Katarzyna powoli
traciła cierpliwość. Okazało się, że żadne z haseł nie pasowało. Oznaczało to,
że jej tok myślenia był całkowicie nietrafiony. Należało poszukać innego
rozwiązania, ale na razie nie miała pojęcia, jakiego. Karolina sugerowała
oddanie laptopa informatykowi, ale jedyny godny zaufania, był chwilowo na
urlopie i tak, czy inaczej, trzeba było czekać, aż wróci. Jedyną dobrą
wiadomością, była informacja, że policjant, który kontaktował się z Katarzyną,
był znajomym Andrzeja i jak on sam to określił, był „porządnym człowiekiem z
instynktem dobrego gliny”, cokolwiek miało to znaczyć. Karolina bagatelizowała
obawy Katarzyny do tego stopnia, że na koniec ofuknęła ją za zawracanie jej
głowy, w chwili, gdy powinna wypoczywać i dobrze się bawić z Fabiem. W końcu Katarzyna
doszła do wniosku, że Karola ma rację. Zaczęła się więc szykować do kolacji. Założyła
jedwabne szorty do połowy uda i białą bluzkę z falbaną odsłaniającą jedno
ramię, a włosy upięła w luźny kok. Fabio
wszedł do sypialni, kiedy szperała w kosmetyczce a biżuterią.
- Wyrzuć to na łóżko – poradził
Fabio i z ciekawością przyjrzał się temu, co Caterina rozkładała na kołdrze.
Zauważył bransoletkę ze srebrnych monet, z pewnością równie starą, co cenną,
cienki czarny rzemyk z masywnym złotym kółkiem, do którego dopięta była
zawieszka z motocyklem i obrączka. To, że jej nie nosiła odkąd się poznali,
sprawiło mu przyjemność. Poza złotymi kolczykami, które już znał, zauważył
srebrne kolczyki i pierścionek w stylu Art Deco, z zielonkawymi kamieniami.
Wziął do ręki jeden z kolczyków i przyjrzał im się pod światło.
- Kupiłam to w Paryżu – Katarzyna
wsunęła pierścionek na palec lewej ręki – kosztowały fortunę, ale nie żałuję.
- I słusznie – Fabio oddał jej
kolczyk – pochodzą chyba z lat dwudziestych i są w doskonałym stanie. Założysz
je?
- Taki miałam zamiar –
powiedziała, zbierając pozostałe drobiazgi do kosmetyczki. – To cud, że nadal
je mam. Podczas włamania, leżały razem z pierścionkiem na półeczce w łazience.
Nie wzięli ich. Pewnie myśleli, że to zwykłe szkiełka.
- Albo nie szukali biżuterii –
Fabio pokiwał głową i umilkł. Wyjął z szafy luźne lniane spodnie i białą
koszulkę polo. Nie był rozmowny tego wieczoru.
Po
chwili wyszli z sypialni i ruszyli w stronę rufy, gdzie już czekała na nich
motorówka. – Zgłodniałam – westchnęła Katarzyna, mijając kuchnię, skąd
wydobywał się smakowity zapach sosu bolonese
i ziół. – co będziemy jedli? – spytała, widząc, że Fabio nie ma zamiaru
podtrzymywać rozmowy.
- Mają tu świetne frutti di mare
– odparł.
Katarzyna
usiadła na tyle motorówki i zerknęła w stronę Stefano. Wyglądał i zachowywał
się zupełnie normalnie, zatem nastrój Fabia raczej nie wynikał z problemów
zawodowych. Z pewnością podzieliłby się nimi ze Stefano, dedukowała. Więc co?
Czyżby aż tak się przejął jej sytuacją? Jeśli nawet spytam, czy coś się stało,
odpowie, że nic, pomyślała, trzeba go sprowokować inaczej. Nieoczekiwanie los
sam dał jej okazję.
Podpłynęli
do pomostu, ale okazało się, że nie ma miejsca i muszą poczekać lub dobić do
brzegu kawałek dalej. – Podpłyń tam – Fabio wskazał mniejszy pomost obok
kąpieliska, oddalony o jakieś pięćdziesiąt metrów.
- Tam jest płytko – wyrwało się
Katarzynie. Pamiętała to miejsce. Byli tu z Karolą i Andrzejem, zanim
przypłynął po nią Stefano.
- Damy radę! – uspokoił ją, stojący
za sterami Antonio. Niestety okazało się, że dotknęli dna na jakieś dziesięć
metrów od brzegu. – Przykro mi, ale jednak musimy czekać na miejsce przy
pierwszym pomoście – Antonio rozłożył ręce, szukając u Fabia aprobaty.
- Och, dajcie spokój – Katarzyna
zsunęła ze stóp sandałki – tyle kłopotu z powodu wody do kolan?
Zanim
ktokolwiek zareagował, ruszyła do przodu i usiadła na burcie. Rib miał płaskie
dno, o czym Katarzyna doskonale wiedziała, więc słysząc chrzęst kamieni pod
łodzią miała pojęcie, jak głęboka jest woda. – Caterina! – dobiegło ja wołanie
Fabia, ale było za późno. Trzymając sandałki w dłoni, ześliznęła się zgrabnie z
burty i stanęła na dnie, po kolana w wodzie. Na łodzi trzej mężczyźni
wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Wzruszyła ramionami i ruszyła powoli w
kierunku brzegu. Po chwili odwróciła się.
- Co Ci zamówić? – zawołała w
kierunku Fabia, na co Stefano wybuchnął śmiechem. Nie doczekawszy się
odpowiedzi, ruszyła dalej, brodząc w ciepłej wodzie. Po chwili usłyszała za
plecami plusk i ciche przekleństwo. Uśmiechnęła się do siebie. Fabio jednak
poszedł za nią. Zrównał się z nią i szedł obok bez słowa. Miał w ręce mokasyny
i ręcznik. Lniane spodnie podwinął powyżej kolan. Kiedy wyszli na brzeg,
zagrodził jej drogę. Spojrzała w górę i napotkała gniewne spojrzenie prawie
czarnych oczu.
- Dobrze się bawisz? – spytał
zimnym tonem – Przez Ciebie robię z siebie głupka przed załogą.
- Nie sądzę. Poza tym, nie
musiałeś iść za mną – odparła z uśmiechem – Zresztą, wolę jak się na mnie złościsz,
niż jak nic nie mówisz – dodała.
- Nie złoszczę się – powiedział
nieco łagodniej – no, może trochę – rzucił, widząc jej uniesioną brew.
- Tak czy inaczej, lepsze to, niż
półsłówka – stwierdziła Katarzyna, biorąc od Fabia ręcznik - Ładnie Ci w krótkich
spodenkach. Masz zgrabne łydki.
Zauważyła,
że skrzydełka nosa zadrgały mu lekko, choć twarz pozostała nieruchoma. Znów
spojrzała mu w oczy. Igrały w nich blade płomyki rozbawienia. Znów zrobiły się
orzechowe, choć w wieczornym świetle, trudno było dobrze to ocenić. Z piersi
Fabia wydobyło się głębokie westchnienie. Pokręcił głową i uniósł rękę w stronę
motorówki, która niespiesznie ruszyła wzdłuż brzegu. Katarzyna uznała, że
zapanowała zgoda, więc ujęła Fabia za rękę i ruszyła po kamienistej plaży w stronę
restauracji. Z tarasu przypatrywało im się kilka osób, w tym kelner w białym
uniformie. – Będziemy atrakcją wieczoru – stwierdził kwaśno Fabio, ale w jego
głosie nie było już złości.
- Podobno Ci to nie przeszkadza,
a ja jakoś to zniosę – Katarzyna spojrzała na profil Fabia i uśmiechnęła się
lekko – to niewielka cena za twój dobry humor – dodała wesoło.
Fabio
roześmiał się wreszcie i pocałował Caterinę w policzek. Był na nią zły, za to
co zrobiła, ale jej szczerość kompletnie go rozbroiła. Poza tym, wyczuła
doskonale jego podły nastrój i jakimś sposobem poradziła sobie z nim, choć
musiał przyznać, że metoda była niecodzienna. – Naprawdę zrobiłaś to z powodu
mojego humoru? – spytał, kiedy usiadła na ogromnym głazie obok drewnianego
podestu.
- A myślisz, że lubię chodzić po
wodzie pełnej tych… - szukała przez chwilę określenia – ryb, które łażą wszędzie?
– włoskie określenie kraba gdzieś jej umknęło.
Fabio
roześmiał się i ukląkł na jedno kolano, wziął od niej ręcznik. Próbowała zaprotestować,
ale nie dał jej szans, sprawnie pozbywając się resztek wody i piasku z jej
stóp. Po chwili usadowił się na kamieniu obok niej i zrobił to samo ze swoimi –
Podobają Ci się moje nogi? – spytał, widząc, że Katarzyna przygląda mu się z
ukosa.
- Przecież Ci powiedziałam –
zaśmiała się.
Fabio
wsunął na stopy mokasyny i odwinął spodnie. – Zostawię ten widok tylko dla
Ciebie – szepnął i ugryzł delikatnie płatek ucha, tuż obok kołyszącego się
kolczyka. – Następnym razem, kiedy zrobisz coś takiego, dostaniesz klapsa –
pogroził jej palcem.
- Już zaczynam się zastanawiać,
co zrobić – odparła wyzywająco, zanim zdążyła się ugryźć w język. Cichy pomruk,
który usłyszała, sprawił, że zrobiło jej się gorąco. Ruszyli niespiesznie do
restauracji. Na szczęście gapie gdzieś zniknęli, pozostał tylko kelner.
Katarzyna
zapamiętała to miejsce jako raj na ziemi. Drewniana konstrukcja opleciona była
pnączami, których kwiaty wypełniały powietrze odurzającą mieszanką zapachów.
Wokół restauracji posadzono mnóstwo śródziemnomorskich roślin, dla których
osłonę stanowił sosnowy lasek, widoczny jako ściana jasnej zieleni, zaczynająca
się tuż obok plaży i ciągnąca aż do mariny po przeciwnej stronie wysepki. Kilka
dni temu przeszła przez ten las z przyjaciółmi, podziwiając po drodze restauracje
urządzone na kamiennych i drewnianych podestach przed niewielkimi budynkami,
ukrytymi w zieleni. Nie sądziła wtedy, że spędzi w jednej z nich tak
niesamowity wieczór. Spojrzała na morze, gdzie kotwiczyła Stella Marina.
Dopiero teraz zauważyła, że oświetlony jest nie tylko pokład i kabiny, ale
także woda wokół jachtu. Źródło światła musiało się znajdować poniżej poziomu
wody, bo jacht wyglądał, jakby się unosił nad powierzchnią. – Ale pięknie teraz
wygląda – powiedziała, patrząc w tamtym kierunku – pływałeś kiedyś w tym
świetle? – spytała.
- Nie, ale możemy spróbować –
Fabio spojrzał na jacht – może być niezła zabawa. Może bez kostiumów? – spytał,
unosząc brew, jakby naśladując Katarzynę.
- Musiałbyś zamknąć gdzieś załogę
– stwierdziła, udając zgorszenie – albo przynajmniej zaprzysiąc ich, że nie
będą podglądać, ze Stefano włącznie – dodała.
- Załatwione – Fabio zatarł ręce
i zamknął kartę. Kelner natychmiast ruszył w ich stronę.
- Muszę umyć ręce – powiedziała,
kiedy złożyli zamówienie – całe są w soli. Twoje pewnie też – uśmiechnęła się
do Fabia ciepło, na myśl, jak ocierał z soli i piasku jej stopy. Przeszła pod
płóciennym daszkiem, poruszanym przez ciepły wietrzyk. Dolatujące z kuchni zapachy
przypraw i ziół mieszały się z wonią kwiatów i otaczały ją odurzającą mgiełką.
Nie chciała się zastanawiać co będzie następnego dnia, ani jeszcze następnego.
Pragnęła się rozkoszować tym wieczorem. Przy stoliku czekał na nią wspaniały
seksowny mężczyzna, jakiego można by sobie wymarzyć. Życie nauczyło ją ostatnio,
że chwile szczęścia są rzadkie i ulotne, więc trzeba się nimi cieszyć
natychmiast.
Fabio
odprowadził wzrokiem Caterinę, zastanawiając się, czy nie powinien pójść w jej
ślady, kiedy podszedł do niego Stefano. – Zdaje się, że tego Ci było trzeba –
powiedział z uśmiechem, podążając za jego wzrokiem – Ta kobieta ma serce i
rozum w odpowiednich proporcjach i potrafi z nich korzystać. – Położył na
moment dłoń na ramieniu Fabia – Będę w pobliżu – dodał, nie czekając na
odpowiedź i wyszedł poza kręgi światła rzucane przez lampy, zawieszone nad
stolikami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz