- Fakty są takie – głos Karoliny
zabrzmiał donośnie w telefonie przestawionym na głośnomówiący – mieszkasz w
jednym z najlepszych hoteli w Wenecji, zaproszona przez przystojnego faceta z
własnym jachtem, który w dodatku zapłacił za Twoją sukienkę. To może oznaczać
tylko jedno: seks!
Katarzyna
starała się delikatnie osuszyć mokre włosy ręcznikiem. Odbyła już rozmowę z
mamą, informując ją, że zamierza sama zorganizować sobie pobyt we Włoszech, na
wypadek, gdyby z biura podróży zadzwonili z pytaniem, dlaczego się nie
zgłosiła. No i opowiedziała Karolinie prawie wszystko, co się wydarzyło między
nią i Fabiem. Uznała, że nie musi jej mówić o bagażu, który ze sobą przywiozła
do hotelu. W końcu Fabrizio wyjaśnił jej, ze nie zamierzał uzupełniać jej garderoby,
ale tak po prostu wyszło i choć nie miała zamiaru zatrzymać tych rzeczy, w
końcu ją przekonał, że wyrzucanie ich nie ma sensu.
- Mam nadzieję – westchnęła –
Żartowałam! – dodała szybko, słysząc chichot Karoliny – Mieszkamy w osobnych
pokojach, więc to nic pewnego, ale nie wykluczam takiej możliwości. Po tych
czterech godzinach w samochodzie, trochę inaczej na niego patrzę.
- Hej, to brzmi poważnie. Czyżbyś
zapomniała mi o czymś powiedzieć? – znów zachichotała.
- Powiedziałam Ci wszystko, ale
przysięgam, ze jeśli jeszcze raz zachichoczesz w ten sposób, to już nic Ci nie
powiem!
- Spoko. Przecież wiesz, że nikt
Ci nie życzy tak dobrze, jak ja. Może poza Twoją mamą. Po prostu myślałam, że
już się do siebie trochę zbliżyliście. No wiesz, pocałunki, takie przypadkowe
dotknięcia tu i tam…
- Karola! Nie jesteśmy
nastolatkami. Jeśli do czegoś ma dojść, to musimy to omówić, ustalić zasady i w
ogóle.
- Ta, ta, ta, już to widzę!
Katarzyna
wyobraziła sobie przyjaciółkę, jak przewraca oczami i robi minę pod tytułem:
nie wciskaj mi kitu. Tylko, że ona naprawdę była przekonana, ze tak to powinno
wyglądać. I tak właśnie będzie wyglądało, postanowiła. W samochodzie, mimo
szyby między nimi a Stefano i kierowcą, nie czuła się na tyle komfortowo, żeby
poruszyć tę kwestię, a Fabio, jakby na złość, również omijał ten temat. Na
kolacji będą lepsze warunki do takiej rozmowy, pomyślała.
Rozległo
się pukanie do drzwi.
- Karola, muszę kończyć. To
pewnie fryzjer – powiedziała szybko – Un
attimo! (moment) - krzyknęła w kierunku drzwi
- Kaśka, baw się dobrze –
zawołała Karolina – tylko…
- No?
- Tylko się nie zakochaj!
- Spoko! - w moim wieku,
pomyślała, ludzie nie zakochują się ot
tak. Rozłączyła się i poszła otworzyć drzwi.
Miła
ciemnowłosa dziewczyna z kolczykiem połyskującym w skrzydełku nosa,
wyszczerzyła do niej zęby w szerokim uśmiechu. Miała na sobie ciemnoniebieski
fartuszek, przypominający szmizjerkę i ciągnęła za sobą metalowy kufer na
kółkach. - Dobry wieczór, zamawiała pani fryzjera? – powiedziała i nie czekając
na odpowiedź, weszła do pokoju. – Woli pani łazienkę czy przy toaletce? Ja
wolałabym przy toaletce, bo w łazience jest trochę za mało miejsca na przybory.
Co mam zrobić? - Mówiła z prędkością karabinu maszynowego i już otwierała
kufer. Katarzynie opadły ręce i posłusznie usiadła na krzesło przed lustrem. -
Doskonale – ucieszyła się dziewczyna – czyli zostajemy tutaj. Mam na imię
Andrea. Czy ma pani jakieś życzenia? Mogę panią również umalować, bo jest pani
ostatnią klientką a widzę, że umyła pani włosy.
- Dobrze – było to pierwsze
słowo, jakie udało jej się wypowiedzieć, od
wtargnięcia do pokoju tego wulkanu energii – Dobry wieczór – dodała i
uśmiechnęła się, rozbawiona swoim zachowaniem. Dała się zdominować dziewczynie
z kolczykiem.
- Proszę się nie przejmować moim
gadaniem – Andrea jakby czytała w jej myślach – wolę gadać niż słuchać. Poza
tym jest pani zmęczona. Podać szklankę wody albo kawę?
- Wezmę wodę z lodówki – odparła
Katarzyna i pomyślała, że Andrea może jej sporo powiedzieć o towarzystwie,
które tu bywa. Może warto ją spytać o zwyczaje, jakie tu panują?
- Ja pani podam, proszę się
zrelaksować – przeszła przez pokój, omijając masywny stolik i fotele obite
kremowym połyskującym materiałem i podeszła do lodówki ukrytej pod blatem
biurka. Nalała wody do szklanki i przyniosła ją do części sypialnej – upinamy,
czy zostawiamy rozpuszczone? – rozejrzała się po pokoju – mogę zobaczyć
sukienkę?
- Oczywiście – Katarzyna wyjęła z
szafy sukienkę i powiesiła na drzwiach
- Piękna – zachwyciła się Andrea
– zostawmy rozpuszczone. Będą spływały na gołe ramię. Pewnie będą państwo jedli
na zewnątrz, a wieczorem nie jest tak gorąco. Jakie miękkie, jak jedwab –
westchnęła i zaczęła rozczesywać Katarzynie włosy – Piękne są te pokoje.
Pracuję tu dopiero dwa miesiące, więc nie widziałam jeszcze wszystkich, ale ten
należy do najładniejszych – paplała – są jeszcze ogromne apartamenty, ale są
całe w złocie, tak że człowiek czuje się, jak w muzeum.
- Apartamenty?
- To właściwie też jest
apartament, tylko mniejszy.
- Naprawdę?
- Są jeszcze pojedyncze pokoje –
Andrea spojrzała na nią zdziwiona – No tak, pewnie nie rezerwowała pani tego
osobiście – w jej oczach odbiło się coś w rodzaju zazdrości.
Co za ironia,
pomyślała Katarzyna, nie mogę jej powiedzieć, że też mnie nie stać na taki
hotel. – Zostałam tu zaproszona – powiedziała zamiast tego.
- Ach tak – rozmarzyła się
natychmiast Andrea – pewnie zaręczyny, a może jakaś rocznica? – dodała szybko,
zerkając na obrączkę na lewej dłoni Katarzyny.
No tak, zapomniała,
że we Włoszech mężatki noszą obrączkę na serdecznym palcu lewej dłoni.
Zastanowiła się chwilę i przełożyła obrączkę na prawą dłoń. Poczuła się dziwnie
i to uczucie jeszcze wzrosło, gdy napotkała zdziwione spojrzenie fryzjerki. –
Jestem wdową – powiedziała, ale, o dziwo, nie wywołało to w niej ani bólu, ani
żalu. Po prostu stwierdziła fakt. Popatrzyła na swoje dłonie i zsunęła
obrączkę, kładąc ją na blacie przed sobą. Po chwili Andrea bez słowa zajęła się
jej włosami. W międzyczasie Katarzyna polerowała paznokcie. Sama robiła sobie
pedicure i manicure, który zwykle ograniczał się wycięcia skórek i
wypolerowania płytki.
- Piękne paznokcie –Andrea
najwyraźniej nie potrafiła długo milczeć – mogę je pomalować. U stóp też.
- Rób, co chcesz – Katarzyna powoli
zapadała się w błogi stan „nicnierobienia”. Dawno przestała się przejmować tym,
ile zapłaci za te zabiegi. Było jej tak dobrze, kiedy Andrea czesała i suszyła
jej włosy, że ani trochę nie żałowała, że przy zamawianiu fryzjera w recepcji,
nie pozwoliła się odezwać Fabrizio. Trzeba przyznać, że bardzo dyplomatycznie
próbował zaliczyć to do ceny pokoju, ale zdecydowanie odmówiła i już nie
nalegał. – Tylko proszę cię o bardzo dyskretny makijaż – zaznaczyła – na co
dzień prawie się nie maluję.
Kiedy godzinę
później oglądała się w lustrze, nie mogła się nacieszyć swoim widokiem. Andrea
naprawdę potrafiła czynić cuda. Kobieta lustrze wyglądała jak „milion dolarów”.
Włosy kołysały się miękko przy każdym ruchu, łaskocząc ją poniżej łopatek, oczy
wydawały się większe i bardziej zielone, dzięki szaremu cieniowi o niebieskawym
odcieniu. Koralowo-czerwone paznokcie dopełniały obrazu. Zerknęła na zegarek i
sięgnęła po sukienkę. Właśnie dopinała sandałki na obcasie, gdy rozległ się
dźwięk telefonu.
- Czy jesteś już gotowa? Mogę po
Ciebie przyjść? – usłyszała znajomy głos. Gentelman, jak zawsze pomyślała.- Daj
mi pięć minut.
Odrobina
perfum tuż za uchem i na nadgarstki, błyszczyk i była gotowa. Na blacie wciąż
leżała obrączka. Schowała ją do kosmetyczki a na palec wsunęła mały złoty
pierścionek z drobnymi cyrkoniami. Dobrze współgrał z kolczykami ze złotych
płatków. - Wystarczy – powiedziała na głos. Gdy rozległo się pukanie, podeszła
powoli do drzwi i otworzyła.
Fabrizio
spodziewał się, że Caterina będzie wyglądała pięknie, ale kiedy ją zobaczył,
zabrakło mu słów. Nieczęsto się zdarzało, że aż tak się zachwycał widokiem
kobiety. Prawdę powiedziawszy, ostatnio coraz rzadziej. Jednak szczęka mu
opadła dopiero, kiedy się odezwała swoim miękkim ciepłym głosem.
- Czy twoje milczenie oznacza, ze
jest dobrze?
- Jest… - jego oczy wyrażały
zachwyt w czystej postaci – jest fantastycznie – głos miał niski i lekko
ochrypły. Nie był w stanie ukryć, że mu się podobała i to w sposób, który
sprawiał, że ucieszył się, iż ma na sobie dłuższą marynarkę. Podał jej ramię, a
ona z czarującym uśmiechem wsparła się na nim i zrobiła kilka kroków. Kołysała
się lekko, ale stąpała pewnie. Boże, kobieto, kim ty jesteś, pomyślał
oszołomiony. Podeszli do windy i kiedy drzwi się rozsunęły, weszła przed nim i
odwróciła się zgrabnie w miejscu, jak tancerka. Wewnątrz były już dwie pary,
więc stali blisko siebie i czuł jej zapach, który po prostu go zniewalał.
Wdychał ten zapach i czuł, że pragnie, by ta winda nigdy nie dojechała do celu.
Rozległ się dzwonek i drzwi rozsunęły się bezszelestnie. Podał jej ramię. Kiedy
szef sali spytał go o rezerwację, spojrzał na niego, jakby zobaczył go dopiero
w tej chwili. Caterina zaśmiała się cicho. – De Luca – rzucił, spoglądając na
jej profil. Ruszyła za kelnerem, a on za nią. Poruszała się z gracją, wciąż
lekko kołysząc biodrami. Kiedy spojrzał w dół, zobaczył jaj stopy oplecione
rzemykami. Stawiała je pewnie, mimo wysokich obcasów, tak, jakby nigdy w życiu
nie chodziła w innych butach. Łydki, uda… westchnął cicho, na widok krągłej
pupy osłoniętej tylko cienkim materiałem, przez który delikatnie zarysowywała
się na pośladku ukośna linia bieliźnianej koronki. Kelner prowadził ich na
taras, do stolika przy samej barierce, tak, że mieli widok na wyspę naprzeciw
hotelu.
- Boże, jak pięknie – westchnęła
Katarzyna i odwróciła się do niego przodem – dziękuję, że mnie tu zabrałeś –
delikatnie musnęła jego policzek. Zanim zdążył zareagować, odsunęła się i
usiadła na krześle, które przytrzymał dla niej kelner. Jak w transie, usiadł
naprzeciw niej, czując, że ma zbyt opięte spodnie. Reaguję jak dzieciak,
pomyślał zaskoczony.
- Musisz mi pomóc – uśmiech błądził
po twarzy Cateriny – wszystko ma takie zawiłe nazwy. Nie chciałabym się
skompromitować – powiedziała, przesuwając palcem po brzegu menu, a on prawie
poczuł ten dotyk.
- Na co masz ochotę? – spytał,
siląc się na obojętny ton.
Uniosła
lekko jedną brew, co wywołało w nim falę gorąca, niebezpiecznie zmierzającą w
dół, do miejsca, które i tak już go uwierało. Czy ona z nim flirtowała?
- Coś lekkiego – powiedziała
wreszcie – myślałam o drobiu, ale może być też ryba. Tylko bez trufli – dodała
– nie sądzę by były potrzebne.
Tego
już za wiele, pomyślał skonsternowany, to powinna być moja rola. Pochwycił jej
spojrzenie i… ugrzązł, nie mogąc zebrać myśli. Jej oczy wydawały się zielone
przy skąpym świetle zachodzącego słońca. Dyskretne oświetlenie restauracji
podkreślało jeszcze ich barwę. Patrzyła na niego ze spokojem, tylko tajemniczy
uśmiech, co chwila rozjaśniał jej twarz, zdradzając, że myśli nie tylko o
jedzeniu. Przechyliła głowę i odgarnęła włosy, a on sięgnął po szklankę z wodą,
bo nagle wydało mu się, że ma w gardle pustynię.
- Dobrze – powiedział po chwili –
poprosimy o pomoc kelnera. Ja też jeszcze nie wiem, co będę jadł tego wieczoru.
Waham się między krwistym stekiem i delikatną piersią w miodzie.
Delikatny
rumieniec, jaki pojawił się na jej twarzy, powiedział mu, że spodobało jej się
porównanie. Nie spuściła wzroku, ale przykryła nieco oczy rzęsami. Miała
długie, ale delikatne, naturalne rzęsy. Spojrzał niżej, na usta, lśniące i
koralowe. Tego wieczoru miał zamiar spróbować tych ust. Być może, że czegoś
jeszcze? Jak na razie wysyłała aż nadto oczywiste sygnały.
Kelner
zjawił się gdy tylko zamknęli karty.
- Pani chciałaby coś lekkiego,
może drób? – Fabrizio skierował wzrok na kelnera. Nie chciał się rozpraszać
przy zamówieniu. Włoch idzie do restauracji, nie tylko po to, by zjeść, ale by
odczuć całą gamę przyjemności z zamawiania, dobierania wina, kosztowania
potraw. To swoista gra między kelnerem a gościem.
- Oczywiście mamy wyśmienity
drób, ale może skusi się pani na wołowinę? Mamy doskonałe polędwiczki z manzo ze świeżymi kurkami. Podajemy je
bez sosu, który jest zbyt ciężki, tylko z ziołami i kolorowym pieprzem.
Proponuję do tego grillowane warzywa i sałatę. – kelner, co nie uszło uwadze
Fabrizia, po prostu pożerał Caterinę wzrokiem.
- Zabrzmiało to tak kusząco, że
nie potrafię odmówić – powiedziała gdzieś pomiędzy niego i kelnera, ale Fabio
mógłby przysiąc, że obaj poczuli się podobnie, jakby obiecano im prezent.
- Doskonały wybór, signorina (panno), nie będzie pani
zawiedziona – kelner powiedział to z zachwytem – A dla pana? – zwrócił się
uprzejmie do Fabrizia
- Dla mnie stek – powiedział
chłodno. „Signorina”? – krwisty –
dodał po chwili. – I butelkę Prunotto di
Barolo
- Oczywiście. Czy życzą sobie
państwo przystawki? – kelner natychmiast przyjął ugrzecznioną postawę –
proponuję szparagi z octem balsamicznym o aromacie trufli, Bresaura z
truskawkami na rukoli, szynka parmeńska z figami…
Fabrizio
patrzył, jak Caterina przesuwa palcem wskazującym po brodzie, tuż pod dolną
wargą i zastanawiał się, jakby jej smakowały truskawki albo figi. Jak ona by
potem smakowała? Zauważył, że nie ma na palcu obrączki, choć przysiągłby, że
jeszcze w samochodzie ją miała.
- Weźmiemy Bresaurę i szynkę z
figami, Signora (pani) nie chce
trufli – powiedział powoli, kładąc nacisk na słowo „Signora” – zgadza się? – spojrzał na Caterinę, która kiwnęła głową
z uśmiechem.
- Deser? – kelner spojrzał na nią
z nadzieją.
- Z pewnością – odparła,
podnosząc wzrok na kelnera – ale musimy się najpierw naradzić – powiedziała
tajemniczo, jakby chodziło o sprawę najwyższej wagi.
- Oczywiście – spłonął rumieńcem
pod jej wzrokiem i czym prędzej się oddalił - Przywiązujecie wielką wagę do
określeń pani i panna? – spytała niewinnym tonem, kiedy zostali sami.
- Dosyć dużą – kącik ust mu
drgnął. Zauważyła. - Dlaczego pytasz?
- Jakiego, twoim zdaniem,
powinnam używać określenia, mówiąc o sobie? – pochyliła się lekko do przodu, a
włosy odgarnięte na jedną stronę, wysunęły się zza ucha i spłynęły miękko w
przód, osłaniając policzek. Miał taką ochotę sięgnąć i odgarnąć je, a potem
wsunąć dłoń głębiej, pod ucho, aż na kark.
- Właściwie… – zastanowił się i
spojrzał na jej dłonie. Nagle sięgnął przez stół i ujął jej lewą dłoń w swoje –
możesz używać obu określeń. Ty decydujesz – powiedział niskim głosem. Wydawało
mu się, że zadrżała. Szybko spojrzał jej w oczy. Były ciemne, prawie nie
widział tęczówek. O tak, teraz był pewien, że pragnęła go tak, jak on jej. Ta
myśl sprawiła, ze całe opanowanie diabli wzięli. Czuł, że ma erekcję i jeśli
natychmiast nie porozmawia o czymś neutralnym, to ciężko mu będzie wytrzymać do
końca kolacji.
Ratunek
nadszedł wraz z kelnerem, który postanowił zapracować na napiwek i w
ekspresowym tempie podał ich przystawki i wino. Fabrizio patrzył, jak Caterina
delektuje się kawałkami cieniutko pokrojonej wołowiny i truskawkami z pieprzem.
Połączenie smaków było egzotyczne, ale jej odpowiadało.
- Mmm, to jest pyszne –
stwierdziła, oblizując koniuszkiem języka usta, do których przylgnęły
kawałeczki grubo mielonego pieprzu – ciekawe połączenie.
- Coś mi to przypomina –
powiedział, nie spuszczając wzroku z jej ust – słodycz z odrobiną pieprzu.
Zaśmiała się
cicho. Spojrzała na niego tak, że zrobiło mu się gorąco.
- Chcesz spróbować? - spytała i
zaczęła powoli zawijać kawałek truskawki w skrawek wołowiny – Chyba, że w takim
lokalu to nie wypada – powiedziała, nie podnosząc wzroku znad talerza.
- Do diabła z tym, co wypada – zastanawiał
się, jak udało mu się to powiedzieć, skoro wcześniej wypuścił z płuc całe
powietrze. Wziął ostrożnie do ust to, co podała mu na widelcu. Jadł to chyba ze
sto razy, ale nigdy nie smakowało tak dobrze.
- Chcesz spróbować mojego? – zdał
sobie sprawę z gry słów, kiedy już to powiedział, ale oboje byli tak podnieceni,
że tylko uniósł znacząco brew.
- Mogę spróbować – odparła i
zsunęła zębami kawałek szynki owinięty wokół ćwiartki figi, który podał jej na
swoim widelcu – mmm, jeszcze lepsze. Słona figa – powiedziała powoli wpatrując
się w niego. Oczywiście wiedziała, ze figa po zmianie jednej zaledwie litery
może oznaczać cipkę, ale nie była w stanie się powstrzymać. Teraz czekała na
jego reakcję i doczekała się.
Przełknął
z trudem i poprawił się na krześle, jakby nagle stało się strasznie niewygodne.
- Państwa wołowina – kelner
zjawił się nie wiadomo skąd, a może po prostu oni byli zbyt zajęci sobą, by go
zauważyć – czy przystawki smakowały?
- Jeśli danie główne będzie
równie dobre jak przystawka, to obawiam się, że będę musiał przejść do deseru
szybciej, niż planowałem – mam ochotę na ciebie, mówił jego wzrok, kiedy
zawiesił go na odsłoniętym ramieniu Katarzyny.
Z
pasją odkroiła kawałek mięsa i wsunęła go do ust. Gdyby ktoś zapytał ją o
zdanie, to w tej chwili nie potrafiłaby powiedzieć, czy jej smakowało. Czuła na
sobie palący wzrok, który co chwila prześlizgiwał się po jej ciele i było jej
naprawdę wspaniale. Pożądanie, z jakim na nią patrzył Fabio było lepszym
afrodyzjakiem, niż wszystkie trufle świata. Pociągnęła spory łyk wina, które
przyjemnie podrażniło jej podniebienie. Po raz pierwszy, od śmierci Roberta,
czuła, że pragnie mężczyzny i w dodatku ten mężczyzna był na wyciągnięcie ręki.
Jadła powoli, przeżuwając każdy kęs i rzucała mu od czasu do czasu spojrzenie,
pod którym topniał jak wosk. Gdyby powiedziała, że chce iść do pokoju,
pobiegłby za nią, jak napalony nastolatek. Myśl, że jeden z bardziej pożądanych
singli we Włoszech siedział teraz z nią i obmyślał w jakiej pozycji ją przelecieć,
sprawiała jej perwersyjną przyjemność. Niech to jeszcze trochę potrwa, zanim
pójdziemy do łóżka, pomyślała. Potem mogę się grzecznie opalać razem z jego
gośćmi na jachcie. Nie miała wątpliwości, że jutro czar pryśnie, ale tej nocy
było „tu” i „teraz”.
Kończyli
już prawie jeść, kiedy z głównej sali dobiegły ich dźwięki muzyki i po chwili
ciepły męski głos oznajmił, że parkiet i muzyka „na żywo”, jest do dyspozycji
gości.
- Zatańczysz? – spytał Fabrizio,
czując, że ryzykuje uszkodzeniem swojej męskości, jeśli taniec będzie szybki.
- Chętnie – odparła Caterina i
odłożyła sztućce. Uwielbiała tańczyć, a w tej chwili miała ochotę poczuć na
sobie dłonie Fabia.
Wstał,
zapinając guzik marynarki i podał jej dłoń. Miał wrażenie, ze jej wzrok
prześliznął się po nim zdecydowanie niżej, niż nakazywała przyzwoitość i
natychmiast na to zareagował. Czy ona nie miała litości? Szła jakieś dwa kroki
przed nim i Fabio zauważył ukradkowe spojrzenia, jakie posyłali jej mężczyźni,
siedzący przy najbliższych stolikach. Więc nie tylko on zwrócił na nią uwagę,
ale tylko on miał do niej prawo, pomyślał z dumą. Weszli na parkiet, gdzie już
tańczyły dwie pary i Caterina odwróciła się. Położył jej rękę na biodrze a ona
oparła się o niego, tak że poczuł jej ciepło przez warstwy dzielącego ich
materiału. Miał gdzieś, czy wyczuła, jaki jest napalony. Wolną dłoń oparła mu
na ramieniu i ich twarze znalazły się blisko. Wdychał zapach jej włosów, muskał
delikatnie jej policzek i rozkoszował się gładkością jej skóry. Piosenka się
skończyła, ale oni nie zmieniali pozycji i czekali. Zabrzmiało „Sempre, sempre”
i oboje zgodnie dopasowali się do rytmu. „Come vorrei vorrei volerti meno. Come
si fa? Bella come sei...” (Jak bardzo chciałbym, chciałbym chcieć
Cię mniej. Jak to zrobić? Jesteś taka piękna…), słowa wciskały się w jego
myśli. Poczuł jak dłoń Cateriny przesuwa się na jego kark i z gardła dobył mu
się cichy pomruk, gdy przesunęła paznokciami po skórze. Jezu, ale miał ochotę
wpić się w jej usta, sięgnąć językiem głębiej… Bezwiednie przyciągnął ją
mocniej do siebie, przyciskając jej biodro do… Jezu, miał potężny wzwód.
Odchyliła się lekko i musnęła ustami kąt jego żuchwy, a potem otarła się o
niego biodrami. Tańczyli, więc nikt poza nim nie widział w tym nic niezwykłego,
ale on poczuł nagle ucisk w gardle. Nie mógł dłużej ignorować natury, bo gotowa
była przejąć kontrolę nad jego fiutem.
Katarzyna
uśmiechała się pod nosem, gdy prowadził ją między stolikami. Nie miała zamiaru
dłużej się nad nim pastwić. Chciała go poczuć w sobie i to jak najprędzej.
Wyraziła żal, że nie może skosztować wspaniałych lodów z owocami, ale espresso
w zupełności jej wystarczy i patrzyła z satysfakcją, jak Fabrizio wychyla filiżankę
jednym haustem i daje kelnerowi sowity napiwek za rekordowy czas podania kawy. Drogę do windy pokonali,
trzymając się za ręce.
- Jak się czujesz? – spytał,
kiedy czekali na windę.
- Jak w filmie – szepnęła
zmysłowo, mając w pamięci „Turystę”, a we krwi prawie pół butelki wina.
- Jak w filmie? – powtórzył,
przysuwając się bliżej, kiedy drzwi windy zasunęły się za nimi.
- Tak – spojrzała na niego
szeroko otwartymi oczami – przecież o to chodziło, prawda? Luksusowe stroje,
drogi hotel, kolacja przy świecach… - wyliczała – to wszystko miało mnie
oczarować i… oczarowało.
To
było jak kubeł zimnej wody. Więc nie on był powodem jej stanu, ale… oprawa?
Poczuł się, jakby dała mu w twarz.
- Naprawdę tak sądzisz? – jego
głos był zupełnie inny, głuchy i Katarzyna aż zadrżała pod jego wpływem.
- A nie jest tak? – odpowiedziała
pytaniem na pytanie.
Drzwi
windy rozsunęły się cicho. Wyszła pierwsza i zrobiła kilka kroków w kierunku
swojego pokoju. Myślała, ze pójdzie za nią, ale on został w tyle, więc
odwróciła się skonsternowana. Była pewna, że jej pragnął i ona go pragnęła,
bardziej niż była gotowa przyznać.
- Nie, ale cieszę się, że Ci się
podobało – wygłosił formułkę, która pewnie miała ją udobruchać, ale odniosła
wprost przeciwny skutek. To nie do wiary, że był aż tak czuły na punkcie swojej
męskości. On i kompleksy?
- Och, przepraszam, że uraziłam
twoje Ego – powiedziała ze złością – Tak czy inaczej, dziękuję za kolację i za
taniec. Naprawdę mi się podobało – czuła, że jeszcze chwila i głos zacznie jej
drżeć – Dobranoc.
Dotknęła
kartą magnetyczną zamka, modląc się w duchu, by zadziałała za pierwszym razem.
- Dobranoc, Caterina. – usłyszała
jeszcze, nim drzwi się za nią zamknęły. Nie mogła uwierzyć, że jej nie
zatrzymał.
- Głupi dupek – wymamrotała pod
nosem – głupi, zakompleksiony makaroniarz z małym fiutem! – i ze złością
odsunęła zamek w sukience. Kiedy została tylko w bieliźnie i szpilkach,
spojrzała na swoje odbicie w lustrze i przegięła się w pasie, odchylając głowę.
Przez koronkowy stanik bez ramiączek przebijały sterczące sutki, a cienkie
majteczki nie były w stanie wchłonąć już ani odrobiny więcej wilgoci, którą
czuła między nogami. – Twoja strata, palancie! – wysyczała i poszła do
łazienki.
Fantastyczne opowiadanie,
OdpowiedzUsuń