Stefano ani razu
nie próbował zbliżyć się do Mili, wykorzystując sytuację.
Ona zaś początkowo zachowywała się nieśmiało, ale kiedy poczuła
się pewniej, zaczęła znikać na całe dnie w muzeach i galeriach
Turynu. Wieczorem opowiadała Stefano, a czasami także innym
mieszkańcom domu o obrazach i rzeźbach, które podziwiała.
Zawsze miała ze sobą notatki pełne szkiców
przedstawiających detale, dat, pomiarów i opisów barw.
Mówiła przy tym tak ciekawie i z takim entuzjazmem, że nie
przeszkadzały im nawet jej braki językowe. W ciągu dwóch
miesięcy zwiedziła chyba wszystkie dostępne miejsca, gdzie można
było obcować ze sztuką. Aż pewnego październikowego dnia
zjawiła się na śniadaniu bez torby, w której zwykle miała
notes i pudełko kredek.
-
Zostajesz dzisiaj w domu? - Stefano zdziwił się nieco – Chyba nie
zabrakło Ci muzeów? - zaraz pożałował jednak pytania,
widząc jej zakłopotaną minę.
Nie
odpowiedziała od razu, a na jej policzkach pojawił się delikatny
rumieniec – Skończyły mi się pieniądze – wyszeptała tak
cicho, że ledwie ją dosłyszał.
Zatkało
go z wrażenia. Jak mógł o tym zapomnieć? Zwykle zabierała
się z kimś, kto jechał do biura w mieście i wracała podobnie,
ale przecież wstęp do muzeów kosztował.
-
To dziś nie bierzesz kanapki? - w głosie gospodyni dało się
słyszeć lekki zawód. Polubiła Milę od pierwszej chwili,
gdy ją ujrzała, a kiedy usłyszała, jakim sposobem znalazła się
w Turynie, płakała jak bóbr.
Nie
jadła lunchu na mieście, żeby oszczędzać, uświadomił sobie
Stefano i była to wyjątkowo nieprzyjemna myśl. Gospodyni posłała
mu karcące spojrzenie, ale nie odważyła się odezwać.
-
Zaraz coś z tym zrobimy – stwierdził, szukając gorączkowo
sposobu, by wcisnąć jej pieniądze w możliwie najdelikatniejszy
sposób.
-
Stefano, ja nie mogę przyjąć niczego więcej – odparła cicho,
spuszczając głowę.
-
Ale możesz pracować – Fabio wkroczył do kuchni w odpowiednim
momencie, ratując Stefano z opresji – Rozmawiałem z Alessandrą i
mam pewną propozycję...
Stefano
przestawił regulację prysznica tak, by schłodzić wodę. Zimne
strugi popłynęły po nierównościach jego mięśni.
Fabio
za jednym zamachem załatwił kilka spraw. Zatrudnienie Mili w
galerii jego siostry dało jej podstawę do wystąpienia o wizę
pracy i przyniosło legalny dochód. Z kolei skrupulatność i
ogromna wiedza Mili przydały się ciężarnej Alessandrze, która
potrzebowała kogoś w Turynie, żeby nie przemieszczać się zbyt
często z Mediolanu.
Pozostał
tylko jeden problem. Stefano z coraz większym trudem panował nad
sobą. Drażniły go głupawe uśmieszki jego podwładnych. Żaden z
ochroniarzy nie odważył się co prawda na głośne komentarze, ale
i tak wiedział, że gadają między sobą. Mila przyciągała oczy i
wzbudzała emocje. To, że nie byli parą, było tajemnicą
Poliszynela. Widział głodne spojrzenia odprowadzające Milę za
każdym razem, gdy pojawiała się w ogólnodostępnej części
domu lub parku. Żaden z chłopaków jej nie zaczepiał, czując
respekt przed Stefano, ale wystarczyłoby jej kiwnięcie palcem... na
samą myśl Stefano poczuł, że zalewa go fala gorąca.
Tego
wieczoru jak zwykle wybierał się do siłowni i pobiegać, ale
chciał sprawdzić, czy Mila radzi sobie ze służbowym laptopem,
który dostała. W sypialni panował mrok, ale drzwi do
łazienki były uchylone. Stojąc w ciemnym pomieszczeniu, sam
niewidoczny, obserwował zarys opalonego ciała pod strugami wody.
Myła włosy z rękami uniesionymi w górę. Strugi wody i
piany spływały po krzywiznach jej ciała. Wyobraźnia podsunęła
mu obraz własnych rąk na jej śliskiej od wody skórze.
Obróciła się bokiem ukazując zarys pełnej piersi ze
sterczącą brodawką. Przełknął ślinę na myśl, że mógłby
objąć ją ustami. Przecież dała mu przedsmak siebie, całując i
pozwalając się całować. A gdyby teraz wszedł do łazienki? Co by
zrobiła? Przecież właściwie mieszkali razem, nie zamykała
sypialni... myślał gorączkowo. Krew uderzyła mu go głowy, a
potem gwałtownie spłynęła w dół. Patrzył jak
zahipnotyzowany na swoją „Dianę w kąpieli”. Swoją? Z trudem
przełknął ślinę. Powoli wycofał się z pokoju. No pięknie! -
zaklął w myślach – Bieganie z erekcją nie należało do
przyjemności. Starał się skierować swoje myśli na inne tory, ale
obraz lśniącego ciała nie chciał odejść.
Jeszcze
mocniej schłodził wodę. Nabrzmiałe krwią mięśnie zareagowały
na niską temperaturę bolesnym protestem, ale nie zwracał na to
uwagi. Może jednak powinien poszukać Mili osobnego mieszkania?
Zakręcił kran i przesunął rękami po twarzy i głowie, pozbywając
się nadmiaru wody. Odwrócił się, by otworzyć kabinę i
zobaczył... Milę opartą o kamienny blat umywalki. Patrzyła na
niego.
Przyzwyczajony
do żołnierskiego życia nie miał problemu z nagością. Brał
prysznic i sypiał w różnych miejscach. Przechodził badania
lekarskie, a personel medyczny bywał mieszany, ale... to było co
innego! Sięgnął po ręcznik i owinął go powoli wokół
bioder, starając się ukryć wrażenie, jakie na nim zrobiła jej
obecność. To było ewidentne naruszenie jego prywatności, ale, o
mój Boże, niech ją narusza! Z całych sił starał się
opanować narastające podniecenie. Wiedział doskonale, że ręcznik
nie zdoła długo ukryć tego, co się z nim działo. Na szczęście
Mila stała dość blisko i wpatrywała się w niego swoimi ogromnymi
oczami w kolorze płynnej czekolady z głową uniesioną w górę.
Jej wilgotne jeszcze włosy opadały ciężkimi splotami na ramiona
okryte bawełnianym szlafrokiem. Zrobił krok w jej stronę, a ona
odwróciła się do niego opierając mu szczupłą dłoń na
piersi. Jej jasne paznokcie w kształcie migdałów sunęły
powoli po jego wilgotnym ciele aż do miejsca, gdzie zaczynał się
ręcznik.
Stefano
z sykiem wypuścił z płuc powietrze, jakby jej dłoń parzyła.
Mila uniosła się w górę na palcach i nagle jej usta
znalazły się o kilka centymetrów od jego ust. Ich zapachy
zmieszały się, oddychali tym samym powietrzem... Bez słowa wsunął
dłoń na jej kark, odgarniając mokre kosmyki. Przymknęła nieco
oczy i rozchyliła usta. Nie potrzebował większej zachęty.
Smakowała jak dojrzały owoc. Pierwszą rzeczą, która
przyszła mu do głowy, była soczysta gruszka, ociekająca sokiem
przy każdym ugryzieniu. Wpił się w nią, rozgniatając słodki
miąższ, smakując i chłepcząc jej słodycz. Westchnęła,
poddając się pieszczocie. Nie wiedział, jak długo się całowali,
ale w pewnej chwili Mila delikatnie ugryzła go w język i
korzystając z jego zaskoczenia odsunęła głowę.
-
Jesteś słodka – tylko tyle zdołał wydyszeć.
Roześmiała
się dźwięcznie, jak rozbawione dziecko. Jej obrzmiałe od
pocałunku usta dotknęły jego szyi. Przeszył go przyjemny dreszcz.
Zaraz, czy to nie on powinien...? Nagle zdał sobie sprawę, że
Mila zerka w dół, gdzie jego fiut właśnie zasalutował na
powitanie. Uniósł dłoń do jej brody, by skierować jej
twarz ku górę, ale ona najwyraźniej miała swoje plany. Z
szelmowskim uśmiechem przeniosła jego dłonie do tyłu i zaczęła
delikatnie skubać ustami skórę na piersi, stopniowo schodząc
w dół. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, dokąd
zmierza. Odchylił głowę, oddychając głęboko. Jego umysł
wynurzył się z przyjemnego otępienia dopiero w chwili, gdy Mila
uklękła przed nim, rozchylając ręcznik. Ze zwinnością rysia
schylił się i chwyciwszy ją pod ramiona porwał w górę,
nim zdążyła zareagować.
-
Non sei obligata (Nie musisz tego robić) – wychrypiał.
-
Non vuoi? (Nie chcesz?) - w jej oczach koloru karmelu
podniecenie mieszało się ze zdumieniem.
Jak
miał słowami oddać pragnienie palące żywym ogniem, tak silne, że
aż sprawiało ból? – Voglio (Chcę)
– głos miał niski, nabrzmiały pożądaniem – voglio piu di
qualciasi cosa (chcę bardziej niż czegokolwiek innego).
Roześmiała
się radośnie. Delikatna dłoń o szczupłych palcach ujęła jego
męskość. Jednym gestem pozbawiła go skrupułów. Burza
ciemnych loków zbliżyła się do jego bioder i poczuł na
sobie jej usta. Rozkosz była większa niż się spodziewał.
Spodziewał? Bzdura! On nie myślał, nie rozumował, nie potrafiłby
wypowiedzieć w tej chwili pełnego zdania. Był w raju! Doznania
płynące z jego członka całkowicie nim zawładnęły. Mila
pochłaniała go niezmordowanie, choć biorąc pod uwagę rozmiar
tego, co miała w ustach, nie było to łatwe. Oddychała płytko.
Stefano widział z góry, jak skrzydełka jej nosa rozchylały
się nieco, gdy cofała głowę, łapiąc powietrze między kolejnymi
ruchami. Widok obejmujących go koralowych ust podkręcał go tak
bardzo, że musiał oderwać od nich wzrok, jeśli nie chciał
eksplodować w tej chwili. Jakby czując, że jest blisko, Mila
przesunęła delikatnie paznokciami po jego mosznie, wydobywając z
piersi Stefano niski pomruk. Jądra zareagowały natychmiast,
przyciskając się do jego ciała i zmuszając go do wypchnięcia
bioder w przód. Mila stęknęła z wysiłku, ale nie przerwała
pracy. Za to Stefano poczuł jak ciężar nagromadzony w ciągu
ostatnich tygodni w jego jądrach pęcznieje i przepycha się do
krocza, a stamtąd dalej, do miejsca, gdzie Mila zacisnęła palce.
Znów wypchnął biodra. Nie cofnęła się, a jedynie
wstrzymała oddech, kiedy dotarł do jej gardła. Zachwyt w czystej
postaci odbił się w jego zamglonym spojrzeniu. Gdyby mogła to
zobaczyć... ale ona skupiła się na tym, by doprowadzić go do
końca. Objęła mocniej twardy jak kamień wzwód i
przyspieszyła. Stefano stęknął głucho i zacisnął palce na
rancie blatu. Paznokcie Mili wbiły się w jego pośladek. Snop
iskier eksplodował w jego ciele, sprawiając, że wyprężył się i
znieruchomiał na moment przed wytryskiem. Przyjęła wszystko, do
ostatniej kropli, dysząc i drżąc z emocji i wysiłku.
Stefano
zamrugał gwałtownie, jakby próbując odzyskać ostrość
widzenia. Mila z wypiekami na twarzy i spuszczonym wzrokiem podnosiła
się powoli z kolan. Wciąż nie ufając swoim zmysłom, Stefano
ostrożnie wziął ją w ramiona.
-
Jesteś cudowna – szeptał jej do ucha, odgarniając włosy i
całując delikatnie wrażliwą skórę – Pozwól mi
zrobić to samo... chcę sprawić Ci przyjemność – posadził ją
na blacie i rozchylił szlafrok.
Mila
wciąż unikała jego wzroku, jakby zawstydzona swoją śmiałością.
On natomiast nie mógł wprost nasycić się widokiem jej
idealnego ciała. Ciężkie piersi z ciemnymi sterczącymi brodawkami
były tak blisko... schylił się i objął ustami jedną z nich,
ważąc w dłoni pierś. Ssał delikatnie, omiatając językiem
wrażliwe miejsce i ostrożnie drażniąc je zębami. Mila jęknęła
cicho i wygięła się w odpowiedzi na pieszczotę. Po pierwszej,
przyszła kolej na drugą pierś i znów rozległy się jęki
rozkoszy. Gdyby ktoś go w tej chwili spytał, to z pewnością
uznałby je za najprzyjemniejsze dla ucha dźwięki. Nie przestając
pieścić twardniejących sutków, sięgnął w dół i
rozwiązał pasek szlafroka. Objął rękami szczupłą talię,
sięgnął do pośladków, gładził aksamitną skórę...
Mila oddychała coraz szybciej i płycej. Powoli przesunął dłoń
na jej biodro, udo, do kępki ciemnych kręconych włosów...
odruchowo zacisnęła uda i jakby zesztywniała. Oderwał się od jej
piersi i spojrzał w rozszerzone źrenice. Czyżby się go bała?
-
Robiłaś to już, prawda? - powiedział bardziej się upewniając,
niż pytając.
-
Powiedzmy, że nie mam wielkiego doświadczenia... - zaczęła
wymijająco – ale tak, robiłam – przełknęła głośno ślinę.
-
Jeśli nie chcesz... nie musimy - użył najłagodniejszego tonu, na
jaki potrafił się zdobyć – ale, uwierz mi, nie zrobię niczego,
na co mi nie pozwolisz.
Obserwował,
jak stopniowo jej napięcie opada, a w oczach pojawia się ufność.
Nie spiesząc się, osunął się na kolana. Dzięki wzrostowi, jego
głowa znajdowała się dokładnie na wysokości jej kolan. Gładził
jędrne udo, czekając, aż podejmie decyzję.
-
Będę Cię całował i pieścił tak jak Ty mnie – kusił.
Mila
powoli, jakby z wahaniem, rozchyliła nogi. Stefano pocałował
wewnętrzną stronę jej uda, a potem otarł się o to miejsce
policzkiem. Westchnęła głęboko i przymknęła oczy. Dostał
zgodę, której pragnął. Powoli, sukcesywnie rozchylał jej
uda szerzej, wciąż całując i skubiąc wargami delikatną skórę.
Pierwszy raz oglądał kobietę tak intymnie przy pełnym świetle.
Nieopalona skóra miała jaśniejszy odcień, podkreślony
jeszcze ciemnym kolorem maleńkiej kępki włosów. Stefano
pogładził je opuszkami palców, a nie napotkawszy sprzeciwu,
ucisnął lekko kciukiem miejsce, gdzie powinna być łechtaczka.
Mięsiste ciałko osłaniało ją skutecznie, ale przecież wiedział,
że tam jest. Zresztą, cichy jęk podpowiedział mu, że wybrał
odpowiedni punkt. Ucisnął go raz jeszcze, a potem zaczął masować
kolistymi ruchami. Wkrótce wyczuł pod palcem twardniejące
zgrubienie. Jęki stały się głośniejsze, a kolana rozwarły się
szerzej. Mam Cię, przemknęło mu przez myśl. Uniósł głowę
i napotkał przymglone spojrzenie Mili. Zarumieniła się, usta miała
rozchylone i spierzchnięte, skrzydełka nosa drgały jej lekko...
istna piękność. Objął silnym ramieniem jej tyłek i przysunął
ją do siebie. Oczy rozszerzyły jej się na moment, lecz on nie dał
jej czasu na sprzeciw. Szybko wtulił głowę między drżące uda i
odszukał językiem wrażliwy punkt. Załkała cicho i wyprężyła
się, jakby przeszył ją prąd. Już wiedział, czego potrzebowała.
Krążył językiem wokół obrzmiewającej łechtaczki,
doprowadzając Milę do szaleństwa. Jęczała i kwiliła, albo
wstrzymywała oddech na długie chwile, by potem wypuścić głośno
powietrze. Kiedy wreszcie udało jej się jako tako odzyskać oddech,
Stefano nagle wpił się w jej ciało mocniej, ssąc ją i kąsając.
Już nie panowała nad sobą! Chwyciła się jego muskularnych
ramion, zaciskając na nich palce, wbiła mu w skórę
paznokcie - Stefanooo... - krzyk uwiązł jej w gardle, straciła
oddech i zastygła w bezruchu. Silny rumieniec pokrył jej twarz i
szyję, a skronie i dekolt zalśniły mgiełką potu.
Dopiero
teraz Stefano poczuł falę wilgoci wypływającej z jej pulsującego
wnętrza. Przesunął językiem od dołu ku górze i oblizał
się lubieżnie, podnosząc wzrok na swoją kochankę.
-
Allora, e cosi... (Więc to
jest tak...) - wyszeptała bezgłośnie drżącymi wargami.
Ich
oczy spotkały się i wtedy zrozumiał. - Nigdy jeszcze tego nie
czułaś? - spytał cicho.
W
odpowiedzi pokręciła głową. Po chwili jej oczy wypełniły się
łzami – To jest takie... takie... Och, Stefano! - zabrakło jej
słów.
Wstał
sprężyście, jakby podrywał się do biegu, chwycił ją w ramiona
i przygarnął do piersi. Objęła go za szyję, pozwoliła się
zanieść do sypialni i ułożyć w pościeli - Śpijmy dziś razem –
poprosiła nieśmiało, kiedy usiadł obok.
Miał
nadzieję, że to usłyszy. Tulił ją i głaskał, póki nie zasnęła
na jego ramieniu. Więc był pierwszym mężczyzną, który dał
jej orgazm? Poczuł dumę i jednocześnie dziwną tkliwość.
Odgarnął niesforny kosmyk z jej policzka - Śpij, moja sikorko –
wyszeptał, choć wiedział, że nie mogła go słyszeć – Mój
mały wesoły ptaszku.