Stefano stanął przed drzwiami
gabinetu psychologicznego i odetchnął głęboko. Od ostatniej
wizyty w podobnym przybytku minęło ponad dziesięć lat... nawet
dwanaście! No dobra, obiecał, że pójdzie, to pójdzie.
Miejmy to już z głowy, powiedział do siebie i zapukał do drzwi.
Otworzyła mu pogodna, około
pięćdziesięcioletnia kobieta z burzą niesfornych długich włosów,
przyprószonych siwizną. Miała na sobie luźny strój w
stylu „sportowej elegancji” i była bez makijażu, co u Włoszki
było spora ekstrawagancją. Robiła dobre wrażenie i wzbudzała
zaufanie.
- Stefano De Biasi – przedstawił
się – Przyszedłem w na prośbę mojej dziewczyny, Mili.
- Witaj. Maria Gracja Nucci. Mów
mi po imieniu. - Przywitała się ze swobodą – Zapraszam. -
Zrobiła krok w tył i wskazała mu fotel.
Usiadł i rozluźnił się. Jeśli
mieli rozmawiać, potrzebował wygody. Oparł się swobodnie. Przez
kilka minut rozmawiali na ogólne tematy, żeby się nawzajem
„wyczuć”. Wreszcie pani psycholog przeszła do konkretów.
- Wiesz, że widziałyśmy się dziś
rano – stwierdziła, przyglądając mu się uważnie – Jasne, że
tak. Podobno wszystko wraca do normy?
Dlaczego miał wrażenie, że nie
wierzyła we własne słowa? Postanowił zagrać w jej grę.
- Jestem cierpliwy. Czekam, aż będzie
gotowa. - Mówiąc to, przyglądał się Marii Gracji, starając
się odgadnąć jej myśli. Ona jednak słuchała z kamienną twarzą.
- Wydaje mi się, że Mila potrzebuje przede wszystkim czasu i
spokoju. - zakończył.
- Nie ułatwiaj jej. Wbrew pozorom,
ona lepiej reaguje w sytuacjach... no powiedzmy... w stanach ostrych.
- Chyba żartujesz!? - Posłał jej
spojrzenie pełne niedowierzania – Mam ją dręczyć? Po tym, co
przeszła?
- Taki jesteś mądry? - Maria Gracja
nie dała się zbić z tropu. - A czy wiesz, jak nakłoniła jednego
z porywaczy do wysłania SMS-a?
Stefano milczał. Oczywiście, że
nie wiedział. Mila nie wchodziła w szczegóły, a on nie
chciał jej zmuszać.
- Zaproponowała mu seks –
Obwieściła triumfalnie Maria Gracja, jakby to było coś godnego
pochwały.
- Co zaproponowała? - zachłysnął
się.
- Oczywiście, nie miała zamiaru
dotrzymać słowa, ale sam fakt, że potraktowała seks przedmiotowo,
jak towar, jest w jej przypadku ogromnym postępem – wyjaśniła.
- Powiedz jeszcze, że powinienem im
podziękować – wycedził przez zęby.
- Z sarkazmem ci nie do twarzy –
odparowała - Absolutnie nie ma mowy o pochwalaniu tego, co zrobili
ci dranie! Próbuję ci tylko uświadomić, że ona potrzebuje
do działania silnych bodźców.
- No, nie wiem... - Czuł się nieco
zbity z tropu.
- Słuchaj, dlaczego tu przyszedłeś?
- Maria Gracja przyszpiliła go wzrokiem.
- Bo chcę pomóc mojej
dziewczynie – odparł bez wahania. Była to szczera prawda, co nie
oznaczało jednak, że był gotów zwierzać się z intymnych
szczegółów. Co to, to nie! - Czy Mila mówiła
ci, gdzie wcześniej pracowałem? - Postanowił ustalić jasne
granice.
- Mówiła, że w wywiadzie
wojskowym – Przyjrzała mu się, mrużąc oczy – Dlaczego o tym
mówisz?
- Bo pracując tam, miałem
wielokrotnie kontakt z psychologami i psychiatrami. Byliśmy szkoleni
i badani. Również po akcjach, gdzie ginęli nasi koledzy. -
Mówił bez jakichkolwiek emocji. – Głównie byłem
wywiadowcą, rzadko brałem udział w działaniach bezpośrednich,
ale jednak...
Maria Gracja przyglądała mu się z
uwagą. - Potrafisz panować nad sobą – Zauważyła.
- Tak. - Wzruszył ramionami – Ale
trudno mi zachować spokój, kiedy chodzi o Milę. Poza tym,
jestem tu, bo ona tego chciała, nie ja.
- OK – Pokiwała głową –
Zrozumiałam. Gdybyś jednak potrzebował pomocy, to jestem otwarta.
Wróćmy do Mili. Wiem, że zaczęliście rozmawiać.
- Tak, ale ona cały czas płacze. Nie
wiem, czy tak ma być? Minęło tyle lat, a ona wciąż nie może
opanować emocji.
- Niech płacze. To duży postęp. -
Uśmiechnęła się wyrozumiale – Kiedy do mnie przyszła, nie
płakała. Była tak zasklepiona w sobie, że ledwie udało mi się
skłonić ją do czegoś więcej, niż suchej relacji z przebiegu
samego gwałtu.
- Caterina, to znaczy dottoressa De
Luca powiedziała, że bardzo jej pomogłaś. - Przyznał.
- Nauczyłam ją patrzeć na to z
boku, ale najbardziej pomogłeś jej ty, choć raczej nieświadomie.
Tak, tak. - Pokiwała głową, widząc jego minę pełną
niedowierzania. - Przede wszystkim, zakochała się w tobie i jej
świat się przewartościował. Ja tylko jej wytłumaczyłam, że
zasługuje na to uczucie. - Stwierdziła skromnie. - Ona bardzo nisko
ocenia siebie. - Dodała po chwili.
- Nie wiedziałem. - Nie zdołał
ukryć zaskoczenia – Wcześniej zawsze była taka pewna siebie i
nawet... - Szukał odpowiedniego słowa.
- Lubi kontrolować sytuację?
- Myślę, że to wynika z zachowania
jej bliskich. Nie mogli ukarać tamtych, więc obarczyli winą Milę.
To częste, szczególnie w rodzinach, gdzie panuje patriarchat.
No dobrze, pomyślał, to tłumaczy
niską samoocenę, ale ta chęć sprawowania kontroli, szczególnie
w łóżku? No, ale przecież były rzeczy, które lubiła
i sprawiały jej prawdziwą przyjemność. Wtedy potrafiła się
wyluzować. Wystarczyło, że nie kojarzyły jej się z tamtymi
wydarzeniami. A jednak nie miał zamiaru rozmawiać o tym z
psychologiem, wolał już raczej z płaczącą Milą.
- Uprawialiście seks? - Nagle dotarło
do niego pytanie, którego zdecydowanie wolałby nie usłyszeć
– Mam na myśli teraz, po powrocie do domu.
- Nie będziemy o tym rozmawiać –
Stwierdził kategorycznie.
- Szkoda, bo to jest dość istotne –
Sprawiała wrażenie zawiedzionej jego postawą. - Jak chcesz, ale
zanim ja do niej dotrę... - Rozłożyła ręce.
- Z tym chyba sam sobie poradzę –
odparł z niechęcią. Wyprostował się w fotelu, gotowy do wyjścia.
Maria Gracja pojęła jego intencje,
więc wyciągnęła dłoń. - Oby. - Uśmiechnęła się ze smutkiem.
- Pamiętaj, co ci powiedziałam. Jeśli będziesz mnie potrzebował,
dzwoń.
Wstał i ruszył do drzwi. Odwrócił
się z zamiarem pożegnania, ale pani psycholog nie ruszyła się z
miejsca. Stanął niezdecydowany. - Dlaczego uważasz, że mogę cię
potrzebować? - spytał powoli.
- Bo masz wytrych i szybko możesz
otworzyć te drzwi, ale nie wiesz, co za nimi znajdziesz – Jej głos
brzmiał poważnie, nawet groźnie.
Stał przez chwilę, wpatrując się
w otoczone siateczką zmarszczek brązowe oczy. Powoli zawrócił
i usiadł, pochylając się do przodu. Maria Gracja odchyliła się
na oparcie z triumfalną miną.
- Wytrych? - Przełknął głośno
ślinę. Ta kobieta wiedziała znacznie więcej, niż powiedziała i
prawdopodobnie rozumiała Milę lepiej niż ktokolwiek inny, nie
wyłączając jego. - Powiesz mi, o co chodzi? - spytał.
- Do końca nie wiem, ale mam pewne
podejrzenia... - zaczęła – Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
Szczerość za szczerość, przyszło
mu na myśl. Nienawidził udzielać informacji na swój temat.
Do szewskiej pasji doprowadzało go beztroskie podejście Fabia do
tych kwestii. Na szczęście ostatnimi czasy bardzo się poprawił.
Na pewno przyczyniło się do tego postępowanie Valerii. Z drugiej
strony, to nie była wysoka cena za bezcenne informacje, jakie mógł
w ten sposób uzyskać. Bardzo ich potrzebował.
- Zależy, co rozumiesz przez seks –
Powiedział już całkiem opanowany.
- Mam na myśli stosunek, nie
pieszczoty – sprecyzowała.
- Nie, tego nie robiliśmy.
- Jaki masz z tym problem?
- Ja? To Mila tego nie lubi. Po prostu
uznałem, że wystarczająco dużo przeżyła w ostatnim czasie. -
Wzruszył ramionami – Mamy czas. Wytrzymam bez tego...
Kogo chcesz oszukać, zdawały się
mówić oczy Marii Gracji. - Zastanawiasz się, czy kochając
się z tobą, widzi tamtych, co?
Nie odpowiedział od razu. Nie mógł
zaprzeczyć, że tak to odbierał. Podświadomie uciekał od
konfrontacji, ale ona była nieunikniona. Nagle zdał sobie sprawę,
że postępuje identycznie jak Mila. Jego rozmówczyni
milczała, jakby chciała dać mu czas do zastanowienia. Długie
sekundy mijały, a on wciąż nie był gotów.
- Wiesz, co powiedziała, kiedy się
oburzyłam, że złamałeś nogę jednemu z porywaczy? - spytała
nagle.
Uniósł głowę, zaskoczony
jej słowami.
- Powiedziała: należało mu się.
Nie był w stanie powstrzymać
uśmiechu. Jasne, że mu się należało!
- Tego drugiego było jej nawet trochę
żal... - dodała.
- Pomógł jej – Z
niewiadomych przyczyn poczuł się w obowiązku wytłumaczyć Milę
przed Marią Gracją.
- Nie za darmo – Na jej twarzy
pojawił się chytry uśmieszek.
- Co ty mi próbujesz
powiedzieć? - Zmarszczył groźnie brwi.
- Zapytaj ją. - powiedziała z mocą,
jakby wydawała rozkaz – Zapytaj, dlaczego chciała, żeby poniósł
karę? Dlaczego właśnie on i co to ma wspólnego z tamtymi?
- Nie mów mi, że ją
skrzywdził! – Stefano pobladł.
- Nie, spokojnie! Uderzył ją, ale
nie zrobił tego, o czym myślisz. Powiedziała mi, że nie. -
Zaznaczyła – A mimo to, ona uważała twoje postępowanie za
słuszne. Zapytaj ją. Tobie może odpowie? - W jej oczach dostrzegł
napięcie - Aha, i jeszcze jedno. - dodała - To nieprawda, że ona
nie lubi seksu. Ona się go boi.
Stefano wracał do domu z zamętem w
głowie. Ta kobieta potrafiła wyprowadzić go z równowagi.
Niewielu osobom się to udawało. Należały do nich Mila, Fabio i
czasami Vanessa, ale ta ostatnia raczej w pozytywny sposób.
Darzył ją po prostu prawie ojcowskim uczuciem i nie potrafił
postępować względem niej czysto racjonalnie. Zresztą, podobnie
jak Fabio.
Wrócił myślami do Mili. Bała
się seksu. Było tak, kiedy się poznali. Od chwili, gdy przeżyła
swój pierwszy orgazm, musiały minąć dwa tygodnie, żeby
zdecydowała się na prawdziwy seks. Wtedy nie wydawało mu się to
dziwne. Skoro z nikim wcześniej nie było jej naprawdę dobrze?
Powoli nauczył się, że świece odpadają, bo zbyt przypominają
pożar, z którego ją wyniósł, że ciemność ją
przeraża, że trzeba do niej mówić, że panikuje, kiedy on
używa siły... Jedne rzeczy rozumiał, innych nie. Teraz wszystko
nabierało sensu.
Skręcił w uliczkę prowadzącą do
domu. Mila pewnie już wróciła i czekała na niego.
Postanowił odłożyć rozmowę do następnego dnia. Teraz czekał
ich bal i nie miał zamiaru psuć jej zabawy.
- Sikorko! - zawołał wchodząc do
ich mieszkania – Jesteś gotowa?
- Ta dam! - Stanęła w drzwiach
sypialni, rozkładając ręce jak do ukłonu.
Zaniemówił na jej widok.
Podpięte z jednej strony włosy opadały łagodnymi splotami na
przeciwległe ramię i plecy. Staranny makijaż nie był przesadnie
mocny i właściwie podkreślał tylko oczy. Uśmiechnęła się do
niego z zadowoleniem.
Podroż do Mediolanu odbyli na tylnym
siedzeniu czarnego SUV-a z ciemnymi szybami. Do tej pory korzystał z
niego głównie Fabio. Tym razem za kierownicą siedział Luca.
- Dziwnie się czuję – szepnęła
Mila, kiedy zatrzymali się przed prostym eleganckim budynkiem
Armani Hotel Milano.
- Szczerze mówiąc, ja też –
Stefano wysiadł, a po chwili otworzył jej drzwi. Mrugnął
porozumiewawczo do Luki, który podał ich bagaże hotelowemu
boyowi. - Widzimy się jutro rano. Dam ci znać.
- Dobrej zabawy – Ukłonił im się
odrobinę przesadnie, z trudem opanowując wesołość.
- Jak się pani czuje w roli
celebrytki? - Stefano poprowadził Milę do kontuaru recepcji, gdzie
boy już postawił ich torby na lśniącym wózku bagażowym.
- Fajnie... - Bywała w eleganckich
wnętrzach, ale zwykle na służbowych spotkaniach, gdy towarzyszyła
Alessandrze albo Fabio potrzebował jej pomocy.
Z głośników sączyła się
przyjemna spokojna muzyka i mieszała z cichym szmerem rozmów
gości i obsługi hotelowej. Przestronne wnętrze zaprojektowano z
elegancką prostotą, ale Mila natychmiast rozpoznała styl światowej
sławy projektanta. Nie na darmo hotel miał w nazwie jego nazwisko.
- Witaj w świątyni zbytku i snobizmu
– szepnął jej do ucha Stefano i podszedł do kontuaru – Dobry
wieczór. Mamy tu rezerwację. - Położył na blacie swoje
dokumenty i kartę kredytową.
Uczesana w ciasny kok, młoda
recepcjonistka w nienagannym uniformie, przywitała ich z uprzejmym
uśmiechem. Po chwili otrzymali dwie karty magnetyczne do pokoju i
czarną kopertę z lśniącym emblematem. Stefano wyciągnął z niej
małą karteczkę. - Moja matka jest u fryzjera. Spotkamy się na
balu – Podał Mili ramię i poprowadził ją do windy. Wjechali
na trzecie piętro. Boy poprowadził ich do pokoju na końcu
korytarza i otworzył im drzwi, używając karty podanej przez
Stefano. Otrzymawszy napiwek zniknął dyskretnie, zostawiając ich
samych.
- Ale pięknie – Mila usiadła z
rozmachem na łóżko, sprawdzając jego miękkość.
Rozejrzała się po pokoju. Ta sama elegancja i doskonałe
wykończenie detali. Wciągnęła głośno powietrze do płuc –
Boże, nawet zapach jest taki... luksusowy.
- Taaak – Stefano schylił się do
torby ułożonej na rozkładanym stojaku na bagaż – Fabio byłby w
swoim żywiole. - Roześmiał się.
- Ty tego nie lubisz – Bardziej
stwierdziła, niż spytała. Prowadzili raczej „normalne” życie.
- Jest mi obojętne, gdzie śpię –
przyznał – Ale przystępując do spółki, musiałem
wprowadzić parę zmian.
- Mnie się to podoba – powiedziała
nieśmiało.
- Kto pierwszy pod prysznic? - spytał,
jakby nie usłyszał jej ostatnich słów.
- Ja byłam przed fryzjerem -
zaznaczyła – Nie mam zamiaru zmarnować takiej fryzury, o makijażu
nie wspominając!
Stefano zostawił Milę w pokoju, a
sam wziął szybki prysznic. „Zrobienie” fryzury zajęło mu dwie
minuty i wymagało jedynie odrobiny żelu. Koszulę i smoking
zostawił w szafie. Otworzył drzwi...
- Ooo!
Mila stała tyłem na wprost drzwi do
łazienki. Głęboki dekolt odsłaniał prawie całe plecy, tylko
cztery cienkie paseczki zebrane razem lśniącym zapięciem zbiegały
się między jej łopatkami. Materiał sukienki dosłownie przelewał
się przy najmniejszym poruszeniu. Wyglądała, jakby ktoś oblał
jej ciało płynna platyną. Nie podnosząc wzroku obróciła
się powoli. Przód miał luźne drapowania na płytkim
wycięciu pod szyją, spływające aż na biust. Nie miała na sobie
stanika!
- Może być? - spytała z miękkim
zalotnym uśmiechem.
- No, nie wiem... - Otworzył szeroko
oczy. - Jesteś... - zaniemówił po raz drugi tego dnia.
W jej oczach odbił się niepokój.
- Zbyt wyzywająca? - spytała
niepewnie.
- Żartujesz? Wyglądasz zjawiskowo! -
Skąd u mnie takie słownictwo, zastanowił się. Zrobił krok w jej
stronę.
- A-a-a – Pogroziła mu palcem. -
Nie dotykaj!
Wciąż na nią zerkając z zachwytem
sięgnął do szafy. Mocno go rozpraszał jej wygląd, ale w końcu
się ubrał. Zawsze potrafiła się ubrać tak, że zwracała na
siebie uwagę, ale tego wieczoru przeszła samą siebie. Nie bez
trudu zawiązał muszkę i sięgnął po buty. Lakierowana skóra
połyskiwała w dyskretnym świetle.
- Ty też robisz wrażenie –
Skomplementował go ze szczerym zachwytem – Niełatwo będzie
odstraszyć konkurentki – westchnęła.
- Nie masz konkurencji – Posłał
jej spojrzenie, od którego zrobiło jej się ciepło – Mam
coś dla ciebie – Sięgnął do swojej torby i wyjął niewielki
aksamitny woreczek zamknięty w przeźroczystej kasetce z pleksi.
- Prezent? Z jakiej okazji? -
Zaskoczył ją. Znowu.
- To nasz pierwszy poważny bal –
Oświadczył – Powinnaś mieć coś na pamiątkę. Oczywiście poza
zdjęciami.
Wysypał zawartość woreczka na
dłoń. W sztucznym świetle zaiskrzyły się drobne diamenciki
połączone misternie w długie kolczyki.
- O boże! - Zakryła dłonią usta. -
Są piękne.
- Poprosiłem Danielę, żeby
doradziła mi coś pasującego do sukienki – Podał jej kolczyki –
Chyba będzie lepiej, jeśli sama je nałożysz.
Szybko wyjęła z uszu podłużne
szkiełka, które wyszperała w swojej kasetce z biżuterią i
drżącymi rękami nałożyła nowe kolczyki. Mieniły się cudownie,
rzucając na jej odsłoniętą szyję drobniutkie refleksy.
- Są prawdziwe? - Dotknęła jednego
z nich. Oczywiście, że tak, idiotko, pomyślała, u Danieli nie
było innych.
- Chyba jesteś gotowa. Idziemy? -
Stefano podał jej ramię i z zadowoloną miną poprowadził do
drzwi.
Sala, mimo niezbyt wielkich rozmiarów
sprawiała wrażenie ogromnej, dzięki lustrom i polerowanej
kamiennej posadzce. Okrągłe stoliki w większości były już
pozajmowane przez elegancko ubranych gości. Pomiędzy nimi uwijali
się kelnerzy, roznosząc szampana i przystawki.
Stefano śmiało ruszył do jednego
ze stolików ustawionych w centralnej części. Mila rozpoznała
siedzące przy nim kobiety, matkę Stefano i panią De Luca. Obie
ubrały się w długie suknie w stonowanych pastelowych kolorach.
- Mamo – Stefano nachylił się do
matki i pocałował ją w policzek.
- Jesteście, kochani! - Ucieszyła
się na ich widok – Mila, wyglądasz wspaniale!
- Dobry wieczór – uśmiechnęła
się.
- Mów mi po imieniu. Benedetta
to takie starodawne imię, ale ja je lubię – Przypomniała jej
pani De Biasi.
Mila zauważyła, że matka Fabia
przyciągnęła do siebie Stefano i szeptała mu coś na ucho,
podczas gdy on słuchał, kiwając głową. Po chwili wyprostował
się i wtedy mogła się przywitać. Pani De Luca nadstawiła
policzek, jakby to było coś najnormalniejszego pod słońcem, więc
Mila ucałowała ją delikatnie.
- Przyprowadziłeś nam tu prawdziwą
gwiazdę – Starsza pani zwróciła się do Stefano.
Usiedli i po chwili kelner podał im
smukłe kieliszki napełnione szampanem. Ledwie upili kilka małych
łyczków, Stefano ujął dłoń Mili – Chodźmy zatańczyć,
bo panie przewidziały dla mnie tyle obowiązków... - Skrzywił
się odrobinę.
- Obowiązków? - powtórzyła
zdziwiona.
- Zorganizowały bal charytatywny z
zaproszeniami po tysiąc euro, więc wypada podejść do gości i
podziękować za to, że wydali pieniądze. Zwłaszcza, że za chwilę
poprosimy, żeby wydali kolejne – Uśmiechnął się.
Kilka par kołysało się w rytm
muzyki na wyłożonym drewnem okrągłym parkiecie. Stefano położył
dłoń na plecach Mili i przyciągnął ją delikatnie do siebie. -
Jesteś taka piękna – westchnął – Szkoda, że będę musiał
się tobą trochę podzielić z innymi.
Posłała mu zaskoczone spojrzenie,
ale po kilku minutach wszystko się wyjaśniło.
Udało im się zatańczyć trzy
kolejne tańce, po czym Stefano podszedł do starszego małżeństwa,
które przyglądało im się od dłuższej chwili.
- Conte, Contessa – Ukłonił
im się z szacunkiem – Moja przyjaciółka Mila –
Przedstawił ją. - Chciałbym podziękować, że państwo przyjęli
zaproszenie. Także w imieniu Fabrizia.
Siwy, ale żywotny mężczyzna
obdarzył go szczerym uśmiechem. - Jestem szczęśliwy, że cię
widzę. Ojciec byłby zadowolony – powiedział.
Stefano przyjął te słowa ze
spokojem, ale Mila wiedziała doskonale, że go nie zachwyciły.
- Zatańczy pani? - zwrócił
się do niej.
- Oczywiście – odparła szybko,
widząc, że Stefano ujmuje dłoń Contessy. Wow, tańczę z
księciem, przemknęło jej przez myśl.
- To wielka szkoda, że Stefano nie
udzielał się dotąd towarzysko – Partner Mili zaczął rozmowę,
gdy tylko zaczęli tańczyć – Pozbawił nas przez to pani widoku.
- Jest pan niezwykle uprzejmy –
odparła, czerwieniąc się lekko.
- Ależ nie, tylko szczery. Benedetta
wyrażała się o pani bardzo ciepło w rozmowie z moją żoną, ale
nie wspomniała o pani urodzie. - Zgrabnie okręcił ją w tańcu.
- Naprawdę, Conte... - Czuła
się zakłopotana jego komplementami, choć były miłe i... zdawała
sobie przecież sprawę, że zasłużone.
Jeszcze kilkakrotnie podchodzili do
różnych par. Za każdym razem było podobnie i za każdym
razem zbierała całe mnóstwo komplementów. Zauważyła
również, że tańczące w pobliżu młode kobiety posyłają
jej zdecydowanie mniej życzliwe spojrzenia. To ją utwierdziło w
przekonaniu, że naprawdę wygląda dobrze. W pewnej chwili wydało
jej się, że widzi Valerię z wysokim postawnym blondynem. Właśnie
miała zapytać o to Stefano, kiedy ujrzała Angelo zmierzającego
wprost do nich.
- Stefano, ty draniu! - Przyjacielskie
klepnięcie w ramię wydawało się aż nie na miejscu, ale Stefano
tylko się roześmiał.
- Czekałem, kiedy się wreszcie
pokażesz – W jego głosie dało się wyczuć drwinę.
- Ojciec chciał z tobą zamienić
parę słów – Angelo wskazał głową grupkę mężczyzn
sączącą przy barze różnego rodzaju alkohole – Ja się z
przyjemnością zaopiekuję Milą.
- Nie wątpię – Mrugnął do niej
Stefano – Mogę cię na chwilę przeprosić? - nachylił się do
jej ucha – Uważaj na niego. - szepnął i pocałował ją w szyję.
Roześmiała się dźwięcznie. Chyba
nigdy nie czuła się tak adorowana i podziwiana, jak w tej chwili. W
połączeniu z szampanem, była to upajająca mieszanka.
- Dobrze tańczysz - Angelo
przytrzymywał ją w tańcu zdecydowanie zbyt śmiało, ale nie
reagowała. Kilka razy odszukała wzrokiem Stefano, czekając, że
zgani ją wzrokiem za takie zachowanie. Tak bardzo chciała znów
ujrzeć w jego oczach zazdrość. On jednak zdawał się być
całkowicie pochłonięty rozmową. Pół biedy, pomyślała,
bo otaczali go głównie mężczyźni.
- Jeszcze jeden? - Angelo z czarującym
uśmiechem zajrzał jej w oczy.
- Och... - wyrwał ją z zamyślenia.
Przykryła oczy rzęsami – Tak. Proszę.
- Ależ Ty się poruszasz, dziewczyno!
- Angelo przesunął dłoń odrobinę niżej, aż do podstawy jej
kręgosłupa, ale zatrzymał się na tyle wysoko, żeby nie
prowokować. Chociaż... Cóż, była to prowokacja – Nic
dziwnego, że Stefano trzymał Cię do tej pory w ukryciu.
- Nie nazwałabym tego ukryciem –
Odparła, siląc się na swobodny ton – Po prostu nie bywaliśmy do
tej pory na tego rodzaju imprezach.
- No, ale teraz wszystko się zmieni –
Znów ten czarujący zalotny uśmiech – Założę się, że
zawdzięczamy to tobie.
- Mnie? - Nie potrafiła ukryć
zdziwienia – Nie mam pojęcia o czym mówisz.
- Och, nie bądź taka skromna –
Odepchnął ją lekko, przytrzymując za rękę i obrócił w
tańcu, bezczelnie taksując wzrokiem. Przyciągnął ją do siebie –
Dla kogoś takiego warto zmienić przyzwyczajenia.
Wprawił ją w niemałe zakłopotanie.
Zwykle potrafiła „odepchnąć” mężczyznę zanim jeszcze zdążył
się zbliżyć, ale ostatnie wydarzenia mocno nią zachwiały.
Poczuła lekki zawrót głowy. O czym on mówił?
- Widzę, że na trzeci taniec nie
będziesz miała ochoty – Założył sobie jej rękę pod ramię i
poprowadził w dokładnie odwrotnym kierunku, niż ten, gdzie
powinien się znajdować Stefano. - Proponuję małego drinka –
Nachylił się do jej ucha, muskając je prawie niezauważalnie.
Przeszył ją dreszcz.
- Sama nie wiem... - Obejrzała się
niespokojnie.
- Daj spokój! Jest zajęty –
Angelo obdarzył ją pobłażliwym uśmiechem. - Pozwól mu
nacieszyć się odzyskaną pozycją. A swoją drogą, jak oni to
robią? Może też powinienem poszukać za granicą? - Skinął
barmanowi i zamówił dwa drinki, które ten przygotował
im prawie natychmiast.
- Ja naprawdę...
- Mila! Widzę, że jesteś
rozchwytywana! – Matka Stefano podeszła do nich z boku, tak że
zaskoczyła ich nagłym pojawieniem się – Angelo, jak miło Cię
widzieć! - Dotknęła przyjaźnie jego policzka.
Ku zaskoczeniu Mili, nie tylko się
nie cofnął, ale natychmiast puścił jej rękę i nachyliwszy się,
pocałował starszą panią w policzek – Ciociu Benedetto, jesteś
coraz młodsza i coraz piękniejsza.
- Ty pochlebco! Widzę, że
zaopiekowałeś się Milą – Obdarzyła go ciepłym, ale uważnym
spojrzeniem – Oddaj mi ją teraz na chwilkę. Jeszcze się
natańczycie.
- Miałem zamiar namówić ją
na kolejny taniec – Odparł, zatrzymując wzrok na pełnych ustach
Mili.
- Potem kochanie, potem.
- W takim razie, do zobaczenia później
- Angelo skinął im głową i pozwolił odejść, odwracając się
do grupki hałaśliwych młodych kobiet.
- Uważaj na niego – Pani De Biasi
wzięła Milę pod ramię – To dobry chłopak, ale czuły na
kobiece wdzięki.
- Zauważyłam – Roześmiała się,
żeby pokryć zmieszanie. - Stefano chyba jednak nie będzie miał
pretensji...
- Och, moja kochana, na pewno nie! A
skoro już jesteśmy przy moim synu, to muszę ci podziękować.
Naprawdę nie wiem, jak ci się odpłacę za to co zrobiłaś. -
Starsza pani przycisnęła jej łokieć do siebie.
- Ale ja naprawdę nie wiem, o czym
pani... o czym mówisz – poprawiła się.
- Przyznaję, że nie od początku
byłam przekonana do waszego związku, ale musisz mi to wybaczyć.
Jestem starej daty, a mój syn jest taki uparty i taki
niezależny – Starsza pani pokręciła głową i westchnęła
ciężko – No, ale pod twoim wpływem... - Obdarzyła Milę ciepłym
spojrzeniem – I chcę żebyś wiedziała, że doskonale cię
rozumiem. Mieszkanie kątem u przyjaciela i praca ochroniarza! Też
coś! Tyle razy mu mówiłam, ale on nie chciał mnie
słuchać...
Mila poczuła w żołądku
nieprzyjemny skurcz. A więc ona myśli, że to dlatego nie chciałam
wyjść za Stefano, przemknęło jej przez myśl. Czy on też tak to
odebrał? Nie, przecież wie, że to nie dlatego!
- Mila?
- Przepraszam, zamyśliłam się. -
Czuła się niezręcznie słuchając tej przemowy.
- Jesteś zmęczona. Stefano mówił,
że pobyt w Polsce wam się przedłużył.
No tak, ona nie wie, uzmysłowiła
sobie. - Rzeczywiście, był męczący. Poza tym mamy teraz takie
duże zlecenie, które wymaga ode mnie mnóstwa pracy...
- Mam jednak nadzieję, że znajdziesz
czas na wasze sprawy. Chciałabym mieć to już za sobą –
przerwała jej.
Mila utkwiła w niej pytające
spojrzenie. Ich sprawy? O co właściwie chodziło?
- Myślałam, że ogłosicie nam coś
przy okazji tego spotkania... - Benedetta zawiesiła głos –
Zwłaszcza, kiedy Stefano kategorycznie zabronił włączania cię w
jakiekolwiek zabawy dzisiejszego wieczoru.
- Nie wiedziałam – przyznała
zakłopotana.
- Nie powiedział ci? No cóż.
Powiem szczerze, że nawet jestem z tego zadowolona. To dobre dla
tych podfruwajek – Posłała spojrzenie pełne pobłażliwości w
kierunku grupki rozszczebiotanych dziewcząt.
Mila
poczuła, że zaschło jej w gardle. Szybko dopiła drinka.
-
Chodźmy coś przekąsić – zaproponowała Benedetta – W
przeciwnym razie obie się upijemy.
Dopiero
po tych słowach Mila zorientowała się, jak niewiele zjadła. Wciąż
krążyła między gośćmi razem ze Stefano, popijając od czasu do
czasu szampana lub wino, albo tańczyła. Teraz wypiła dość
mocnego drinka. Podążyły do stołu i po chwili kelner postawił
przed nimi talerze z wyśmienitym miecznikiem z grilla. Kiedy
nasyciła pierwszy głód, zwróciła się do matki Fabia
- Wydawało mi się, że widziałam Valerię z tym jej nowym
narzeczonym – powiedziała.
-
O tak, przesłałam jej zaproszenie – odparła tamta – Mój
syn nie był tym zachwycony, ale już nie mogłam się wycofać. Nie
wiem, o co mu chodzi? Zawsze ją zapraszałyśmy – Spojrzała
pytająco na Benedettę De Biasi.
Mila
otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła. Przecież obie nic nie
wiedziały o udziale Valerii w całej sprawie. W ogóle nic nie
wiedziały. Nikt nie wiedział. Chyba naprawdę się upiłam,
pomyślała odrobinę spanikowana. - Może planował jednak
przełożenie wyjazdu i nie chciał mieć tu i jej i Cateriny –
zauważyła przytomnie.
-
Och, nie sądzę – Pani De Luca machnęła lekceważąco ręką –
Oni są wszyscy tacy nowocześni, a poza tym Caterina dogaduje się
nawet z Valerią.
-
O tak – przyznała z niekłamanym podziwem – Ona jest
niesamowita! Prawdziwa dama, prawda?
-
Jestem taka szczęśliwa, że mój syn wreszcie znalazł
odpowiednią kobietę i do tego jest taki zakochany... - westchnęła
rozmarzona – Patrzę na nich i widzę parę nastolatków.
Mila
poczuła drapanie w gardle. Gdyby mogła uchylić jej rąbka
tajemnicy... Nie! Obiecała!
-
Mila! - Lekko zdyszana Alessandra podeszła do stolika - Nie siedź
tak! Chodź do nas! - Wskazała grupkę przyjaciół
podrygujących na parkiecie.
-
A Stefano? - Rozejrzała się, wstając powoli z miejsca.
-
Och, zostaw go w spokoju! Chodź, podręczymy trochę Angelo. Gapi
się na ciebie bez przerwy, ale boi się cerberów –
Alessndra chwyciła dłoń swojej matki i Benedetty.
-
Alessia! - Obie starsze panie udały oburzenie, ale widać było, że
z trudem hamują śmiech.
-
Pięć minut na toaletę i do was dołączam – szepnęła
Alessandrze na ucho.
Starała
się iść pewnym krokiem, ale kosztowało ją to sporo wysiłku.
Droga powrotna okazała się nieco łatwiejsza. Zimna woda i chłodny
przewiewny hol podziałały na nią orzeźwiająco. Przechodziła
właśnie obok niskich kanap i foteli, kiedy wydało jej się, że
słyszy swoje imię. Nadstawiła uszu. - ...ta przybłęda nie
wiadomo skąd? Jakoś nie ogłosił zaręczyn, choć wszyscy się
tego spodziewali... - Rozpoznała głos Valerii. Cofnęła się o
krok i pochyliła głowę, udając, że szuka czegoś w torebce.
Mówiła o niej! Nie mogła stąd dosłyszeć. Zrobiła krok w
przód - ...co ci szkodzi spróbować? Niestety nie mogę
ci nic więcej powiedzieć. Fabrizio by mnie zabił...
Rzuciła
okiem w stronę kanap. Valeria siedziała tyłem, a obok niej
ciemnowłosa niewysoka dziewczyna. Zapamiętam sobie ciebie,
pomyślała i pomaszerowała na salę. Nie miała ochoty tego
słuchać. Z drugiej strony, Valeria nie powiedziała niczego nowego!
Ale ta suka zachęcała ją do podrywania Stefano, przemknęło jej
przez myśl! Nie, głupia, to tylko parę słów wyrwanych z
kontekstu. Wzrokiem odnalazła Alessandrę i jej przyjaciół.
Bawili się świetnie przy barze. Po chwili wesoły tłumek wchłonął
ją i zapomniała o Valerii i jej koleżance. Musiała
jednak poczekać prawie godzinę na to, by dołączył do nich
Stefano.
-
Już dosyć tego udzielania się – stwierdził, zagarniając Milę
tylko dla siebie.
-
Najwyższy czas – Wydęła usta – Ledwie żyję i jestem pijana!
Tańczyli
blisko siebie. Myliły jej się kroki, ale przy wolnym rytmie nikt
poza jej partnerem nie miał o tym pojęcia. Stefano przytrzymał ją
pewnie, splótł palce z jej palcami i uścisnął, aż
syknęła. - Jesteś zły? – spytała z rozbawieniem.
-
Dlatego, że za dużo wypiłaś? – Uniósł w górę
jej brodę i spojrzał w oczy. Igrały w nich niesforne ogniki. –
Do twarzy ci na takim lekkim rauszu – szepnął jej do ucha.
Zachichotała
i przywarła do jego boku, ocierając się nieznacznie. – Mam na
ciebie ochotę – zamruczała cicho.
-
Właśnie widzę.
Lekki
rumieniec i rozszerzone źrenice potwierdzały jej słowa w wyjątkowo
podniecający sposób. Alkohol podziałał na nią odprężająco
i sprawił, że początkowa sztywność ustąpiła miejsca seksownemu
luzowi.
-
Zbajerowałaś mojego kuzyna – stwierdził z udawaną naganą w
głosie.
-
Mówisz o Angelo? – Przechyliła zalotnie głowę – Daj
spokój, to bawidamek. Nie jest w moim typie.
-
Nie? – Przyciągnął ją do siebie mocniej – A jaki jest twój
typ?
Kołysali
się w tańcu do jakiejś melodyjnej wolnej piosenki.
-
Duży… silny… zdecydowany… - wyliczała powoli, jakby się
zastanawiała nad każdym kolejnym słowem – Trochę apodyktyczny –
Na jej twarz wypełzł lubieżny uśmiech.
-
Wow! Jestem pod wrażeniem – Obrócił ją w tańcu o 180
stopni i pociągnął do siebie, tak, że jej plecy i pupa przylegały
do jego torsu i bioder. Teraz mogła poczuć, że on także był
podniecony – Jeszcze chwila i zaciągnąłbym cię do pokoju –
wyszeptał wprost do jej odsłoniętego ucha - Ale jesteś pijana,
więc musisz się trochę poruszać – Znów ją okręcił
wokół własnej osi i znaleźli się twarzą w twarz.
Spojrzała
na niego nieco przymglonym wzrokiem – Bardzo chętnie się z tobą
poruszam – powiedziała niskim aksamitnym tonem.
Była
tak cholernie piękna i taka inna niż zwykle. Może to strój
i fryzura, a może alkohol sprawiły, że emanowała wręcz
magnetycznym urokiem. Eleganckie wnętrze pełne wytwornych ludzi
stanowiło doskonałe tło. Już kiedy wchodzili, uchwycił kilka
zaciekawionych męskich spojrzeń skierowanych w stronę Mili. Angelo
wprost pożerał ja wzrokiem, kiedy z nim tańczyła. Nawet jego
matka poczuła się w obowiązku interweniować. Uśmiechnął się
do siebie w duchu. Nie znała dostatecznie dobrze jego słodkiej
sikorki.
-
Kręci mi się w głowie – wyszeptała, opierając nieznacznie
głowę na jego ramieniu.
-
Nie zamykaj oczu i załóż mi ręce na kark – Polecił,
przytrzymując drugą ręką jej plecy – Lepiej?
-
Mhm – zamruczała. - Chodźmy do pokoju.
Część
gości już opuściła salę i na parkiecie panował względny luz.
-
Jeszcze nie.
-
Teraz piosenka Mariah Carey „Without You” specjalnie
dla pewnej sikorki -
zapowiedziała dziewczyna, która
dla nich śpiewała.
-
Zadedykowałeś mi piosenkę? - Zamrugała szybko.
-
Mhm – Pogładził jej plecy opuszkami palców – Mam wyrzuty
sumienia, że zostawiłem cię samą na tak długo. Chociaż widzę,
że świetnie sobie poradziłaś... - Miał na myśli Alessandrę i
jej przyjaciół, ale też Angelo. Nie był zazdrosny, ale
zainteresowanie, jakie wzbudzała podziałało na niego pobudzająco.
Obdarzyła
go zalotnym uśmiechem, wsłuchując się w melodyjny głos
dziewczyny. - Zabierz mnie do pokoju – wyszeptała, kiedy tamta
skończyła śpiewać.
Nie
potrafił jej odmówić, nie potrafił utrzymać rąk z daleka
od jej odsłoniętych pleców... Przy ich stoliku nie było
nikogo. Obie starsze panie pewnie już szykowały się do snu.
Alessandra i jej mąż tańczyli przytuleni. Mila oparła się o
niego i przytuliła policzek do jego ramienia.
-
Idziemy – Zadecydował.
Kiedy
zamknęły się za nimi drzwi, Mila odwróciła się tyłem i
odgarnęła włosy, czekając, aż otworzy małą zapinkę
połyskującą między jej łopatkami. Zrobił to, a ona opuściła
ręce i sukienka bezszelestnie spłynęła po jej ciele w dół,
jakby nagle zmieniła się w płynny metal. Nie miała na sobie
stanika, a cieliste paseczki majtek trudno było nazwać bielizną.
Srebrne szpilki tylko dodawały pikanterii jej rozstawionym w
niewielkim rozkroku nogom. Stefano spojrzał w bok, gdzie ich
sylwetki odbijały się w przyciemnionym lustrze. Jego smoking i
czarne lakierki kontrastowały z ponętną nagością idealnego
kobiecego ciała. Pochyliła się do przodu, chwytając rękami
kolana i wypinając bezwstydnie pośladki. – Miałbym ochotę cię
zerżnąć – wydyszał na ten widok. Krew zmieszana z alkoholem
wrzała mu w żyłach. Wypił niewiele mniej niż ona. Czuł jak
spodnie zaczynają się opinać na jego erekcji.
-
Więc na co czekasz? – Posłała mu wyzywające spojrzenie.
Niewiele
się zastanawiając, rozpiął rozporek i uwolnił pokaźnych
rozmiarów wzwód. Majtki, przemknęło mu przez myśl.
Chwycił paski i szarpnął. Mila jęknęła cicho, ale z wyraźną
przyjemnością. Przytrzymał jedną ręką jej biodro, drugą
nakierowując się na jej wnętrze. Była wilgotna i śliska i tak
rozkosznie ciepła... Pchnął mocno, wypełniając ją od razu.
Stęknęła głucho. Poczuł przypływ podniecenia, jakiego dawno nie
doświadczył. - Szerzej – warknął i roztrącił kolanem jej
nogi. Poddawała się bez sprzeciwu, bez najmniejszego oporu.
Zachłysnął się tym. - Dzisiaj będzie tak jak ja lubię – Niski
ochrypły głos pewnie by go zaskoczył, gdyby miał jasny umysł,
ale pożądanie podsycone procentami skutecznie go zamroczyło.
Mila
czuła, jak krew dudni jej w skroniach. Władczy ton i zachowanie
Stefano podniecało ją, jak nic na świecie. Alkohol zaćmił jej
umysł na tyle, że hamulce puściły. Pragnęła, żeby ją
przeleciał. Ostro! Ugięła lekko kolana, żeby otworzyć się na
niego bardziej. Chciała go poczuć całą sobą, do końca, do dna
i… do utraty tchu! Poruszał się równymi mocnymi ruchami,
dręczącym jednostajnym rytmem, odbierając jej resztki woli.
Jęczała z rozkoszy i czegoś na kształt bólu, jaki jej
sprawiał. Ciało przejęło kontrolę nad jej umysłem. Przemożna
chęć spełnienia napełniła ją przyjemnym pulsowaniem. Nie
wiedziała już, czy to Stefano rozpycha się w jej ciele, czy jej
własne mięśnie opinają się wokół jego natarczywego
członka. Wiedziała tylko, że pieprzy ją tak, jak nigdy wcześniej!
Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, opadła na łóżko,
wciskając twarz w materac. Stefano podążył za nią, ale nie
pozwolił jej się położyć. Chwycił jedną ręką jej ramię i
przytrzymał, wciąż wbijając się w nią od tyłu. Coś w niej
pękało i uwalniało bestię... – Mocniej! - jęknęła.
Spełnił
jej prośbę i po chwili w pokoju rozległy się miarowe plaśnięcia
uderzających o siebie ciał. Nie rozumiała, czy bardziej podnieca
ją to, że czuje go tak głęboko, czy to, że nie może się
ruszyć, nie może uciec przed tymi pchnięciami. Była blisko, tak
blisko... Nie mogła jednak przekroczyć niewidzialnej granicy.
Balansowała na krawędzi. W jej mózgu pulsowało tylko jedno
pragnienie: dojść! - Uderz mnie!- wychrypiała zdesperowana.
Machinalnie
spełnił jej polecenie. Głośny klaps wymierzony w pośladek wyrwał
z jej gardła ekstatyczny krzyk. Stefano znieruchomiał. Nagle zdał
sobie sprawę, co robi. Jakby wyrwano go z transu. – Tego chcesz? –
wychrypiał. – Tego? – Uniósł dłoń, jakby znów
chciał ją uderzyć, ale zatrzymał się wpół drogi.
Spojrzał w lustro. Mila wpatrywała się w niego przerażonym
wzrokiem. – Chryste… - wydyszał. Nie był w stanie wydobyć z
siebie słowa. Puścił ją i znieruchomiał. Jej spojrzenie nagle
stało się boleśnie przytomne. On także wytrzeźwiał w jednej
sekundzie. Wysunął się z jej ciała, pozostawiając ją na moment
samotną na klęczkach. Zapiął szybko spodnie. Mila upadła na bok
i zwinęła się w kłębek, podciągając kolana pod brodę.
Co
teraz czujesz? Co czujesz!? Podnieca cię przemoc? Tak? Dudniło mu w
uszach, ale nie zadał żadnego z tych pytań. Nie wiedzieli, jak
długo trwali wpatrując się w siebie nawzajem. W końcu Mila
zaczęła drżeć na całym ciele, po czym wybuchnęła płaczem.
Stefano przysłonił oczy dłonią.
- Jestem odrażająca – załkała –
Nie patrz na mnie! - Zerwała się z łóżka i pobiegła do
łazienki, gubiąc po drodze pantofle.
Stefano rzucił się za nią blokując
butem drzwi. - Nie zamykaj!
- Zostaw mnie, nie patrz! - szlochała,
zakrywając dłońmi piersi i odwracając głowę – Nie mogę...
Jestem zboczona! Zła! To ohydne!
Utkwił w niej nieruchome spojrzenie,
jakby nie rozumiał, co do niego mówiła. Dlaczego tak go to
zszokowało? Było dobrze. Zmarszczył brwi, próbując zebrać
myśli. Emanująca jeszcze przed chwilą seksem przepiękna kobieta,
kuliła się i trzęsła przed nim jak zagonione w kąt wystraszone
zwierzę. Co oni ci zrobili, pomyślał ze zgrozą, co nam zrobili?
Zrobił krok w jej stronę.
- Zostaw mnie! - krzyknęła,
wyciągając w jego stronę dłoń w geście protestu – Chcę
zostać sama! Sama... - Zatoczyła się na ścianę.
Chwycił ją w ramiona i choć go
odpychała i wiła się jak piskorz, unieruchomił sprawnie. Czując,
że nie pokona jego siły, odpuściła, płacząc i lamentując.
- Sikorko, kochanie, popatrz na mnie –
Bezskutecznie próbował do niej dotrzeć – Nie jesteś zła,
ani zboczona! Przestań płakać. - To moja wina, wyrzucał sobie.
Gdyby się tak nie zszokował, nie czułaby się taka...
- Nie jestem nic warta – szlochała.
- Nie, skarbie, nie – Wciąż
trzymał ją w objęciach – To było dobre... Mnie było dobrze...
Podobało mi się, tylko... - Szukał odpowiedniego słowa.
- Nie! Dani miał rację! Jestem suką,
brudną suką! To siedzi gdzieś we mnie!
- Ćśśśś... Cicho, skarbie, cicho.
Nie mów tak. - Bezskutecznie próbował ją uspokoić –
Ja tak nie myślę! Przecież ci powiedziałem, że było OK. Mila,
ja chyba tak lubię, dziewczyno!
- Ty możesz - upierała się.
- Dość tego! To tylko seks! -
krzyknął - Kiedy kochasz się ze mną, możesz czuć i robić, co
chcesz. - W końcu zdał sobie sprawę, że w tej chwili i tak nic
nie wskóra. Powoli zaczął się przemieszczać w stronę
sypialni. - Położę cię do łóżka, dobrze?
Czuł, że jej opór słabnie,
ale po chwili znów próbowała się uwolnić. Ostrożnie
odszukał miejsce między obojczykiem, a nasadą szyi i wcisnął tam
kciuk. Mila z cichym jękiem osunęła się na niego całym ciężarem.
Chwycił ją na ręce i położył na łóżku. Odetchnęła
głęboko. Nawet taka zapłakana, z rozmazanym makijażem, wyglądała
pięknie. Nagle obraz mu się zamazał. Zamrugał gwałtownie i otarł
odruchowo policzek. Spojrzał zaskoczony na swoją dłoń. Ostatni
raz płakał, wyciągając spod gruzu kolegę z sekcji. Młody,
obiecujący analityk. Chciał choć raz poczuć się jak prawdziwy
wojak. Przydzielili ich do rożnych grup... Co za głupia śmierć!
Dlaczego o naszym życiu decyduje czasem kilka minut, jakiś zbieg
okoliczności...?
Wstał i zaczął krążyć po
pokoju. Zdjął marynarkę i rzucił na fotel, potem pozbył się
butów i skarpet. Lubił mieć bose stopy. Przypomniał sobie,
jak biegali razem brzegiem plaży, Mila po mokrym piachu, a on
pokonując opór wody. Śmiała się, kiedy wciągnął ją do
morza...
Więc TO także przed nim ukrywała.
Czy kiedy ten dewiant Ivo ją bił, czuła coś więcej niż strach?
A czy pani psycholog wiedziała, czy tylko się domyślała? Wszyscy
oni są popieprzeni!
Wyciągnął z kieszeni spodni
komórkę i szybko odszukał numer. „Podejmij przesyłkę.
Podaj adres odbioru” wpisał i wysłał wiadomość. Właśnie
podjął decyzję. Raz na zawsze trzeba z tym zrobić porządek,
postanowił. Nie ma znaczenia, jak wielki będzie ból. To jest
jak gangrena, jak niezagojona rana. Nie zabliźni się, póki nie
zostanie oczyszczona.