Katarzyna obudziła się z bólem
głowy i spojrzała z niechęcią w okno. Przez niedosunięte rolety sączyło się
światło słoneczne, tworząc na kołdrze nieregularne świetliste wzory. Poprzedniego
wieczoru opróżniły z Baśką całą butelkę nalewki, roztrząsając wszystkie za i
przeciw… Wydarzenia poprzedniego dnia nie napawały jej optymizmem. Jeszcze
przed południem, podczas rozmowy z Łucją, wszystko wydawało jej się takie
proste. Wieczór zagmatwał wszystko i Katarzyna niczego nie była już pewna.
Wciąż powracały do niej słowa Kity i ta opinia… Coś było nie tak, czuła to.
Dokumenty, które miała, nie mogły być aż tak ważne! Nawet ona potrafiła to
ocenić. Albo tam jest coś jeszcze, albo oni myślą, że jest. Przekręciła głowę i
wpatrywała się tępo w sufit. Brakowało jej miarowego oddechu, brakowało jej
gorzkawego zapachu wody kolońskiej, brakowało jej ciepłego pocałunku na „dzień
dobry”, brakowało jej… wszystkiego. Przekręciła się na bok i przygarnęła do
siebie poduszkę, obejmując ją ramionami, jak ukochanego. Zamknęła oczy i
przywołała obraz orzechowych oczu i niskiego lekko ochrypłego głosu… Jej ciało
zareagowało natychmiast. Potarła policzkiem gładką powierzchnię jaśka i nagle
poczuła pod powiekami łzy. Tak strasznie tęskniła… Z każdym dniem, z każdą
godziną, coraz bardziej. W piątek była jak ogłuszona, na wpół świadoma tego, co
się stało, ale w miarę upływu czasu, wszystko nabierało ostrości. Myśli o Fabio
początkowo napawały ją smutkiem, ale teraz po prostu bolały i było to odczucie
tak bardzo fizyczne, jak tylko można sobie wyobrazić. Szlochała cicho w
poduszkę, tak, by nikt tego nie usłyszał. Miała nadzieję, że z czasem oswoi się
z pustką, jaka powstała w jej sercu…
Dochodziła
dziesiąta, kiedy do Katarzyny dotarły pierwsze odgłosy z kuchni. Przemknęła
cicho do łazienki, omijając starannie domowników. Kiedy zobaczyła swoje odbicie
w lustrze, pochwaliła trafność decyzji. Zimna woda i makijaż sprawiły, że
zaczerwienienie oczu nie było aż tak widoczne.
- Karola dzwoniła – powitała ją
Baśka, udając, że nie widzi, w jak opłakanym stanie jest przyjaciółka – pytała,
o której chcesz jechać do kancelarii?
- Wszystko mi jedno, mogę za
godzinę, albo po południu… - odparła, z trudem przełykając jajecznicę – Wiecie
co? – zaczęła, grzebiąc widelcem w talerzu – ja się pozbieram, tylko przez
jakiś czas będzie mi ciężko. Nie zwracajcie na mnie uwagi. To, że płaczę, to i
tak postęp. Po śmierci Roberta nie mogłam płakać…
- Kaśka, on nie jest Ciebie wart!
Przepraszam, że Ci to mówię teraz, ale podjęłaś dobrą decyzję. Dobrze się
bawiliście, ale widocznie tacy faceci są do tego przyzwyczajeni, a Ty nie… -
stwierdziła z przekonaniem Baśka i aż się zaróżowiła na twarzy – ja się tam nie
dziwię, że zawrócił Ci w głowie...
- Jesteś kochana, wiesz? –
Katarzyna nie mogła się nie roześmiać. Baśka nie potrafiła utrzymać języka za
zębami.
- No, kobiety, naszykujcie jakieś
żarcie i ruszamy – Olek wkroczył do akcji, przerywając im konwersację – skoro
już powiedzieliśmy dzieciom o pikniku, to nie odpuszczą – stwierdził, a pisk w
sąsiednim pokoju potwierdził jego słowa.
---
Ładna
ciemnowłosa kobieta z pokaźnym ciężarnym brzuszkiem ułożyła się wygodnie na
nowoczesnym skórzanym szezlongu, wyciągnęła przed siebie nogi i sięgnęła po
pilota. Po chwili ze smukłych kolumn, przypominających bardziej nowoczesne
rzeźby, niż głośniki, dobiegł ich dźwięczny głos Albano:
“Felicita e tenersi per mano
andare lontano la felicita.
E il tuo squardo innocente
in mezzo alla gente la felicita.
E restare vicini come bambini
la felicita
felicita.”
andare lontano la felicita.
E il tuo squardo innocente
in mezzo alla gente la felicita.
E restare vicini come bambini
la felicita
felicita.”
Po chwili dołączył do niego ciepły głos Rominy
Power:
“Felicita e un cuscino di piume
l'acqua del fiume che passa e va.
E' la pioggia che scende
dietro le tende la felicita.
E abbassare la luce per fare pace
la felicita…”
“Felicita e un cuscino di piume
l'acqua del fiume che passa e va.
E' la pioggia che scende
dietro le tende la felicita.
E abbassare la luce per fare pace
la felicita…”
Fabio słuchał z coraz większym trudem – Możesz to zmienić? – spytał z
rozdrażnieniem.
- Jasne. Co
mam włączyć? – spytała unosząc brwi.
- Co chcesz –
odparł. Było mu naprawdę wszystko jedno.
„Ti amo, un soldo
Ti amo, in aria
Ti amo se viene testa
vuol dire che basta lasciamoci.
Ti amo...”
Ti amo, in aria
Ti amo se viene testa
vuol dire che basta lasciamoci.
Ti amo...”
Fabio poczuł, jak coś
ciężkiego osunęło mu się w głąb żołądka i uciska klatkę piersiową. Znał tekst
tej piosenki na pamięć i na pewno nie chciał jej teraz słuchać. - Alessia! Czy
ty to robisz specjalnie? – wycedził przez zęby.
- Tozzi też Ci nie pasuje? To nie moja wina, że większość piosenek jest o
miłości… - odparła, celując pilotem w połyskujący srebrzyście odtwarzacz –
Oczywiście, że robię to specjalnie. A jak myślałeś? Od wczoraj patrzę na Ciebie
i zastanawiam się, kiedy mi wreszcie powiesz, co się dzieje. Myślisz, że
oglądanie Cię w takim stanie, sprawia mi przyjemność?
- Nic się nie dzieje – starał się mówić łagodnie i spokojnie. Za nic w
świecie nie chciał jej zdenerwować. – Jestem trochę rozbity, jak to po
rozstaniu…
- Nie rób ze mnie idiotki, dobrze? Od lat patrzę, jak się rozstajesz z
kobietami i nie zauważyłam, żeby obeszło Cię to bardziej niż przegrana
Juventusu! – prychnęła – To ona Cię zostawiła, tak?
- Tak – przyznał niechętnie – ale ja jej nie próbowałem zatrzymać… - spojrzał
na siostrę i zauważył, że przygląda mu się badawczo. Nie dawała się zbyć byle
czym – i tak nie miało to racji bytu – stwierdził z ponurą miną - Chciała,
żebym się zaangażował bardziej niż mogłem – dodał cicho.
- Bardziej niż mogłeś, czy bardziej niż chciałeś? – w głosie Alessandry
brzmiała drwina. Zaskoczyło go to. Na końcu języka miał ripostę, kiedy nagle ona
wyciągnęła dłoń i pogładziła go po policzku – Fabio, krzywda, którą wyrządziła
Ci Tiziana, nie musi się powtórzyć. Pewnie myślisz, że jak się nie ożenisz, to
nie będziesz cierpiał, tak?
Skąd Ty to wiesz,
mądralo, zastanowił się. Sam by tego lepiej nie ujął. Przecież o to mu
chodziło, o niezależność. - Nie chciałem, żeby Caterina do mnie należała… -
przyznał.
- Podaj mi tablet – wskazała głową elegancki regał stojący pod ścianą – Stefano
dał mi te zdjęcia, kiedy go poprosiłam, żeby pokazał mi Caterinę – i Alessia
uruchomiła pokaz, odwracając ekran w stronę brata.
Fabio patrzył jak
osłupiały, na ich wspólne zdjęcia zrobione podczas tych kilku dni spędzonych z
Cateriną. Była tam kolacja na tarasie hotelu w Wenecji, gdzie karmili się
wzajemnie przystawkami i ich wspólna jazda skuterem, gdy trzymał jej zimne
dłonie pod koszulką, i ich spacer po kolacji, kiedy trzymali się za ręce, i oni
w restauracji w Dubrowniku, Caterina w czerwonej sukni i jego dłoń na jej
biodrze, i zbity z tropu Angelo, i wiele innych… Na wszystkich uchwycone były spojrzenia
i gesty, które nawet niewprawnemu obserwatorowi nie pozostawiały wątpliwości, z
kim ma do czynienia. Czuł, że za chwilę serce mu eksploduje, albo zatrzyma się
i już więcej nie poruszy…
- Angelo odszukał ją na Facebooku – rzuciła nagle Alessandra, przyglądając
mu się uważnie. Było to jak cios, wymierzony bez ostrzeżenia – zaprosił ją do
grona znajomych – dodała niewinnym głosikiem.
Jeszcze wczoraj
umawiał się z Angelo na spotkanie pod koniec tygodnia i ten drań nawet słowem
nie wspomniał o Caterinie. Skąd wiedział, że nie są razem? A może nie wiedział?
Może było mu to obojętne? Właśnie dlatego nie chciał trwałego związku. Tylko,
dlaczego tak się wściekał? – Sukinsyn – wysyczał.
- Fabio, to czego tak się bałeś, już się stało – Alessia patrzyła na niego
z politowaniem – kochasz ją i cierpisz nawet na samą myśl, że ktoś inny mógłby
jej dotknąć. To nie zależy od obrączki…
- Jeśli obrączka nie jest ważna, to dlaczego odeszła? – wybuchnął nagle –
dlaczego tak jej na tym zależało? Dlaczego nie chciała się zgodzić na moje
warunki? Wytłumaczysz mi to?
- Głuptasie! Ja bym się zachowała tak samo – patrzyła na niego, jakby był
niespełna rozumu – Zadbałeś o to, żeby miała o Tobie jak najgorsze zdanie.
Dziwię się, że w ogóle wsiadła na Twój jacht. Chyba lubi ryzyko…
- Nie znasz jej! Gdybyś zobaczyła jak pracuje! To silna i niezależna
kobieta, inna od tych, z którymi się spotykałem dotychczas… - nie mógł się
powstrzymać. Musiał to z siebie wyrzucić – Nie sądziłem, że będzie taką…
Tradycjonalistką? – Alessandra zawiesiła głos.
Zawsze potrafiła
trafić w sedno, Fabio musiał to przyznać. Przyglądała mu się wzrokiem, który
przywodził mu na myśl matkę. Obie potrafiły go przejrzeć, ale Alessia, w
odróżnieniu od matki, znała jego sekrety i dlatego czuł się przed nią obnażony
i bezbronny. Tylko, że ona go kochała i za nic na świecie nie wyrządziłaby mu
krzywdy.
- Zastanów się – ciągnęła – dlaczego miałaby zrezygnować dla Ciebie ze
swojej niezależności i pozycji zawodowej? Do końca traktowałeś waszą znajomość,
jak zabawę, a ona się zaangażowała. Co zrobiłeś, żeby uwierzyła, że warto?
- A co Twoim zdaniem powinienem zrobić? Znam ją od dwóch tygodni…
- Nie mówię, że masz się z nią żenić. To poważna decyzja, ale nie powinny
mieć na nią wpływu Twoje przeżycia z Tizianą. Byliście bardzo młodzi i
niedoświadczeni. Zresztą, mama też tak uważa…
- Więc już to przedyskutowałyście, tak? – westchnął z irytacją, ale widząc
zatroskaną minę siostry, darował sobie wymówki.
Spojrzał znów na
ekran. Stali oboje pod prysznicem, a on rozdzielał włosy Careriny. Stefano
musiał zrobić to zdjęcie z góry. Potem Caterina pobiegła do kuchni…
- Gotujesz czasem dla Paula? – spytał w zamyśleniu.
- Czasem… - Alessandra przyjrzała się bratu - Przemyśl to, Fabio. Zostań
kilka dni dłużej w Barcelonie i daj sobie czas. Nie chcę Cię tu widzieć w takim
stanie – klepnęła go przyjaźnie po policzku.
Przeczesał włosy
palcami i odchylił głowę w tył. Nagle poczuł się strasznie zmęczony. Naprawdę musiał
wszystko przemyśleć. To, co powiedziała Alessandra, powinien skonfrontować z
własnymi uczuciami. Nagle uzmysłowił sobie, że jest jeszcze jeden powód, dla którego
powinien coś z tym zrobić. Jeśli rzeczywiście Caterinie coś groziło? Powinien
porozmawiać ze Stefano. Jego trzeźwe spojrzenie na życie wcale nie ucierpiało,
mimo, że związał się z kobietą i to w zupełnie irracjonalnych okolicznościach.
Wyniesioną z pożaru Chorwatkę, najpierw odwiedzał w szpitalu, a potem po prostu
zabrał do domu. Od kilku lat z powodzeniem pracowała dla niego i dla
Alessandry. Mieli się spotkać dopiero w Barcelonie, gdzie Mila miała im pomóc w
wycenie kamienic. Od dwóch dni oboje byli nieosiągalni i Fabio zaczął się
zastanawiać, czy powodem, na pewno była jedynie chęć spędzenia kilku dni we
dwoje? Nie tylko Caterina poczuła się zawiedziona jego postawą, Stefano dał
tego wyraz, aż nadto wyraźnie.