Katarzyna szła na kolację z
mieszanymi uczuciami. Teraz czuła się trochę nieswojo w koszulce na ramiączkach
i krótkich spodenkach. Narzuciła wprawdzie na wierzch szlafrok, ale i tak
wydawało jej się, że jest nieubrana. Concetta trajkotała jak najęta i wciąż
przepraszała, że mówi za szybko, ale nie pamięta, że Katarzyna nie jest
Włoszką. Kiedy wreszcie poszła prasować sukienki, które pomięły się w walizce,
Katarzynie udało się zadzwonić do Karoliny. Wszyscy dotarli bezpiecznie do
domu. Karolina wysłuchała mocno okrojonej relacji z pobytu w Wenecji oraz opisu
jachtu i zapowiedziała jeszcze raz, że Katarzyna ma się wyszaleć i wybawić do
upadłego. Obiecała też zajrzeć do mieszkania przyjaciółki.
- Mam prośbę – powiedziała po
namyśle Katarzyna – zabierz stamtąd mojego laptopa, ale postaraj się, żeby nikt
nie widział, że go wynosisz, OK.?
- Kaśka, co się dzieje? –
Karolina natychmiast zrobiła się czujna
- Nic, ale rozmawiałam z
ochroniarzem Fabrizia i on zasugerował, że z tym laptopem coś jest nie tak, więc
wolę, żeby był bezpieczny u Ciebie w kancelarii. Poza tym chciałabym, żebyś
przesłała mi listę kontaktów, bo w moim telefonie mam na razie z pięć numerów,
poza Twoim. – Katarzyna zignorowała niepokój w głosie Karoli.
- Odezwij się jutro, dobra?
Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o Twojej komórce – westchnęła ciężko,
cmoknęła do telefonu i rozłączyła się.
Katarzyna
poczuła cudowny zapach i zaburczało jej w brzuchu. Zjadła jabłko, ale nadal
była głodna. Weszła do jadalni, gdzie czekał już na nią Fabio. Miał na sobie
krótkie spodenki i białą bawełnianą koszulkę, jednym słowem… był w piżamie.
- Miało być w piżamie – powiedział
rozchylając jej szlafrok. Ale gdy jego wzrok padł na koszulkę na cienkich
ramiączkach, ledwie zakrywającą piersi z rysującymi się dość wyraźnie brodawkami,
natychmiast otulił ją szlafrokiem – Na razie zostaniemy tak – powiedział.
- Też tak myślę – odparła
zmieszana.
Usiedli
na zewnątrz, przy zastawionym na dwie osoby stole. Siedzieli naprzeciw siebie,
tak, że Katarzyna miała przed oczami rufę i bezkres wody. Oświetlały ją ciepłe
czerwonozłote promienie zachodzącego słońca.
- Ale pięknie – westchnęła.
- Ja mam lepszy widok – Fabio
oblizał się koniuszkiem języka – Jemy! – zawołał wesoło, patrząc na kogoś za
plecami Katarzyny i zacierając ręce.
Do
stołu podeszła korpulentna, pogodna kobieta około czterdziestki. Miała na sobie
uniform, jak reszta załogi i dobrany biały fartuszek. Gęste włosy związała w
węzeł na karku. – Jestem Andrea – powiedziała z uśmiechem. Niosła tacę
zastawioną zimnymi przystawkami: oliwkami, mozzarellą, szynką parmeńską,
papryczkami i pomidorkami w oliwie, wypełnionymi solonym serem. Po chwili
doniosła ciepłe pieczywo pachnące ziołami.
- Boże, jestem w raju –
westchnęła Katarzyna, patrząc na to wszystko.
- Poczekaj na danie główne –
zaśmiał się Fabio – dziś jemy lazanię.
Oboje
byli głodni, więc jedli w milczeniu i dopiero po dłuższej chwili, Katarzyna
stwierdziła, że nie podano suszonych pomidorów.
- Ostatnio Ci nie smakowały –
Fabio wzruszył ramionami – jest mnóstwo innych smakołyków.
- Zawsze starasz się dopasować do
swoich gości? – spytała, mrużąc oczy
- Prawdę powiedziawszy, to chyba
nie – zastanowił się – nie, na pewno nie.
Zaskoczyła
ją odpowiedź. Spodziewała się raczej, że powie coś o uprzejmości i o konieczności dostosowania się.
- Nie lubię się dostosowywać –
stwierdził, widząc jej zaskoczenie - Dużo pracuję i zmiana nawyków mnie
rozprasza. Wolę, kiedy inni dopasowują się do mnie.
Obraz
siebie, który jej przedstawiał, zupełnie nie pasował do tego, jaki ona sobie
powoli malowała. Z pewnością, nie starał się upiększać swojego wizerunku. Znał
swoje wady i mówił o nich otwarcie. Ceniła to. I potrafił przyznać się do
błędu.
- Opowiedz mi o swoich gościach –
powiedziała. Opowiedz mi o sobie i swojej rodzinie, pomyślała.
- Nie ma o czym opowiadać –
machnął ręką – Zaprosiłem szwagra z córkami, bo są w wieku Vanessy i dobrze się
razem bawią. Przyjechał z przyjaciółmi i ich dziećmi. Dzieci były fantastyczne,
ale dorośli? Szkoda gadać! Sama widziałaś. Niestety moja siostra nie mogła z
nimi przyjechać, podobnie jak moja matka.
- Och, coś się stało? – wyrwało
jej się. Boże, wypytuję go, skarciła się w duchu.
- Nie, nic złego. Moja siostra
oczekuje dziecka i mama została z nią w Mediolanie. Tam mieszkają. Nie
powiedzieliśmy jej o Vanessie. Jest w ostatnim miesiącu i woleliśmy nie
ryzykować. – Fabio nagle zamilkł.
- Dobrze zrobiliście – Katarzyna
starała się ukryć, jakie ta wiadomość zrobiła na niej wrażenie. Trzecie
dziecko, pomyślała – Ile ma lat? – spytała szybko
- Trzydzieści osiem. Długo
przebierała w kandydatach – powiedział z sarkazmem – i w końcu wybrała. Moim
zdaniem fatalnie. Ten facet się bawi, jakby jutro świat miał się skończyć, ale
póki ona jest zadowolona, nic nie mówię.
- Bardzo ją kochasz, prawda? –
Katarzyna starała się za wszelką cenę oderwać myśli od ciąży i dzieci.
- Bardzo. Chciałbym, żeby Vanessa
była do niej podobna. Staram się, żeby Alessandra uczestniczyła w wychowaniu
mojej córki, kiedy to tylko możliwe. Na szczęście mieszkają obie w Mediolanie.
– Fabrizio zamyślił się – Moja siostra uważa, że powinienem zabrać Vanessę do
siebie.
- A co na to Valeria? –
Katarzynie nie mieściło się w głowie, że mogłaby oddać mu córkę.
- Nie sądzę, żeby robiła
trudności. Vanessa i tak więcej czasu spędza z moją siostrą i mamą, niż z
Valerią. Ona nie ma cierpliwości do Vanessy.
- Co ty mówisz? – Katarzyna nie
była pewna, czy powinna tego słuchać, ale najwyraźniej on miał ochotę jej o tym
opowiedzieć, a ona chciała, żeby mówił. Chciała wiedzieć o nim jak najwięcej.
- Mówię, że Valeria jest
niedojrzała do wychowania córki. Poza tym pokazuje Vanessie świat, którego
nienawidzę. Moja siostra skończyła historię sztuki i prowadzi z koleżanką galerię,
mimo, że jej mąż zarabia górę pieniędzy. Valeria pokazuje jej drogę, która dla
mnie jest nie do przyjęcia. Nie chcę, żeby moja córka wyrosła na pustą lalę,
która tylko trwoni pieniądze – wyrzucił z siebie – albo szuka bogatego męża.
- Raczej nie będzie musiała –
Katarzyna ugryzła się w język, ale było za późno. Fabio spojrzał na nią
dziwnie. – Chodzi o to, że jest dzieckiem z zamożnej rodziny i nie musi niczego
robić, żeby mieć zapewnione wygodne życie. Trzeba w niej rozwijać pasje,
zainteresowania. Niech robi to, co lubi... – umilkła na chwilę. Ale zabrnęłam,
pomyślała. – Nie mam doświadczenia w tej kwestii – powiedziała w końcu – ale
wydaje mi się, że skoro patrzy na Ciebie i Twoją siostrę, to ma dobre wzorce.
Jest bystrym dzieckiem.
- To prawda – uśmiechnął się
ciepło – ale ja jestem nieobiektywny, prawda?
- Prawda – przyznała. Widać było,
że kocha to dziecko jak wariat – Nie myślałeś nigdy, że ktoś może „zapolować”
na nią? - spytała
Fabio
spojrzał na nią zaskoczony. Przez dłuższą chwilę przetrawiał jej słowa. W końcu
uniósł głowę i spojrzał jej głęboko w oczy – Nie pomyślałem o tym – powiedział szczerze.
- To działa w dwie strony –
odparła – faceci też polują na posagi, a Twoja córka będzie miała duży posag –
pociągnęła łyk wina, aby zyskać na czasie. Ta rozmowa robiła się coraz
trudniejsza. – Pieniądze kuszą – dodała i westchnęła.
- To prawda – powiedział dziwnie
smutnym głosem – to niestety prawda – powtórzył – Ale szczęścia nie da się na
nich zbudować…
- Pewnie masz rację, ale z pasją
też trzeba uważać – westchnęła znowu. Oni oboje z Robertem wykonywali swoją
pracę z pasją i do czego ich to doprowadziło? Brak czasu na dzieci, na urlop,
dla siebie… - Ja wykonuję podobno jeden z najpiękniejszych zawodów świata i co?
– powiedziała ze złością - Nie mam czasu dla siebie, nie mam dziecka, rodziny...
A szczęście? Szczęście jest chwilowym stanem ducha. Zwykle w chwili, gdy
jesteśmy szczęśliwi, wcale sobie tego nie uświadamiamy. Dopiero kiedy mija, odkrywamy,
że było.
Spojrzał
na nią wzrokiem, pod którym zadrżała. Jakby ktoś nagle zajrzał do wnętrza jej
duszy, na samo dno. Wydało jej się, że w jego oczach zobaczyła ból, cierpienie,
ale także jakieś dziwne ciepło. Nie mogła oderwać od niego wzroku, jakby ją
sparaliżowało. Bała się odetchnąć głębiej, aby nie spłoszyć tego, co działo się
między nimi. Nie wypowiedzieli ani słowa, a miała wrażenie, że poczuła cały
jego ból po stracie żony, że on zobaczył jej ból, że go poczuł i zrozumiał.
Za
jej plecami rozległ się hałas i nagle oboje się poruszyli. Magia prysła.
Katarzyna zamknęła oczy i odchyliła głowę. Boże, pomyślała, co się ze mną
dzieje? To miał być letni romans bez znaczenia. Nagle poczuła ciepłe dłonie,
ujmujące jej dłoń i przyciskające ją do szorstkiego policzka. Spojrzała przed
siebie. Fabio miał przymknięte oczy i udręczony wyraz twarzy. Tulił się do jej
dłoni, jakby szukał w niej ukojenia. Nie odrywając palców od jego policzka,
wstała, opierając się drugą ręką o stół. Nachyliła się i pocałowała go w czoło.
Wyciągnął głowę i pocałował z czułością w usta. Dopiero po chwili uwolnił jej
rękę i pozwolił usiąść. Katarzyna zdała sobie nagle sprawę, że nie są sami.
Odwróciła się trwożnie i napotkała spojrzenie Andrei. Jednak nie było w nim
niczego niepokojącego, ani niezdrowej ciekawości. Kobieta w uniformie patrzyła
na Katarzynę pogodnie, jak na przyjaciela. Poczuła się swobodniej.
- Czy możemy podać lazanię? –
spytała z uśmiechem Andrea.
- Tak, oczywiście – Fabio powrócił
do swojego zwykłego tonu. Tylko patrzył na Caterinę inaczej. Widział ją
inaczej. Nie mógł jeszcze określić, na czym polegała różnica, ale wiedział na
pewno, że coś się zmieniło. I ta zmiana mu odpowiadała.
Do
jadalni wkroczył niewysoki mężczyzna z rumianą twarzą i pokaźnym brzuchem. Mimo
tuszy poruszał się zadziwiająco sprawnie. Był w nieokreślonym wieku, mógł mieć
zarówno 40 jak i 50, a nawet więcej lat.
- No, Pietro, pokaż, co tam
nakombinowałeś tym razem – Fabio wyciągnął szyję i wciągnął zapach, unoszący
się nad półmiskiem z lazanią. Na twarzy pojawił mu się uśmiech – dobrze
pachnie! Caterina poznaj Pietro, naszego kucharza.
- Bardzo mi miło – Katarzyna
odwróciła się w jego stronę – proszę wybaczyć strój, ale z drugiej strony,
cieszę się, że taki drobiazg, jak plama na sukience, nie zakłóci mi
przyjemności jedzenia.
- Prawdziwa dama, pozostaje damą
również bez ubrania! – Pietro skłonił się z wdziękiem – Z przyjemnością panią
nakarmię.
Lazania
okazała się niebiańsko dobra, jak określiła ją Katarzyna. Upewniwszy się, że
Pietro się nie obrazi, jeśli zrezygnuje z deseru, poprosiła o dokładkę. W
międzyczasie słońce skryło się za horyzontem i Andrea przyniosła lampiony ze
świecami, które rozstawiła na stole tak, że nie musieli zapalać światła.
Katarzyna przesiadła się do Fabia, siedzącego na kanapie i usadowiła się obok
niego z podwiniętymi nogami. Pietro zaparzył im doskonałe espresso i przyniósł
osobiście limoncello własnego wyrobu.
- Podbiłaś jego serce tą dokładką
– Fabio spojrzał na Katarzynę i odgarnął niesforny kosmyk z jej twarzy –
nieczęsto dostajemy tę ambrozję – podniósł w górę wąski kieliszek z gęstym
żółtym płynem – Salute! – zawołał w
stronę Pietro i wypił trochę, delektując się smakiem.
Katarzyna też upiła
odrobinę limoncello ze smukłego
kieliszka. Było mocne, ale dobrze smakowało i pachniało skórką z cytryny. Słońce
zamknięte w butelce, pomyślała. Byłoby wspaniałe na samotne jesienne wieczory.
Mogłaby otulić się kocem i zaszyć na balkonie, sącząc ten napój z maleńkiego
kieliszka, rozmarzyła się. Jeszcze do końca tego roku będzie miała widok na
gwiazdy, potem zasłoni je sąsiedni budynek. - Szkoda, że nie możemy oglądać
gwiazd – westchnęła.
- Dlaczego nie możemy? – Fabio
podniósł ze stołu niewielkie urządzenie przypominające komórkę – Antonio,
możesz wygasić nam światło na dziobie? – odsłuchał odpowiedzi i wziął Katarzynę
za rękę – Idziemy – powiedział wesoło – Andrea, przynieś nam na dziób trochę
owoców i coś do picia.
Weszli
na najwyższy pokład, z którego wcześniej podziwiali Wenecję. Teraz było tam
ciemno, tylko na samym szczycie masztu lśniło silne światło. Schody miały
również swoje małe lampki, które wskazywały im drogę. Na miejscu Fabio otworzył
skrzynię z drewna podobnego do tego, którym był wyłożony pokład i wyjął z niego
kilka miękkich ręczników i polarowy pled. Rozłożyli ręczniki na leżankach ustawionych
obok siebie. Po chwili przyszła Andrea z tacą, na której stały szklanki,
kieliszki, butelka z wodą mineralną i limoncello.
Był też talerz z ogromną kiścią winogron. Fabio ustawił to na stoliku koło
swojej leżanki. – Mamy prowiant, aż do rana – uśmiechnął się do Andrei – nie
będziemy Cię już niepokoić – dodał.
Ułożyli
się wygodnie, narzucając na siebie pled, bo morska bryza była chłodna i
nasycona wilgocią. Katarzyna oparła głowę na zwiniętym w rulon ręczniku i
patrzyła na gwiazdy układające się w zawiłe gwiazdozbiory. Ileż to razy leżeli
tak z tatą na trawniku przed domem i oglądali sierpniowe niebo? Mama siłą
ściągała ich do domu. Czasem musiała ich budzić, bo zasypiali zmęczeni po całym
dniu.
- Kiedy byliśmy mali i nie
chcieliśmy spać, mama zabierała nas na taras domu i oglądaliśmy niebo – Fabio
wpatrywał się w gwiazdy – leżeliśmy tak długo, aż zasypialiśmy i wtedy zanosiła
nas do łóżek. Ojciec uważał to za wariactwo, ale mama znała się na gwiazdach i
potrafiła o nich opowiadać godzinami. Myśleliśmy, że to bajki, ale potem w
szkole odkryłem, że ona naprawdę sporo wiedziała na ten temat. Potem, na kursie
nawigacji miałem o wiele mniej nauki niż inni.
- Jesteś żeglarzem? – zdziwiła się Katarzyna
- Zaczynałem od jachtów
żaglowych, potem nauczyłem się prowadzić jachty motorowe, a teraz czasem Pat
pozwala mi poprowadzić nawet to – klepnął pokład – choć źle to znosi. Jest
bardzo przywiązany do tej łodzi.
- Trudno się dziwić, to piękny
jacht. Mogłabym na takim zamieszkać – westchnęła Katarzyna
- Też o tym myślałem, ale jestem
związany z Turynem – Fabio przekręcił głowę tak, by widzieć twarz Cateriny –
Kiedyś „Stella Marina” stała w Genui i częściej na niej bywałem, ale tamta okolica
jest inna. San Remo, Monaco… Valeria je uwielbia. Co roku Pat przeprowadza tam
„Stellę” i Valeria z koleżankami mają dwa tygodnie dla siebie – zaśmiał się
cicho. Zrobił w tym roku to, co powinien zrobić już dawno. – Tym razem same
będą musiały zapłacić za porty, więc przypuszczam, że popływają tylko tydzień.
Zresztą one nie pływają, one „mieszkają” na jachcie.
- Nie mów, że wytłumaczyłeś to
kryzysem – Caterina zachichotała.
- Owszem – znów się zaśmiał, jak
z dobrego żartu – Ale sama pomyśl, w zeszłym roku zapłaciłem za dwa dni w
Monaco tyle, co za całą zimę w Chorwacji. Nie sądzisz, że to przesada?
- Nie mam pojęcia, ile kosztuje
coś takiego, bo z medycyny nie da się wyciągnąć takich pieniędzy, nawet gdyby
człowiek „zapracował” się na śmierć – powiedziała ubawiona jego oburzeniem –
Ale muszę przyznać, że to co mówisz, ma sens. Przypuszczam, że nie płaci Ci za
czarter?
Wzniósł
oczy ku niebu. Valeria za nic nie płaciła, a on się nie targował. Tym razem też
mógł zapłacić, stać go. Może gdyby nie odnosiła się do pieniędzy z taką
ostentacyjną ignorancją, postąpiłby inaczej? Spojrzał na Caterinę i zobaczył,
że przygląda mu się uważnie – Co zrobiłem? – spytał niepewnie. Odpowiedziała mu
tylko uśmiechem, co jeszcze bardziej zbiło go z tropu. O co chodziło?
Powiedział coś nie tak? Nadal się uśmiechała – Powiesz mi, o co chodzi? – spytał
z narastającą frustracją w głosie – Powiedziałem coś?
- Nie! Tak! – zaczęła niepewnie
– Och, Fabio, wiem, że jest między nami
bariera językowa i brakuje mi słów, ale muszę Ci to powiedzieć – zamilkła na
chwilę, a on zmartwiał. Bał się nawet pomyśleć, co chciała mu wyznać. –
Oczywiście wiem, że to nie jest żadna relacja, tylko krótkie wakacje bez
obietnic… – odetchnął w duchu. Miał ochotę ją pocałować, była taka piękna,
kiedy się uśmiechała. Dopiero teraz zauważył, że ma wyjątkowo lśniące oczy, ale
ona nagle oparła głowę na jego piersi – ale powiedziałeś tak wiele, że poczułam
się, jak ktoś ważny… – głos jej drżał – Ważny dla Ciebie… Wiem, że to głupie…
Możesz się śmiać, nie obrażę się – dodała szybko – Chodzi o to, że po
wczorajszej nocy myślałam, że będziesz chciał tylko… no wiesz, a Ty rozmawiasz
ze mną, jak z przyjaciółką… - pociągnęła nosem i dotarło do niego, że płakała.
- Caterina – gładził jej włosy i tulił do piersi. Kompletnie go rozbroiła. Nie
spodziewał się czegoś takiego. Gdybym teraz zaczął ją całować albo pieścić,
pomyślał, byłbym ostatnim draniem. – Caterina mia piccola (moja maleńka) –
wyszeptał z czułością. Westchnęła głęboko i objęła go, przytulając się mocniej.
Leżał, gładząc jej głowę i kark, i wpatrywał się w niebo nad nimi. Wydała mu się
taka bezbronna i krucha.
- Przepraszam – wyszeptała,
pociągając nosem – nie powinnam… - Coś w niej pękło. Nie zdawała sobie sprawy,
że od roku nie rozmawiała tak szczerze z nikim poza Karolą. Chciała unieść
głowę, ale Fabio przytulił ją mocniej.
- Zostańmy tak – powiedział i
pocałował ją w czubek głowy, a potem otulił pledem.
- A jeśli zaśniemy? – spytała sennie
- Nie zaśniemy, a jeśli nawet, to
co? – uśmiechnął się, choć wiedział, że ona tego nie widzi – nikt nam nie może
zabronić tu spać.
Szum
morza i niski pomruk silników wkrótce ich ukołysał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz