Obudziło ich pukanie do drzwi.
Dopiero po dłuższej chwili zdali sobie sprawę, że jest poranek a oni leżą
przytuleni we wspólnym łóżku.
Katarzyna
zerwała się i usiadła na łóżku, rozglądając się za szlafrokiem.
- Caterina, to moja wina.
Zamówiłem wczoraj śniadanie dla Ciebie… – zaczął Fabio
- Cicho! – szepnęła – Un attimo! (moment) – krzyknęła w
kierunku drzwi. Znalazła szlafrok i otuliła się nim w pośpiechu. Fabrizio z
rozbawieniem patrzył, jak miotała się po pokoju, chowając jego buty i koszulę
do łazienki. Wreszcie podeszła do drzwi i usłyszał rozmowę. Nie mógł dosłyszeć
słów, wiec wysunął się z łóżka i naciągnął spodnie, nie przejmując się
bielizną. Po chwili ukazała mu się Katarzyna z bukietem róż i kartką w dłoni. –
Chłopak, który to przyniósł, powiedział, że nie wyjdzie póki nie odpowiem na
liścik – powiedziała, patrząc z niedowierzaniem na Fabrizia– zdaje się, że
strasznie mu zależy, żebym zjadła z Tobą to śniadanie. Co mu obiecałeś za to,
żeby mnie przekonał?
- Nic się przed Tobą nie ukryje –
zauważył, dopinając spodnie i uśmiechając się do niej wesoło – To jak,
wyrzucasz mnie czy nie?
- Zastanawiam się… - zagrodziła
mu drogę do wyjścia – chyba tam nie pójdziesz? – Przypomniała sobie zjadliwe
komentarze pod informacjami na plotkarskich portalach, które obejrzała kilka
dni wcześniej. Nie była osobą znaną, a gdyby nawet, to kto z jej znajomych
czyta włoskie portale? Jednak o nim, od dłuższego czasu niczego nie napisali,
więc byłaby to gratka – A jeśli ktoś nas opisze? – spytała niepewnie
- Postaram się to załatwić –
musnął jej policzek ustami i poszedł do drzwi.
- To dla Ciebie – wręczył
zadowolonemu chłopakowi trzy banknoty po sto euro – to również za dyskrecję,
OK.? – spytał. Chłopak gorliwie pokiwał głową i otworzył szerzej drzwi, aby
wpuścić kelnera z wózkiem. On także dostał sowity napiwek i czym prędzej
zniknął za drzwiami.
Katarzyna
zauważyła wazon z wodą ustawiony obok zastawy śniadaniowej, która była…
niebieska! Wstawiła do wazonu róże i spojrzała na całą kompozycję. Poczuła
dziwne drapanie w gardle i zamrugała gwałtownie – Zamówiłeś śniadanie na
niebieskiej zastawie? – spytała, jakby nie dowierzała własnym oczom.
- Byłem wczoraj naprawdę
zdesperowany – Fabio podszedł i uniósł jej brodę do góry, zaglądając w oczy - Możemy zjeść w łóżku. Jest bardzo wcześnie.
Na
półce pod spodem znaleźli małe stoliki i rozsiedli się obok siebie, oparci o
poduszki. Śniadanie składało się z maślanych bułeczek, konfitur, miodu i
jogurtów w różnych smakach. Do tego podano sałatkę owocową w ślicznych małych
miseczkach i musli z orzechami w saszetkach „na jeden raz”. Ogromne filiżanki
nakryte spodeczkami były pełne wyśmienitego cappuccino z pianką.
- Królewskie śniadanie - westchnęła Katarzyna, odkładając łyżeczkę –
nie dam rady zjeść więcej.
- Faktycznie, postarali się –
Fabio tryskał humorem, czego nie można było powiedzieć o Katarzynie. Siedziała
zamyślona i Fabio poczuł się trochę nieswojo. – Żałujesz tego? – spytał w końcu
Spojrzała
na niego zaskoczona. Boże! Jak mógł tak pomyśleć? – Nie! – zaprzeczyła gorliwie
– ale…
- Ach, o to chodzi! Słuchaj, nie
jestem celebrytą i nikt nie czyha na mnie z aparatem. Poza tym, Twojej
tożsamości nie da się łatwo ustalić, wiec się nie przejmuj - sięgnął do jej
dłoni i pogładził po jej grzbiecie i długich palcach – Jeśli myślisz o
Vanessie, to ona prawie tego nie czyta. Zresztą, nie sądzę, by miała coś
przeciwko naszym spotkaniom.
- Pewnie masz rację – westchnęła
Katarzyna – tylko, jak pomyślę o tych komentarzach. „36 lat? – powiedziała
piskliwym głosikiem, naśladującym rozchichotane nastolatki – jesteś pewna, że
to nie były dwie osiemnastki?”. – Zakryła oczy dłonią
- Nie przypominam sobie, żebym
się umówił z osiemnastką, od czasu gdy skończyłem dwadzieścia cztery lata –
powiedział Fabio nieco urażonym tonem.
- Jezu! Nie o to chodzi – wyrwała
mu dłoń i zakryła całą twarz. Czy on niczego nie rozumiał?
- Ktoś tu ma problem z upływem
czasu – roześmiał się i spróbował ją przygarnąć do siebie, ale stoliki
zastawione porcelaną, skutecznie go powstrzymały. Ujął więc dłonią jej
nadgarstki i zmusił do opuszczenia rąk. – Posłuchaj, to prawda, że spotykałem
się z dużo młodszymi dziewczynami, ale ich wiek nigdy nie odgrywał decydującej
roli. Inna sprawa, że wszystkie interesujące laski po trzydziestce były już zajęte
– powiedział, przeczesując włosy palcami.
Słuchała
go uważnie i miała wrażenie, że słowa, które wypowiada, zbyt mocno zapadają jej
w serce. Nie powinna aż tak tego przeżywać. Mimo wszystko, nadal czuła, ze on
nie do końca pojmuje jej rozterki.
- Z facetami jest inaczej –
powiedziała niechętnie – my mamy gorzej. – dodała. Starszy facet z młodą
dziewczyną nie dziwił. Jego pokazanie się z prawie równolatką pewnie wywołałoby
zdziwienie! Poza tym, miał rację, kobiety po trzydziestce były zwykle już
zajęte, a co za tym idzie, faceci po trzydziestce zwykle też, szczególnie ci
warci zachodu. Ona też miała swojego faceta wartego zachodu, ale go straciła.
Straciła też nadzieję, że kiedykolwiek znajdzie kogoś równie wartego zachodu, a
romans z Fabio, wcale jej tej nadziei nie przywracał…
- Powiem Ci coś – zawiesił głos -
Ubiegłej nocy miałem wrażenie, że zapomniałaś, ile masz lat – zniżył głos i
pożądliwie spojrzał na Caterinę, a potem przeniósł wzrok na swój rozporek,
znacząco unosząc brew – i mam zamiar sprawić, żebyś przez najbliższy tydzień sobie
tego nie przypomniała!
Odstawienie
stolików zajęło mu tylko chwilę i nic już nie blokowało mu dostępu do Cateriny.
- Sei matto! (Oszalałeś!) –
pisnęła.
- Non puoi immaginare, come… (Nawet
nie wiesz, jak…)
Kiedy
skończyli, Fabio stwierdził, że atrakcje mają zaplanowane dopiero od
jedenastej, więc nastawił budzik w telefonie na wpół do dziesiątej, żeby
zdążyli wziąć prysznic i ułożyli się w pomiętej pościeli. Wkrótce Katarzyna
usłyszała spokojny głęboki oddech Fabia. Trzymał ją w ramionach i było jej
niewygodnie, ale bała się ruszyć, by go nie obudzić. Kiedy spróbowała
przekręcić głowę, poruszył się niespokojnie i przygarnął ją mocniej. Boże,
pomyślała, mogłabym tak leżeć obok niego całą wieczność. Ta myśl ją przeraziła.
Tydzień temu nie miała ochoty nawet spojrzeć na żadnego faceta. Co się stało,
że nagle zmieniła zdanie? Był atrakcyjny i to bardzo, ale inni też byli.
Przypomniała sobie sylwetkę modela i przepiękną twarz Marco. Nie poszłaby z nim
do łóżka, nie tylko z powodu wieku. A z Fabiem poszła na całość i to jak! Poczuła,
że robi jej się ciepło na samo wspomnienie. Powieki zaczęły jej w końcu ciążyć
i zasnęła ukołysana spokojnym biciem serca tuż pod jej policzkiem.
Sygnał
budzika wyrwał Katarzynę z głębokiego snu i w pierwszej chwili nie była pewna,
gdzie się znajduje. Miała zesztywniały kark, więc przeciągnęła się , by go
rozprostować.
- Chyba lepiej będzie, jeśli
wezmę prysznic u siebie – Fabrizio zaśmiał się patrząc na jej pierś, która
wysunęła się spod kołdry, pocałował ją w czoło i wtulił się na chwilę w jej
włosy – zobaczymy się za godzinę – dodał, wstając z ociąganiem – spakuj się, bo
po zwiedzaniu, nie będziemy mieli zbyt wiele czasu. Najlepiej byłoby zostawić
bagaże w recepcji.
- Będziemy zwiedzać? – Katarzyna
natychmiast się obudziła.
- Mówiłaś, że chciałabyś zobaczyć
Wenecję – Fabio popatrzył na nią z szelmowskim uśmiechem - choć nadal uważam,
że w lipcu jest tu okropnie: pełno śmieci, turystów i kiepskiego jedzenia, ale
skoro chcesz… - zawiesił głos
- Jesteś cudowny! – rzuciła mu
się na szyję i pocałowała go w policzek – Przepraszam – odsunęła się szybko,
zażenowana swoim zachowaniem.
- Och? – dotknął palcami miejsca,
które pocałowała i uniósł brew – muszę częściej robić Ci niespodzianki.
Kiedy
wyszedł, Katarzyna rzuciła się na łóżko z szeroko rozłożonymi rękami. Miała
ochotę się śmiać i płakać równocześnie. Jestem stuknięta, pomyślała, patrząc na
swoje odbicie w lustrzanych drzwiach szafy.
Biorąc
prysznic, zastanawiała się nad jakimś sensownym strojem. Zwiedzanie w wilgotnym
upale, najlepiej zniosłaby w szortach, ale wtedy nie wejdzie do żadnego
kościoła. Wyciągnęła białą zwiewną sukienkę do kolan z mieszanki lnu z
jedwabiem, którą doradziła jej Daniela.
Miała odkryte ramiona, ale sweterek składający się z większej ilości
dziurek, niż nitek, był wystarczającym okryciem na wypadek wejścia do świątyni.
Umalowała się delikatnie, używając kosmetyków przygotowanych dla niej w
Turynie. Kończyła się właśnie pakować, kiedy rozległo się pukanie i po chwili w
drzwiach ukazał się Fabrizio, a za nim Stefano.
- Gotowa? – Fabrizio spojrzał na
jej bose stopy.
- Dzień dobry – przywitał się
Stefano i popatrzyła na nią z lekkim zaskoczeniem.
- Chciałam założyć te – wskazała
swoje płaskie sandałki – ale pomyślałam, że do zwiedzania potrzebuję czegoś
wygodniejszego, więc muszę otworzyć tę drugą walizkę.
- Zostań w tych, są wystarczająco
wygodne – Fabrizio schylił się i podał jej sandały – Stefano zabierze nasze
bagaże na dół. Ładnie Ci w bieli – dodał, patrząc na nią pod światło. Mógł
teraz podziwiać zarysy jej smukłej sylwetki widocznej przez cienki materiał –
Idziemy! – powiedział, widząc, że skrzyżowała ręce na piersi, zorientowawszy
się w sytuacji.
Zeszli
schodami, podziwiając klatkę schodową, utrzymaną w tym samym stylu, co pokoje. Okazało
się, że Fabio ma spory zasób wiedzy z dziedziny architektury i potrafi ciekawie
o tym opowiadać. Kupował i sprzedawał budynki, ale także poznawał ich konstrukcje,
a często także historie. Poczekali, aż Stefano odda bagaże i dołączy do nich, a
potem wyszli przed hotel.
- Oto nasz środek lokomocji –
Fabio wskazał mahoniową łódź z białą skórą wewnątrz i napędem motorowym. Za
sterem stał szpakowaty mężczyzna w białej koszulce polo z krótkim rękawem i
granatowych spodniach. Na głowie miał białą „czapkę kapitana” .
- Gdyby nie to, że źle to
znosisz, powiedziałabym, że zrobiłeś na mnie w tej chwili piorunujące wrażenie
– stwierdziła Caterina, patrząc na Fabia – Powiem tylko, że gdybym wiedziała
wcześniej, czym będę podróżować po Wenecji, zabrałabym wachlarz i perły.
Fabrizio
nie mógł się nie roześmiać. Uwielbiał ją w tej chwili. Najwyraźniej ich kapitan
też, bo ucałował dłoń Catariny i pomógł jej usiąść na tyle łodzi. Odbili od
brzegu i po chwili znaleźli się przy Piazza
di San Marco. Caterina oglądała plac i budynki a Fabio oglądał Caterinę.
Zachwycała się ogromem placu i pięknem
Pałacu Dożów. Wysiedli z łodzi i przeszli przez plac.
- Która część jest Piazza a która Piazzetta? – spytała, rozglądając się dokoła – podobno Piazzetta jest ograniczona Pałacem Dożów
i Bazyliką, czyli stoję na Piazza –
upewniła się
- Na to wygląda – Fabio podniósł
rękę i wskazał jedną z kawiarni – Napijemy się kawy?
- Chętnie. Szkoda, ze nie mamy na
tyle czasu, żeby zobaczyć pałac wewnątrz. Podobno freski Veronesego i
Tintoretta są nie z tej Ziemi – westchnęła
- Widzę, że jesteś przygotowana –
Fabrizio poprowadził ją do Caffe Florian
– co jeszcze chciałabyś zobaczyć w Pałacu?
- Portret Marco Foscariniego. Ciekawy człowiek. Podobno zgromadził
niesamowitą kolekcję ówczesnych manuskryptów. Oczywiście nie mógł się równać z
Medyceuszami, ale zawsze…
- Sporo wiesz o historii Włoch. –
zaskoczyła go – studiowałaś też historię, czy to hobby?
- Medyceusze są moimi ulubieńcami
we Włoszech. Ale tak najbardziej, interesują mnie Tudorowie, a szczególnie
Elżbieta – roześmiała się – nie studiowałam tego, ale sporo czytam, a teraz,
kiedy jest Internet, łatwo znaleźć informacje.
- Czyli hobby – Fabio chciał
wiedzieć więcej, chciał wiedzieć o niej wszystko, albo prawie wszystko –
Dlaczego akurat to?
- Nie wiem, może przyjemnie jest
wiedzieć, że wielcy tego świata, też mieli pod górę, podobnie jak my? Też mieli
dobre i złe dni, podejmowali dobre i złe decyzje… - zamyśliła się – Wiesz,
kiedy zaczęłam szukać informacji na temat Henryka VIII, którego wszyscy uważają
za potwora, udało mi się spojrzeć na niego z innej strony. Nawet trochę mu
współczuję, co nie znaczy, że pochwalam jego postępowanie względem żon –
zaznaczyła.
- Jestem w szoku – Fabio spojrzał
na nią z podziwem – mówisz bez problemu w dwóch obcych językach, interesujesz
się historią, a przecież jesteś lekarzem i to bardzo wykształconym – naprawdę
go zaintrygowała – U nas się mówi, że uroda nie idzie w parze z mądrością, ale
Ty jesteś wyjątkiem…
- …potwierdzającym regułę? – dokończyła
ze śmiechem – Wiesz, że te powiedzenia wywodzą się ze starożytnego Rzymu? U nas też się tak mówi – powiedziała, widząc
jego zaskoczenie – Mamy wiele wspólnych przysłów i powiedzonek, bo polski
czerpie dużo z łaciny, a to nasz wspólny język.
- Na tym też się znasz? – patrzył
na nią z coraz większym zainteresowaniem. Ona była wyjątkowa, pod każdym
względem. Właśnie zdał sobie sprawę, że od początku czuł to w jakiś sposób.
- No wiesz, to jest nasza wspólna
historia. Wszystkich ludzi na świecie, a na pewno w Europie. Uczą o tym w szkołach
w Polsce. – roześmiała się – Poza tym, na medycynie miałam łacinę. No i my się
zawsze pasjonowaliśmy Rzymem. Nasz laureat Nagrody Nobla napisał „Quo Vadis”. –
uśmiechnęła się znowu – ale to Wy jesteście spadkobiercami starożytnych
Rzymian.
- To kiepsko ich reprezentujemy –
westchnął Fabio, wciąż nie mogąc się nadziwić, że tak świetnie im się
rozmawia - gdybyś posłuchała naszych
polityków…
- No cóż, rzymski senat też nie
był ani elegancki ani przyzwoity. O demokracji nawet nie ma co mówić - Caterina
machnęła ręką - Nie musisz się przejmować. Zresztą, u nas nie jest lepiej.
Kelner
przyniósł im dwie kawy, wodę i drobne ciasteczka w czekoladzie. Caterina
rozejrzała się dokoła. - A gdzie jest Stefano? Byłam pewna, że poszedł za nami.
- Na pewno jest gdzieś w pobliżu
– Fabio uśmiechnął się do niej tajemniczo – jest mistrzem świata w kamuflażu.
Nie zobaczysz go, dopóki on sam nie zechce Ci się pokazać. Ja już nawet nie
próbuję go odszukać. – odwrócił się w stronę grupy muzyków, którzy rozkładali
właśnie instrumenty. – poczekaj chwilę – powiedział i poszedł do nich,
zostawiając Caterinę samą.
Pozostawiona
samej sobie, Katarzyna rozejrzała się i zauważyła, że od filarów nieopodal
odrywa się pojedyncza sylwetka i przyłącza się do grupy turystów, zmierzającej
w ich stronę. Szybko odszukała wzrokiem znajomą postać. Tu cię mam, ucieszyła
się, rozpoznając Stefano. Po chwili Fabio usiadł na krześle obok niej, a muzycy
nastroili instrumenty i zaczęli grać. W pierwszej chwili nie rozpoznała utworu,
ale gdy doszli do refrenu…
- Cateri’ – zanucił Fabio i
musnął jej policzek – jak Ci się podoba?
- To z dedykacją dla mnie? –
spytała rozbawiona
- Zobaczysz…
Przechodnie
zatrzymywali się i podchwytywali słowa, podśpiewując refren. Atmosfera
zaczynała przypominać festyn i na koniec Katarzyna też nuciła z innymi. Muzycy
skończyli grać i skłonili się z gracją w jej stronę. Niewiele myśląc wstała i
dygnęła z wdziękiem. Fabio roześmiał się i przyciągnął ją do siebie, tak, że
usiadła mu na kolanach. Pocałował ją w usta i nagle… usłyszeli trzask migawki.
Zesztywniała i natychmiast się wyprostowała, rozglądając się, skąd dobiegł ten
dźwięk. Dwa stoliki dalej para starszych Japończyków pokazywała sobie coś w
aparacie fotograficznym.
- Aż tak Cię to stresuje? –
Fabrizio spojrzał na nią i spróbował przygarnąć mocniej do siebie, ale mu nie
pozwoliła. Zauważyła Stefano, który nagle wyrósł, jak spod ziemi obok
Japończyków i patrzył pytającym wzrokiem na Fabia. Ten jednak pokręcił
przecząco głową – Oni fotografują wszystko – powiedział do Katarzyny
uspokajająco – kasowanie im zdjęć, wywoła więcej zamieszania, niż to warte –
patrzyli, jak Stefano wycofał się dyskretnie, tak, że nikt nie zwrócił na niego
uwagi.
- Masz rację – wypuściła głośno
powietrze z płuc – przesadzam. Wracajmy na łódkę – poprosiła.
Dopili
kawę i Fabio wetknął pod spodeczek banknot. Stefano podszedł do nich, kiedy
ruszyli w stronę wody.
- Manewr z grupą turystów był
dobry – pochwaliła go Katarzyna – sprytny jesteś.
- Zauważyłaś mnie? – Stefano był
autentycznie zaskoczony – ale jak?
- Nie szukałam Ciebie, tylko ruchu.
Wiedziałam, że Fabio odszedł i być może stracisz go z oczu, a wtedy się
ruszysz. Miałam szczęście – dodała, wzruszając ramionami.
Fabio
i Stefano spojrzeli na nią zaskoczeni. Była bystra.
- Fabio, pozwolisz mi kiedyś
zapłacić? – spytała, kiedy wsiadali do łódki
- Nie – odparł – ale możesz mi
coś ugotować, jeśli chcesz.
Roześmiała
się dźwięcznie i tak beztrosko, że nagle Fabio poczuł nieodpartą chęć
przytulenia jej. Przygarnął ją do piersi i wtulił twarz w jej włosy, wdychając
ich zapach. Spojrzała na niego zaskoczona – Coś się stało? – spytała.
- Nie, nie wiem – powiedział i
znów ją przytulił. Przepełniała go radość i błogie poczucie szczęścia. Naprawdę
nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, dlaczego tak się czuł, ale
było to coś wspaniałego.
Ruszyli
wzdłuż placu a potem skręcili w Canale
Grande. Caterina wspierała się na ramieniu Fabia i z zachwytem oglądała
fasady domów i pałaców, podziwiała mosty i przepływające gondole. Fabrizio nie
mógł oderwać od niej oczu. Starała się panować nad emocjami, ale rumieńce i
lśniące oczy ją zdradzały. Ich „kapitan” okazał się doskonałym przewodnikiem i
wkrótce zagłębili się w węższe kanały.
- Większość z tych domów stoi na
dębowych palach wbitych w dno – Fabio wskazał jedną z przepięknych kamienic z
bogato zdobiona fasadą – widziałem plany tego domu. Sprzedaliśmy go jakieś pół
roku temu, robiąc przedtem remont generalny – dodał.
- Słyszałam – Caterina przyjrzała
się kamienicy – część z tych dębów przyjechała tu z Polski – powiedziała.
- Jesteś wymagającym rozmówcą –
Fabio znów ją przytulił – muszę się podciągnąć – uśmiechnął się do niej i
założył jej za ucho niesforny kosmyk włosów, który natychmiast znów się
wysunął. – Jeśli pozwolisz, zjemy lunch w hotelu i przeniesiemy się na jacht.
Stella Marina już na nas czeka.
Płynęli
powoli, mijając się z gondolami i innymi motorówkami prawie burta w burtę.
Stefano uważnie przyglądał się mijanym ludziom. Kiedy przepływali pod mostami,
unosił głowę, śledząc w skupieniu turystów, opartych o barierki. Robił to
odruchowo, nic im nie groziło. Dawno nie widział Fabia tak szczęśliwego.
Zerknął w lusterko wsteczne i zobaczył, że Fabio szepcze coś do ucha Cateriny,
a jej policzki przybierają żywszą barwę. Mógł się tylko domyślać, o czym
rozmawiali, ale z pewnością było to przyjemne. Była idealna dla jego
przyjaciela. Tylko, czy on zdawał sobie z tego sprawę? Jedynym zmartwieniem
było to, że musiała wrócić do Polski. A może nie musiała? No i jeszcze ten
telefon i policja. Coś mu tu śmierdziało, tylko jeszcze nie wiedział co. No,
ale w końcu był kiedyś specem od wywiadu.
---
Katarzyna
patrzyła za siebie tak długo, jak tylko pozwalał jej narastający w karku ból.
Fabio nie pozwolił jej uklęknąć na siedzeniu motorówki tyłem do kierunku
płynięcia, uznając to za zbyt niebezpieczne. Nie mogła oderwać wzroku od
panoramy miasta. Wreszcie złapał ją skurcz i musiała usiąść prosto. Dochodziła
piąta po południu i słońce oświetlało budynki ciepłym czerwonozłotym blaskiem.
Widok zapierał dech w piersiach.
- Z wody wygląda lepiej, prawda?
– Fabio patrzył z rozbawieniem, jak odwraca się i kręci, niby niesforne dziecko
– Chcesz, żebyśmy zrobili kółko?
- A możemy? – spytała z nadzieją,
masując obolały kark.
- Jasne, że możemy – zaśmiał się
– Antonio, pokaż nam jeszcze raz San
Marco! – zawołał do mężczyzny przy sterze, przekrzykując silniki.
Motorówka
natychmiast zmieniła tor i zatoczyła łagodny łuk. Mieli teraz widok na kopułę bazyliki
i wieżę zegarową z prawej burty. Stefano, siedzący z przodu obok Antonia,
spojrzał na nich z uśmiechem. Fabio i Caterina starali się rozpoznać jak
najwięcej budynków i przegadywali się wesoło. W końcu wrócili na dawny kurs i
popłynęli w kierunku portu.
Katarzyna
odczuwała coraz większy niepokój. Jak ją przyjmą pozostali goście Fabia? Pewnie
już ich poinformował, że ją przywiezie, ale jak ją przedstawił? Pewnie jako
„dottoressa Caterina Pars, lekarka, która uratowała Vanessę”. Czy będzie się
zachowywał tak swobodnie wobec niej? Nie, to raczej niemożliwe! Chyba, że od
razu da im do zrozumienia, co ich łączy. Łączy? Jezu, nic ich nie łączy. Poszli
do łóżka i pewnie znów to zrobią, ale… Chyba powinni to jakoś utrzymać w
tajemnicy. Motorówka przyspieszyła, kiedy wpłynęli do części portowej i
Katarzynie zaschło w gardle. Stefano wskazał im jacht stojący chyba na boi albo
na kotwicy, w każdym razie nie przy nabrzeżu. Zbliżali się do niego szybko i po
chwili motorówka zaczęła zwalniać. Poczuła, że nogi ma jak z waty.
- Hej, co się dzieje? – Fabio
przyglądał jej się badawczo.
Żałowała,
że nie porozmawiali o tym przy lunchu. Teraz musiałaby przekrzykiwać się z
rykiem silników. Uśmiechnęła się więc słabo i machnęła ręką. Jestem dużą
dziewczynką, pomyślała. Przez ostatni rok poradziłam sobie z większymi
problemami, przekonywała się w myślach, walcząc z uciskiem w żołądku. Wreszcie, wzięła głęboki wdech i
uspokoiła się. Przecież to tylko kilka dni i potem rozjadą się w dwie strony
świata. Zadzwonią do siebie kilka razy, a potem już nie… Jakiś żal próbował
wwiercić się w jej umysł, ale stłumiła go, skupiając się na tym, że czeka ją
kilka dni świetnej zabawy.
Motorówka
podpłynęła to rufy jachtu i została unieruchomiona przez czekającego na nich
członka załogi. Fabio wysiadł pierwszy i podał jej rękę. Zgrabnie wydostała się
z motorówki, wspierając się o masywną burtę i wspięła się na pokład.
- Buona sera – przywitała się z uśmiechem
- Buona sera, dottoressa – powitał ją jasnowłosy chłopak w uniformie
identycznym jak strój Antonia. Mówił z obcym akcentem.
- To jest Mike – przedstawił go
Fabio – Mike – zwrócił się do niego – zanieś bagaże dottoressy do kabiny na
dziobie. Ja mam tylko tę torbę – wskazał niewielki bagaż i wziął Katarzynę za
rękę – chcesz obejrzeć jacht, czy wolisz się odświeżyć? Musimy odpłynąć, ale
będziemy mijali Wenecję, więc proponuje przejść na wyższy pokład.
- Ty tu rządzisz – powiedziała
spokojnie – chyba wypadałoby przywitać się z kapitanem? – spytała z uśmiechem.
I z pozostałymi, dodała w duchu.
Fabio
ogarnął ją ramieniem i poprowadził w górę. Cały pokład wyłożony był drewnem,
podobnie jak schody. Na wyższym pokładzie zobaczyła stół nakryty śnieżnobiałym
obrusem. Przeszli obok niego i weszli do widnego salonu z białymi kanapami i
fotelami. Gdyby nie to, że za oknami widać było otaczające ich morze, można by
pomyśleć, że znaleźli się w salonie eleganckiej willi. Wszystko lśniło
czystością, na drewnianych stylowych meblach ustawiono wazony ze świeżymi
kwiatami. Katarzyna rozglądała się ciekawie, nic nie mówiąc. Spodziewała się
luksusu, ale to przeszło jej oczekiwania. Minęli jadalnię i schodkami wspięli
się jeszcze wyżej. Weszli do obszernego saloniku z kanapami w kolorze jasnej
skóry i przeszli do przodu mijając niewielki stolik ze szklanym blatem.
Znaleźli się w dużej kabinie z panoramicznym oknem. Pełno tu było różnych
urządzeń i Katarzyna domyśliła się, że to sterówka. Przywitał ich postawny mężczyzna
około pięćdziesiątki z ogorzałą twarzą i szpakowatymi włosami. Miał na sobie
biały mundur i czarne lśniące buty.
- Caterina, poznaj Patrika,
naszego kapitana – Fabio zwrócił się do niej po angielsku – Pat jest
Irlandczykiem, podobnie jak Mike. To jest Giancarlo – wskazał drugiego
mężczyznę, który był zajęty manewrowaniem. Ukłonił się bez słowa i wrócił do
swojego zajęcia - Mamy jeszcze chorwackiego mechanika. Reszta załogi to Włosi.
- W sumie osiem osób – stwierdził
Patrik – Jest kucharz, Pietro i jego pomocnica Andrea, i jeszcze pokojówka Concetta,
ale czasem wydaje mi się, ze mamy trzy pokojówki. – roześmiał się - Wszędzie
jej pełno.
Katarzyna
patrzyła zafascynowana, jak jacht zgrabnie skręca i powoli brzeg zaczyna się
przesuwać. Jednocześnie dał się słyszeć chrzęst od strony dziobu.
- Kotwica? – spytała
- Tak, odpływamy – Fabio znów
objął ją ramieniem – chodźmy na samą górę. Pat, poproś, żeby Andrea przyniosła
nam coś do picia – poprowadził Katarzynę do kolejnych schodków i wspięli się
jeszcze wyżej. Na wyłożonym drewnem pokładzie ustawiono wygodne leżanki
przykryte miękkimi materacami w biało granatowe pasy. – Poznałaś prawie całą
załogę. Pietro lepiej nie zaczepiać, gdy szykuje kolację, ale potem Ci go
przedstawię – powiedział, kiedy usiedli, wsparci o grube wałki obszyte takim
samym materiałem, jak materace.
- A Twoi goście? Są w kabinach? –
spytała, odgarniając trochę nerwowo włosy.
- Moi goście? – Fabio uniósł
brwi, a potem roześmiał się serdecznie – Ty jesteś moim jedynym gościem! –
nachylił się do niej i pocałował w usta, a potem uniósł jej brodę dłonią.
Patrzył w jej zaskoczone oczy – To są moje wakacje – powiedział, podkreślając
słowo „moje” - Już się wybawili. Widziałaś, jak się zachowywali, chciałabyś
spędzać z nimi czas?
Zakręciło
jej się w głowie. Wysadził gości po to, by spędzić te kilka dni tylko z nią? Nie,
to chyba niemożliwe. – Chyba nie wyprosiłeś ich z mojego powodu? – spytała,
mając nadzieję, że usłyszy „nie”.
- No cóż – wzruszył ramionami –
chcesz usłyszeć prawdę, czy wersję oficjalną?
Spojrzała
na niego takim wzrokiem, że poczuł się, jak wtedy, gdy mama nakryła go na
paleniu. Podkradli z kuzynem papierosy ojca. Mama go nie wydała, ale kazała mu
wypalić trzy papierosy z rzędu, tak że na koniec zwymiotował. Od tamtej pory
nie zapalił, choć minęło dwadzieścia pięć lat.
- Buona sera, dottoressa, buona sera signor De Luca – uśmiechnięta od
ucha do ucha dziewczyna z burzą czarnych kręconych włosów i bystrymi ciemnymi
oczami podeszła do nich z tacą pełną szklanek z kolorowymi napojami i wodą
- Buona sera, Concetta – Fabio wskazał jej stolik obok leżanki –
czyżby Andrea pomagała w kuchni?
- Tak, jest bardzo zajęta –
przytaknęła gorliwie, czerwieniąc się aż po uszy – Czy mam panią rozpakować? –
zwróciła się do Katarzyny, przyglądając jej się z ciekawością.
- Nie, dziękuję – odparła szybko,
ale widząc zawiedzioną minę Concetty, dodała – Jeśli nie sprawię Ci kłopotu, to
przydałaby mi się pomoc. Może za jakieś pół godziny? – spojrzała na Fabia.
- Świetny pomysł. Kolacja będzie
o ósmej, dobrze? – podał Katarzynie szklankę wody, którą opróżniła duszkiem.
Fabio uśmiechnął się, widząc jak pije. Podobał mu się zarys jej szyi, kiedy
odchylała głowę – Dziękujemy Concetta –
kiwnął głową do dziewczyny
- Boże, ale byłam spragniona –
Katarzyna odstawiła szklankę – czy mogłabym prosić o jakieś owoce? Do kolacji
mamy prawie dwie godziny…
- Concetta, zanieś owoce do
sypialni dottoressy i pamiętaj, żeby je uzupełniać – powiedział i nie czekając,
aż dziewczyna odejdzie, ujął dłoń Katarzyny – Powiedz, czego potrzebujesz, a ja
postaram się żebyś to dostała, OK? Chciałbym, żebyś czuła się tu, jak u siebie.
- No cóż – westchnęła,
rozglądając się. Jacht był większy niż jej mieszkanie, choć nie narzekała na
ciasnotę. Nie bardzo potrafiła sobie wyobrazić „czucia się, jak u siebie” w
takim luksusie – postaram się dostosować – powiedziała, unosząc kąciki ust w
uśmiechu – choć nie wiem, czy dam radę, biorąc pod uwagę brak windy…
Fabio
wybuchnął śmiechem – Mówiłem Ci już, że uwielbiam Twoje poczucie humoru? –
spytał.
- Jeszcze nie – odparła - ale dopiero
się rozkręcam, więc to zrozumiałe. Naprawdę, nie chciałabym sprawiać Ci
kłopotu – spojrzała na Fabia z powagą –
po prostu poczułam głód.
- A ja naprawdę chciałbym sprawić
Ci przyjemność – powiedział patrząc jej w oczy – Mam nadzieję, że Pietro i
Andrea dobrze nas dziś nakarmią.
- Jak do tej pory, nie narzekam –
odparła cicho – Czy obowiązują specjalne stroje?
- Nie, możesz przyjść nawet w
piżamie, jeśli chcesz.
- Naprawdę? – uniosła brwi,
zaskoczona - I ty też przyjdziesz w
piżamie?
- Naprawdę – odparł ubawiony - i
przyjdę w piżamie, jeśli zechcesz.
- Zgoda – przygryzła dolną wargę
zębami, przyglądając mu się z zaciekawieniem – niech będzie w piżamach.
Wzięli
z tacy przygotowane dla nich drinki i podeszli do barierki. Właśnie mijali Wenecję,
której kontury rysowały się na tle nieba. Fabio objął Caterinę ramieniem. Czuł,
że te wakacje będą cudowne. Stali tak, popijając ze szklanek, przyjemnie
grzechoczących lodem. Fabio raz po raz muskał ustami czoło i policzek Cateriny,
aż w końcu uniosła głowę, poczekała, aż się do niej odwróci i pocałowała go. To
była kwintesencja kobiecości, miękka, delikatna i zmysłowa. Bał się poruszyć,
kiedy nieśmiało krążyła językiem, dotykając jego górnej wargi i łuku zębów.
Dopiero, kiedy sięgnęła głębiej i poczuł jej język na podniebieniu, jęknął
cicho i przyłączył się do pieszczoty. Jego fiut zareagował natychmiast, a mózg
zaczął właśnie opracowywać najkrótszą trasę do jego kabiny, kiedy Caterina odsunęła
się i odstawiła szklankę na tacę. – Dość, bo jeszcze chwila i nie dam rady się
rozpakować – powiedziała, oddychając płytko. Poczuł przyjemne drgnięcie w
spodniach, kiedy uświadomił sobie sens jej słów. Właśnie dała mu do
zrozumienia, że go pożąda! Zrobił krok w jej stronę, ale cofnęła się, nie spuszczając
z niego wzroku – Powinnam wziąć prysznic, a poza tym Concetta już pewnie na
mnie czeka – szepnęła. Jej wzrok zatrzymał się na jego spodniach i na ułamek
sekundy, na jej twarzy zagościło zdziwienie, a zaraz potem na policzkach
pojawił się rumieniec. Uwielbiał to, uwielbiał wprawiać ją w zakłopotanie w ten
sposób. Tak, moja piękna, ja też Cię pragnę, tak jak Ty mnie, napawał się tą
myślą.
- Odprowadzę Cię – zaproponował.
- Lepiej nie – wyjąkała – powiedz
mi, którędy mam pójść i spotkamy się na kolacji.
- Dwa poziomy niżej, tymi
schodami – wskazał schodki i zrobił krok w jej stronę, ale ona znów się cofnęła
– może jednak…
- Nie, nie, dam sobie radę –
odparła pospiesznie i zaczęła schodzić. Słyszał jej szybkie kroki, jak powoli
oddalały się od niego. Wróci na kolację, pomyślał z lubością, a potem… spojrzał
w dół. Teraz żałował, że nie kazał zanieść jej bagaży do swojej kajuty. Chciał
mieć pewność, że to jej decyzja, że nie czuje się zobowiązana. Ależ był głupi,
mógłby teraz rozkoszować się widokiem jej smukłego ciała pod prysznicem.
Kiedy
wszedł do siebie, wciąż miał na twarzy lubieżny uśmiech. Zdążył zdjąć koszulę,
kiedy rozległo się ciche pukanie. Czyżby zmieniła zdanie? Otworzył drzwi i… -
Stefano? Coś się stało? – uniósł brwi.
- Zdaje się, że nie mnie się
spodziewałeś – w głosie przyjaciela dało się słyszeć rozbawienie - Przepraszam
– dodał szybko, widząc minę Fabia – Chciałem Ci tylko powiedzieć, że mamy trzy
iPhony. Caterina będzie musiała rozpoznać swój. A swoją drogą, myślałem, że nie
będzie chciała osobnej kabiny – nie mógł się powstrzymać.
- Zdaje się, że to nie Twoja
sprawa – wycedził Fabio. Poczuł się dotknięty, na samą myśl, co Stefano mógł
insynuować. – To ja ją tam umieściłem.
Stefano
pokiwał głową i zamyślił się nad czymś. – Dobra decyzja – powiedział w końcu –
jest inteligentna i od razu pojmie twoje intencje.
- Co masz na myśli? – Fabrizio
przyjrzał się uważnie twarzy przyjaciela, ale niczego nie mógł w niej wyczytać.
- Że interesuje Cię wyłącznie
seks i nie masz zamiaru dzielić się swoją prywatnością – Stefano powiedział to
z uznaniem – brawo!
Fabio
odwrócił się i spojrzał w okno, za którym przesuwał się bezmiar wody. Kurwa, on
ma rację! Mogła to tak odebrać. Spojrzał na Stefano z ukosa i zobaczył na jego
twarzy satysfakcję. Nie krył się z nią. Ty draniu, pomyślał. - Lubisz ją, co? –
spytał, patrząc mu w oczy
- Nie w taki sposób, jak Ty, ale
tak, lubię – Stefano wsunął ręce do kieszeni – tylko…
- Co znowu?
- Coś mi nie gra z tym jej mężem.
– Stefano potarł podbródek i opadł na fotel, rozsiadając się wygodnie. –
Rozmawialiśmy, kiedy zgrywałem jej zdjęcia i mam wrażenie, ze to się nie trzyma
kupy.
- Ale co? Myślisz, że ona jest w
coś zamieszana? – Fabio poczuł zimny dreszcz na plecach. Usiadł naprzeciw Stefano
i czekał w napięciu.
- Nie, myślę raczej, że jest
ofiarą. – Stefano poprawił się w fotelu - Tam jest za dużo zbiegów
okoliczności. Najpierw ginie jej mąż, razem z nim jej komórka, potem mają
włamanie, w którym nie ginie nic cennego, a potem dyrektor szpitala wypytuje ją
o dokumenty, które miał wynieść jej mąż. A najlepsze jest to, że policja tego
ze sobą nie wiąże. Nie dziwne?
- Próbowałeś to sprawdzić? –
Fabio był pewien, że tak.
- Jasne, ale to jest
najdziwniejsze. Nic nie ma, wszystko rozgrzebane, mimo, że zginął człowiek.
Tak, jakby komuś zależało, żeby tego nie ruszać. - Stefano rozłożył ręce – Nie
chciałem jej wypytywać, bo ona to nadal bardzo przeżywa. Ciekawe, jaki będzie
ciąg dalszy tego jej telefonu, który teraz cudownie się odnalazł. Mówię o tym,
który zniknął po śmierci jej męża. – dodał, widząc zmarszczone czoło Fabia.
- No dobra. Na razie to zostawmy
– Fabio potarł twarz dłońmi – Zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Rozmawiałeś
z tą dziewczyną, która ma pilnować Vanessy? Jak ona ma na imię?
- Tak, Giorgia, była trochę
zszokowana, jak jej powiedziałem, że Franco bzyka Valerię, ale jakoś to
przełknęła. – Stefano zaśmiał się cicho – Myślę, że to była dobra decyzja, choć
pewnie nie po myśli Valerii. Vanessa nie może już chodzić do męskiej toalety, a
ja ostatnio głupio się czułem w damskiej.
- To nawet lepiej, że nie mieści
jej się w głowie taka relacja z ochroniarzem. – Fabio sposępniał – wolałbym,
żeby w razie czego, Franco ratował najpierw Vanessę, ale obawiam się, że
zaczyna myśleć fiutem. – spojrzał na Stefano – Nie miałem wątpliwości, że żaden
z moich ochroniarzy nie dorasta Ci do pięt, ale nie sądziłem, że nasza relacja
jest aż tak wyjątkowa.
- Wybacz, ale nie będę się z Toba
bzykał, nawet, jeśli zaproponujesz podwyżkę – Stefano wstał z szerokim
uśmiechem i rozejrzał się po sypialni, jakby oceniając ilość miejsca.
- Spokojnie, mam do tego lepszy
obiekt – zakończyli poważną część rozmowy i Fabio się odprężył.
- Najlepszy! Jeśli wolno mi
wyrazić swoje zdanie. Chyba powinieneś się ogarnąć, a ja zabieram Ci czas.
- Jemy dziś kolację w piżamach –
Fabio z satysfakcją zobaczył zdumienie na twarzy Stefano – to jej pomysł.
- No, to bawcie się dobrze.
Na
pewno się zabawimy, możesz być spokojny, obiecał sobie Fabio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz