Kiedy dobijali do nabrzeża,
Katarzynie udało się odegnać ponure myśli. Opływając Dubrownik, Fabio opowiadał
jej o mieście, zniszczeniach wojennych i odbudowie. Pokazywał dachy,
odznaczające się mocniejszym odcieniem ceglastoczerwonej nowej dachówki. Nad
wszystkim górowała twierdza, wsparta fundamentami na skałach wysuniętych w
morze. Za nią rozciągało się miasto z jasnego kamienia. Z daleka widok zapierał
dech w piersiach i Katarzyna po raz pierwszy poczuła, że nie tylko Fabia będzie
jej brakowało. Sposób w jaki spędzali czas był fascynujący. Niby mogła to samo
zobaczyć wykupując wycieczkę w biurze podróży, ale posiadanie jachtu z załogą,
motorówki, a przede wszystkim Stefano, który dbał, by mieli wszystko
zorganizowane i zarezerwowane, było luksusem, jakiego sobie wcześniej nie
wyobrażała. Czuła się rozpieszczana na każdym kroku i musiała przyznać, że było
to uzależniające. W porcie już czekał na nich przewodnik, który poprowadził ich
do wejścia na mury. Ruszyli w podróż dokoła miasta, oglądając je z góry.
Katarzyna co chwila przechylała się, by zajrzeć na maleńkie balkony,
przyklejone na podobieństwo jaskółczych gniazd do fasad budynków, albo na
przestronne tarasy ze stołami, grillami i huśtawkami. Czasem tarasy ocienione
były przez figowce lub platany, wyrastające wprost z pomiędzy kamieni, którymi
wyłożono posadzkę. Stefano szedł kilka kroków za nimi, od czasu do czasu robiąc
zdjęcia im, albo miejscom wskazanym przez Katarzynę. W pewnej chwili zauważyła
wąską zapuszczoną uliczkę, w poprzek której rozciągnięto sznury. Suszyły się na
nich obrusy i prześcieradła. – Jak we Włoszech – Fabio podążył za jej wzrokiem.
– Jak byłem mały, jeździłem do dziadków do Kalabrii. Tam jest pełno takich
miejsc, jak to – westchnął.
- Dubrownik, jak i wiele innych
miast na wybrzeżu, był przez wiele lat pod silnym wpływem Wenecjan – zaczął przewodnik.
Przez dłuższą chwilę opowiadał im historię miasta. Katarzyna była pewna, że
Fabio doskonale ją zna, ale o dziwo stał i słuchał z zainteresowaniem.
- Nie mów, że słyszysz to po raz
pierwszy – syknęła, gdy przewodnik poprowadził ich dalej, w kierunku twierdzy.
- Nie wszystko, ale część tak –
odparł – nigdy nie zwiedzałem Dubrownika z przewodnikiem – przyznał –
właściwie, to w ogóle nigdy nie zwiedzałem tego miasta – wzruszył ramionami –
nie miałem z kim – dodał.
Akurat,
pomyślała Katarzyna, a te wszystkie panny? Spojrzała ukradkiem w stronę
Fabia. Szedł obok niej, zamyślony, z
rękami wsuniętymi częściowo do kieszeni. Może mówił prawdę? Może nie chciały
zwiedzać miasta? A jego siostra albo mama?
- Alessandra albo Twoja matka nie
chciały Ci towarzyszyć? – spytała, siląc się na obojętny ton.
- Były tu razem, ale beze mnie –
odparł – potem już nie… - przerwał i zastanowił się. Prawda była taka, że nie czuł
potrzeby pokazywania miasta komukolwiek, ani tego, ani żadnego innego. To
obecność Cateriny go sprowokowała.
Najpierw pokazał jej Wenecję… Fakt, że pobieżnie, ale jednak. Zrobił to niejako
na jej życzenie, ale dobrze się przy tym bawił. Zwiedzanie kolejnego miasta
było jakby naturalnym następstwem… Co jeszcze chciał jej pokazać? Mediolan?
Rzym? Neapol? Kiedy?...
- Ja też jeździłam do dziadków –
powiedziała nagle Caterina – i też pamiętam małe miasteczko i wąskie ulice z
małymi domkami. Mieszkali blisko niemieckiej granicy. Moja mama się tam
wychowała, a potem zamieszkała w Warszawie z tatą – dodała.
- Nadal tam mieszka? – spytał,
patrząc przed siebie.
- Tak. Na Saskiej Kępie –
uśmiechnęła się na samo wspomnienie – to taka stara, cicha dzielnica, uwielbiam
to miejsce, moja mama też… – zamyśliła się – czasem myślę, że fajnie byłoby
wrócić do Warszawy. Tylu moich znajomych ze studiów zostało, a ja, rodowita
Warszawianka, uciekłam. Myślę, że ojciec nigdy do końca nie zrozumiał, dlaczego
to zrobiłam.
- A dlaczego to zrobiłaś? – Fabio
przyglądał jej się z uwagą.
- Bo chciałam do wszystkiego
dojść sama, bez pomocy nazwiska mojego ojca, bo mój mąż chciał wyjechać, bo…
sama nie wiem – wzruszyła ramionami – czułam się samotna na początku. Dobrze,
że poznałam na studiach Karolę i Andrzeja. To była grupa fantastycznych ludzi –
uśmiechnęła się do siebie - Robert, oni, Baśka, Olek… - pokręciła głową –
niesamowici byli.
- Byli?
- Wiesz, jak to jest. Praca,
nauka, dzieci… - rzuciła mu smutne spojrzenie – to był pierwszy wspólny wyjazd
od lat. Gdyby nie śmierć Roberta, pewnie by się nie zmobilizowali… Ja na pewno
nie. Chyba wszyscy poczuliśmy, że czas ucieka i nie wraca. Niektórych rzeczy
nie można odkładać na później – machnęła ręką – nie mówmy o tym. Powiedz mi o
Twoich dziadkach – poprosiła.
- Mieszkali w niewielkim
miasteczku, Corigliano Calabro, w dużym domu otoczonym drzewami pomarańczowymi
i winnicami. Z okien na piętrze widać było morze. Ten dom wciąż jest w rodzinie,
tak, jak winnice. Mieszka w nim brat mojej mamy – Fabio uśmiechnął się – Ona
też wyjechała do męża, jak Twoja, ale nie chciała zostać w Turynie. Mieszka w
Mediolanie, niedaleko Alessandry, a teraz właściwie u niej.
- Jesteś do niej podobny?
- Do mamy? Z charakteru tak, z
wyglądu raczej nie – spojrzał na Katarzynę znad okularów przeciwsłonecznych.
Alessandra zawsze mu mówiła, że ma charakter południowca, jak dziadek. Tylko,
że przez ostatnie lata musiał go porządnie przytemperować, jeśli chciał robić
interesy w branży nieruchomości. Tylko prywatnie mógł sobie pozwolić na „bycie
sobą”, choć też nie zawsze… – dlaczego pytasz?
- Bez powodu – odparła,
przechylając głowę na bok i przyglądając mu się z lekkim uśmieszkiem – po
prostu Vanessa jest tak strasznie do Ciebie podobna… Byłam ciekawa. Widziałam
zdjęcie Alessandry u Ciebie w domu i zastanawiałam się, kto jest do kogo
podobny.
No
tak, przecież mieszkała u niego przez chwilę, a w domu pełno było zdjęć
Alessandry i Vanessy, i matki… Nawet nie oprowadziłem jej po domu, uświadomił
sobie nagle. Nie przyszło mu do głowy, by to zrobić. Nie czuł wtedy potrzeby… –
Co się dzieje? – przyjrzała mu się podejrzliwie – masz ten dziwny wyraz twarzy…
- Nic, po prostu cieszę się, że
jesteśmy tu razem – objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Szli dalej
przytuleni, słuchając przewodnika. – Jeśli chcesz się powłóczyć po mieście, to
jest taka możliwość – Fabio zerknął na zegarek. Katarzyna zauważyła, że nosił
stale ten sam, bardzo prosty, a jednocześnie elegancki. Pasował doskonale
zarówno do garnituru jak i do prostych letnich strojów. No, ale prawdopodobnie
nie był to wyrób seryjny. – Zarezerwowałem nam miejsce parkingowe blisko
restauracji – powiedział, wskazując Stellę Marinę manewrującą u wejścia do
portu – jeśli teraz spojrzysz tam – wskazał ręką półokrągły fragment
zwieńczenia murów, na którym ustawiono stoliki z czarnego szkła z krzesłami
obitymi białą skórą, a obok nich nowoczesne białe lampy i drzewa oliwkowe w
donicach – to zobaczysz miejsce, gdzie zjemy kolację – dokończył.
- Fabio, czy jest coś, czego nie
potrafiłbyś zorganizować? – Caterina spojrzała na niego tak, jak czasem
patrzyła Vanessa, gdy odkrywała pod choinką wymarzone prezenty. Poczuł się z
tym naprawdę dobrze – Rozpieszczasz mnie – powiedziała miękko i pocałowała go w
policzek. Zauważyła, że przewodnik obdarzył ich ciepłym uśmiechem, kiedy się
żegnali. Ruszyli schodami w dół, a następnie zagłębili się w plątaninę ulic i
placyków. Wszędzie było tłoczno i gwarnie. Wokół rozbrzmiewały fragmenty rozmów
w najróżniejszych językach. Przeplatały się i nakładały na siebie, tworząc
oszałamiającą mieszankę. Po kilku zakrętach Katarzyna całkowicie straciła
orientację, a gdy się obejrzała, zauważyła, że straciła również z oczu Stefano.
Szła więc potulnie za Fabiem, który trzymał ją cały czas za rękę. W pewnej
chwili uliczka rozszerzyła się w placyk
z niewielką fontanną. Na jej brzegu siedziało kilkoro młodych ludzi z lodami w
rękach. – Chodźmy na lody – powiedziała i pociągnęła Fabia w stronę niewielkiej
lodziarni.
- Usiądźmy przy stoliku i zamówmy
– przytrzymał jej dłoń i wskazał maleńkie stoliczki ustawione wprost na białych
lśniących kamieniach, którymi wybrukowano placyk.
- Potem – upierała się Katarzyna
– Tam przyniosą nam pucharki, a ja chcę w rożku.
Fabio
westchnął z rezygnacja i poszedł za nią. Rozchmurzył się jednak, kiedy Caterina
rozsiadła się naprzeciw niego przy
stoliczku i zaczęła ze smakiem oblizywać wiśniowo-jogurtowe lody. Okrążała je
zgrabnie językiem, wywołując u Fabia jednoznaczne skojarzenia. Zastanawiał się,
czy zrobiła to specjalnie, czy rzeczywiście miała ochotę się ochłodzić – Muszą
być pyszne, skoro tak się do nich zabierasz – powiedział wreszcie, nie
spuszczając z oczu jej języka.
– Nawet sobie nie wyobrażasz – wyszczerzyła
zęby w uśmiechu.
Coś Ty mi
zrobiła, kobieto, pomyślał, czując wzbierające w nim pożądanie. Nawet nie
zauważył, kiedy kelner przystanął obok ich stolika. Ceterina objęła ustami
koniuszek loda i Fabio musiał przełknąć ślinę, by móc zamówić kawę. – Dawaj te
lody, bo za chwilę zjem Cię razem z nimi – sięgnął po rożek, ale Caterina
cofnęła rękę i przygryzła dolną wargę.
- Czy masz na myśli coś
nieprzyzwoitego? – spytała mrużąc oczy.
- Zgadnij – spojrzał wymownie w
dół. Lekko się zarumieniła, ale nie spuściła tym razem wzroku. Tak, jak
przypuszczał, prowokowała go… Gdybym mógł w tej chwili zrobić użytek z tego, co
mam w kieszeni, pomyślał, dotykając bezwiednie małej foliowej torebeczki.
Nagle
jego telefon zawibrował. Fabio spojrzał na ekran. Dzwoniła jego asystentka,
której kazał się niezwłocznie odezwać w sprawie dwóch kamienic w centrum
Barcelony. – Muszę odebrać, wybacz – spojrzał przepraszająco na Caterinę.
Mrugnęła
do niego i wskazała sklep z biżuterią obok lodziarni. Kiwnął głową i
przeciągnął palcem po ekranie telefonu. – Tak, Lauro – powiedział, odprowadzając
wzrokiem Caterinę.
Wchodząc
z ulicy do klimatyzowanego sklepu, Katarzyna poczuła nieprzyjemny chłód.
Wnętrze olśniewało przepychem witryn, wypełnionych lśniącymi w jarzeniowym
świetle wyrobami z drogocennych kruszców. Centralnie ustawiono szklany walec
wypełniony diamentami osadzonymi w pierścionkach i kolczykach. Na jej szczycie
umieszczono zdjęcie męskiej dłoni wsuwającej na szczupły kobiecy palec
pierścionek z diamentem o wyrafinowanym szlifie. Niechętnie odwróciła wzrok od
zdjęcia. Sezamie otwórz się, pomyślała i ruszyła w głąb, kierując się do
eleganckiej ekspedientki stojącej przy podświetlonym kontuarze. W głębi przy
gablocie z zegarkami stał tylko jeden klient.
- Potrzebuję męską bransoletkę –
powiedziała po angielsku Katarzyna, odpowiadając na promienny uśmiech
ekspedientki – czarna lub granatowa skóra, białe złoto. Mam mało czasu –
dodała.
- Już podaję – dziewczyna
odwróciła się do bocznej szuflady i wtedy Katarzyna zauważyła, że mężczyzna od
zegarków bacznie jej się przygląda. Przystojny, chyba w jej wieku i chyba Włoch
– mamy dwa modele – ekspedientka położyła przed Katarzyną dwa paski skóry ze
złotymi zapięciami. Jedno było po prostu prostokątem z białego złota, drugie
składało się z dwóch nachodzących na siebie kwadracików: lśniącego i matowego.
Ten zdecydowanie bardziej jej się podobał.
- Dobry wybór – usłyszała niski głos
tuż za plecami. Włoch, pomyślała.
- Wiem, dziękuję – odwróciła się
i napotkała parę czarnych oczu. – Proszę odciąć cenę i zapakować. Biorę to. –
powiedziała z uśmiechem do ekspedientki i podała jej kartę kredytową.
- Niemka? – facet spojrzał na
logo banku.
- Nie – Katarzyna podeszła do czytnika
kart. Facet mnie podrywa, pomyślała i była to zaskakująco przyjemna myśl. Rzuciła
facetowi spojrzenie spod rzęs. Był zabójczo przystojny, choć nie podobał jej
się tak, jak Fabio – Włoch?
- Zgadłaś –zdziwienie zabrzmiało w jego głosie –
jestem Angelo, a ty? Karoline, Katrin…?
- Może – rzuciła wpisując kod na
czytniku.
- Angielka? – nie rezygnował –
Włoszka?
– Nie – odparła - Dziękuję za
poradę – uśmiechnęła się do Angelo. Spodobała jej się jego nieustępliwość.
- Proszę, powiedz chociaż jak
masz na imię – zastąpił jej drogę – może jeszcze się spotkamy?
- Nie sądzę – powiedziała z
uśmiechem – choć – zawiesiła głos - wszystko jest możliwe…
Wyminęła
szybko rozmówcę, podeszła do drzwi i… wpadła prosto ramiona Fabia. – Perdona mi (Wybacz mi) – pocałował ją w
usta.
- Fabio? – Katarzyna usłyszała za
plecami głos swego „prześladowcy”.
- Angelo? – Fabio uniósł głowę z
wyrazem zaskoczenia na twarzy.
- Ecco, potevo aspettarlo (No tak, mogłem się tego spodziewać) –
powiedział tamten z czarującym uśmiechem – incontro
una bella donna e lei ovviamente e con te. Mi presenti? (spotykam piękną kobietę
i ona oczywiście jest z Tobą. Przedstawisz mnie?
- Ovviamente (Oczywiście) – Fabio objął Katarzynę, jakby chciał
zaznaczyć, że są razem – Caterina, to Angelo D’amario, mój przyjaciel. Angelo,
to Caterina Pars. – ani słowem nie wspomniał, co ich łączy, zauważyła.
- Piacere (Miło mi) – powiedziała, wyciągając dłoń do Angelo.
- Piacere mio (To mnie jest miło) – odparł, przytrzymując dłużej jej
dłoń – Allora Italiana (więc jednak
Włoszka).
- Forse (Może) – uśmiechnęła się lekko. Poczuła, że dłoń Fabia
zaciska się lekko na jej talii.
- Ti dava fastidio, vero? (Zaczepiał Cię, prawda?) – spytał groźnym
tonem, uśmiechając się jednocześnie.
- No, non e vero (Nie, to nieprawda) – Katarzyna potarła nosem
policzek Fabia i pocałowała go delikatnie. Spojrzała mu w oczy. Ty zazdrośniku,
pomyślała i serce zabiło jej mocniej na tę myśl.
Wyszli
razem na ulicę i przystanęli, by chwilę porozmawiać. Angelo liczył na wspólną
kolację, ale Fabio nie dał się przekonać. – Mam nadzieję, że jeszcze się
spotkamy piękna Caterino – Angelo obdarzył ją płomiennym spojrzeniem.
- Być może – odparła Katarzyna z
nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Pożegnali
się i ruszyli przed siebie. – Wszystko w porządku? – Katarzyna miała wrażenie,
że Fabio nie był zadowolony z niespodziewanego spotkania z przyjacielem.
Prawdopodobnie nie chce, by ktoś wiedział, że spędza ze mną wakacje, pomyślała.
- Podrywał Cię? – spytał nagle.
Spojrzała na niego zaskoczona. Skąd wiedział? – Podrywał – Fabio przygwoździł
ją spojrzeniem.
- Próbował – zrobiła minę, która
miała wyrażać coś pomiędzy znudzeniem, a dezaprobatą i przewróciła oczami – bez
sukcesu – dodała – ale widząc Twoją reakcję, czuję się dowartościowana.
Szli teraz szerokim
deptakiem, wyłożonym gładkimi płytami z jasnego kamienia. Fabio objął Katarzynę
ramieniem. W miarę, jak zbliżali się do placu, tłum gęstniał. W końcu
postanowili skręcić w jedną z bocznych uliczek. Prowadziła do niewielkiego
placyku ze stolikami nakrytymi śnieżnobiałymi obrusami. Ustawione na nich
szklane lampiony lśniły w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca. Właśnie
mijali niewielki elegancki butik, kiedy Katarzyna zauważyła na wystawie
przepiękny jednoczęściowy kostium kąpielowy. – Obejrzyjmy go z bliska – Fabio
natychmiast pociągnął ją do środka. Byli jedynymi klientami, więc kobieta
stojąca za ladą natychmiast się nimi zajęła.
- Przymierzę go – Katarzyna
wzięła w ręce obłędnie miękki materiał i
podeszła do wskazanej przymierzalni. Zrzuciła białą sukieneczkę i stanik i
naciągnęła elastyczny materiał. Przepięknie opinał ciało uwydatniając krągłości
i podkreślając talię. Czarny materiał miał prawie niewidoczny wzór wężowej
skóry, który połyskiwał przy każdym poruszeniu. Ale piękny, pomyślała. Mina
zrzedła jej na widok ceny.
- Pokaż się – Fabio zapukał cicho
do drzwi przymierzalni. Nie ma nikogo poza nami, możesz wyjść. – Wow! – szczęka
mu opadła na widok Katarzyny, która stanęła przed nim z dłońmi opartymi na
biodrach.
- Mam do tego jeszcze tunikę –
właścicielka butiku podeszła do Katarzyny, aby jej pomóc. Obejrzała się na
Fabia – Ach, miłość… – westchnęła.
Katarzyna
spojrzała na nią zaskoczona. Uniosła wzrok na swego towarzysza. Wpatrywał się w
nią z zachwytem. Sięgnął do kieszeni… - O nie, nie pozwolę Ci kupić niczego
więcej – podeszła do niego i przytrzymała dłoń, która już wysuwała się wraz z
kartą kredytową.
- To będzie prezent dla mnie –
powiedział, przesuwając opuszkami palców po delikatnym śliskim materiale
kostiumu, sprawiając, że poczuła przyjemne mrowienie stwardniałych sutków.
Przełknęła głośno ślinę – nie ma pieniędzy, za które zrezygnowałbym w tego
widoku – spojrzenie jego brązowych oczu stało się intensywne.
- Fabio – szepnęła, czując, że
tętno jej przyspiesza – naprawdę, nie powinieneś…
Odsunął
się od niej i ruszył w kierunku przypatrującej im się kobiety. Cofnęła się do
kabiny i zamknęła drzwi, opierając się o nie. Jego dotyk był jak katalizator,
który sprawił, że cała płonęła. Zsunęła z siebie kostium i sięgnęła po
koronkowy stanik. Nie mogła go zapiąć drżącymi rękami – Cateri’ – usłyszała głos
Fabia za drzwiami kabiny, drgnęła na samą myśl, że był tak blisko
- Aiuto (Pomocy)– poprosiła, otwierając mu. Wszedł do środka, zamykając
za sobą drzwi. Podszedł do niej i bez słowa sięgnął do jej ust. Przyjęła go z
westchnieniem, pozwalając by sięgnął językiem głęboko. Pragnęła go. Poczuła jak
stanik zsuwa się z jej ramion i nagle ciepła dłoń objęła jej wrażliwą pierś.
Jęknęła cicho. Jeśli za chwilę nie przestanie, to chyba zemdleję, pomyślała. – Fabio – szepnęła do jego ust – Ti prego… (błagam Cię…) - próbowała się
uwolnić od natarczywych dłoni, ale on znów zanurzył się w jej ustach,
jednocześnie przyciskając ją do ściany przebieralni. Poczuła opuszki palców
sunące wzdłuż napiętych mięśni brzucha w dół, między uda. Oparła się dłońmi o
jego klatkę i resztką sił odepchnęła na kilka centymetrów. Wpatrywał się w nią
wzrokiem, który parzył jak żywy ogień – Fabio
– stęknęła, gdy poczuła palce wślizgujące się do jej obrzmiałej pulsującej
waginy – Ti prego – chciała go
odepchnąć, ale ciało nie odpowiadało na jej desperackie próby zapanowania nad
nim. Bezwiednie zacisnęła się na jego palcach, a nogi odmówiły jej
posłuszeństwa, rozchylając się zapraszająco.
- Non lo vuoi? (Nie chcesz?) – wychrypiał, poruszając jednocześnie
palcami w jej wnętrzu, co sprawiło, że straciła na moment oddech. – Il Tuo corpo dice di si… (Twoje ciało mówi, że tak…)
- No – wyksztusiła – Si! O
Dio, Fabio, lo voglio, ma qualcuno puo entrare o sentire… (O Boże,
Fabio chcę, ale ktoś może wejść, albo usłyszeć…) – wyszeptała bez tchu.
- Non Ci verra nessuno (Nikt nie przyjdzie) – szepnął jej do ucha - Fidati di me... (Zaufaj
mi…) -
Zaufać
mu? Miała mu zaufać? Ostatnio jej zaufanie zostało poddane ciężkiej próbie.
Jednak patrząc w jego pociemniałe od pożądania oczy, słuchając niskiego tembru
jego głosu, po prostu nie potrafiła mu się oprzeć. Rozsądek mówił jej, że
powinna natychmiast przestać, ale rozpalone ciało błagało o ulgę. Fabio nie
przestawał jej pieścić, ale nie posuwał się dalej, czekając na decyzję. Twardy
podłużny kształt, który czuła na biodrze wymownie świadczył o jego zamiarach. -
Fidati di me... – wyszeptał
i zaczął delikatnie kąsać jej szyję i ramię. Świadomość, że są właściwie w
miejscu publicznym, potęgowała jeszcze jej podniecenie. Nigdy, przenigdy nie
zrobiła czegoś równie szalonego. Na samą myśl, poczuła skurcz w dole brzucha,
który przeniósł się niżej i sprawił, że wypełniła ją fala wilgoci. Usłyszała
niski pomruk zadowolenia tuż przy swoim uchu. O Boże, myśli z trudem torowały
sobie drogę do jej świadomości, zalewanej coraz silniejszymi falami pożądania,
może już nigdy w życiu nie będę miała okazji zrobić czegoś takiego... Jej ciało
jakby tylko czekało na tę rysę na gładkiej powierzchni jej woli. Oczami duszy
widziała jak rysa staje się coraz wyraźniejsza i głębsza, aż zmieniła się w
pęknięcie i po chwili jej opory rozsypały sie na tysiąc kawałeczków. Westchnęła
głęboko i przesunęła dłonie z klatki na kark Fabia. – Finalmente! (w końcu!) – wychrypiał i stopił się z nią w pocałunku.
Wysunął z niej palce i nagle poczuła dziwną pustkę. Tym mocniej zapragnęła go w
sobie. Jak przez mgłę usłyszała znajomy szelest, ale nie miała czasu, by się
nad tym zastanawiać. Fabio rozpiął spodnie i sięgnął dłonią między ich ciała,
nie przestając ssać i kąsać jej ust i języka. Po chwili poczuła jego silne
dłonie na pośladkach. Oparła się mocno plecami o ścianę i objęła go za szyję.
To szaleństwo, przemknęło jej jeszcze przez myśl, nim Fabio uniósł ją w górę. Rozchyliła szeroko uda i oplotła go nogami,
czując jak otwiera się na jego powitanie. Opuścił ją niżej i nasunęła się na
jego nabrzmiały członek. Nawet w najśmielszych snach nie zaznała czegoś
takiego. Zakazany owoc smakował, jak nic na świecie. – Avanti! (naprzód!) – jęknęła cicho.
Caterina nie musiała mu tego dwa razy powtarzać. Natarł na nią, jak
tygrys rzucający się na jagnię, a ona oddała mu się cała, bez oporu. Poczuł się,
jak myśliwy. Całe popołudnie krążył wokół upatrzonej ofiary, podchodził i
odstępował, czuł, że go wabiła i odpuszczała, aż wreszcie nadszedł moment ataku
i już nie było odwrotu. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak była wysportowana.
Nie wisiała na nim bezwładnie, ale wspierała się na jego ramionach i ciasno
obejmowała udami jego biodra. Z łatwością podtrzymywał ją za jędrne pośladki.
Zacisnął na nich palce, co powitała cichym jękiem i natychmiast wtuliła twarz w
jego szyję. Uśmiechnął się na myśl, jakie wydawałaby odgłosy, gdyby kochali się
w kajucie, gdzie czułaby się bezpiecznie. Ale właśnie to poczucie zagrożenia
sprawiało, że było tak niesamowicie. Czuł przez koszulę twarde sutki Cateriny,
ocierające się o jego tors przy każdym pchnięciu, czuł na jadrach jej wilgoć,
słyszał jak oddech jej się rwie i wiedział, że za chwilę poczuje na członku jej
zaciskające się mięśnie... – Fabio. Non. Posso. Più... (Fabio. Już. Nie. Mogę...) – mówiła z
największym trudem, łapiąc powietrze otwartymi ustami. Przesunął dłonie na jej
uda otwierając je szerzej i wszedł jeszcze głębiej, zwiększając jednocześnie
tempo. Pragnął dać jej rozkosz, jakiej jeszcze nie zaznała, pragnął ją usłyszeć
w chwili, gdy dojdzie. Poczuł jej palce zaciskające się na jego barkach i nagle
zdał sobie sprawę, że być może sprawia jej ból, ale nie zdążył spytać, bo w tej
chwili napięła się i wydała głębokie westchnienie... Pchnął jeszcze raz i
jeszcze raz, czując, jak jądra kurczą mu się boleśnie. Stęknął z wysiłku i
wreszcie doszedł, odchylając głowę i zaciskając powieki. Po chwili oparł czoło
o ramię Cateriny. Drżała na całym ciele. Ostrożnie opuściła nogi i próbowała
stanąć na nich niepewnie.
-Amore – wyszeptał z wysiłkiem. Wysunął
się z niej powoli i przytulił do siebie.
- O Dio,
cosa abbiamo fatto? (O Boże, co myśmy zrobili?) – jęknęła z
desperacją, chowając się w jego ramionach – come
uscire di qui? (jak stąd wyjść?) –
była bliska płaczu.
- Skarbie, w
sklepie nie ma nikogo – uniósł jej brodę i spojrzał w oczy – jesteśmy tylko my
– powiedział z uśmiechem. Przecież wiesz, że możesz mi zaufać, pomyślał.
- Jak to? –
spytała, jakby nie rozumiejąc jego słów.
- Naprawdę
myślałaś, że naraziłbym Cię na taki stres? – gładził jej włosy i plecy, tuląc ją
znów do siebie. Spojrzał na zegarek. - Masz jakieś 10 minut, żeby się spokojnie
ubrać i wyjść ze sklepu. Jeśli nie chcesz spotkać właścicielki, usiądź przy
stoliku na placu i zamów drinka, a ja przyjdę za kilka minut, OK? - Zostawił
ją w przebieralni lekko oszołomioną.
Kiedy,
już na jachcie wyszła spod prysznica, wciąż czuła to oszołomienie. Jakby wypiła
nie jedno Martini z lodem, ale całą butelkę i to z dodatkiem czegoś
mocniejszego. Wciąż była podniecona tym, co zrobili i choć wiedziała już, że Fabio
po prostu zapłacił za pół godziny sam na sam z nią, w sklepowej przebieralni,
dreszczyk emocji pozostał. Wycierając włosy, spojrzała za siebie w lustro i
zauważyła na pośladkach i udach czerwone ślady po palcach, a na kości krzyżowej
widniało czerwone odgniecenie, które musiało powstać, gdy przyciskał ją do
ściany. Jak pieczątka, pomyślała i poczuła rozpieranie między udami. Znowu?
Rozbudził ją tak bardzo, że aż bała się myśleć o niedalekiej przyszłości. Choć
słowa kobiety z butiku sączyły w jej serce jakąś absurdalną nadzieję. – O Boże,
to ja? – usłyszała głos Fabia. Stał boso, w samych spodniach i wpatrywał się w jej
odbicie w lustrze – Jesteś taka delikatna. Muszę być bardziej ostrożny –
poczucie winy miał wypisane na twarzy tak wyraźnie, że aż się roześmiała. Wtedy
zrobił coś nieoczekiwanego, ukląkł okręcając ją tyłem do siebie i pocałował
najpierw czerwony ślad u szczytu jej pośladków a potem pogładził małe czerwone
plamki, które pozostawiły jego palce. Katarzyna ze świstem wypuściła powietrze.
Była gotowa zrezygnować z kolacji… Jednak, po chwili Fabio wstał i klepnął ją
lekko w pupę. Spojrzała na niego z wyrzutem i udając obrażoną, ruszyła do
sypialni. Miała w szafie narzędzie zemsty…
Fabio
wytarł starannie włosy, przeczesał je do tyłu i przyjrzał się swemu odbiciu.
Przy Caterinie zapomniał, ile miał lat. Spotkanie z Angelo mu to przypomniało.
Nie byli przyjaciółmi, może raczej dobrymi znajomymi. Zrobił na niej wrażenie,
musiał zrobić, pomyślał z niechęcią. Musiał jednak przyznać, że nie dała tego po
sobie poznać, ale przecież była mistrzem opanowania. Nie do końca, biorąc pod
uwagę ostatnie popołudnie. Jego cyonek stał się jakby cięższy na tę myśl. Fabio
spojrzał w dół i sięgnął do kieszeni spodni, leżących na podłodze. Wyrzucił do
kosza zwiniętą chusteczkę higieniczną, w której ukrył zużyty kondom. A gdyby
tak spróbować bez, przemknęło mu przez myśl. Dość! Okręcił biodra ręcznikiem i
ruszył do sypialni. Caterina, już ubrana siedziała przy toaletce i kończyła
makijaż. Miała na sobie coś czerwonego z czarną górą, zauważył. Obok krzesła
stały przygotowane szpilki, które tak lubił. Podszedł szybko do szafy i sięgnął
po białą koszulę. Właśnie kończył dopinać spodnie, kiedy Caterina wstała –
Jestem gotowa – oświadczyła i zsunęła z ramion koszulową bluzkę, której użyła
jako ochrony przez zabrudzeniem sukni. Fabio spojrzał w jej kierunku i
zaniemówił. Cieniutkie ramiączka przytrzymywały przylegającą do ciała górę
sukni w kolorze ciemnego brązu, który stopniowo przechodził w ciemną czerwień
gdzieś w okolicy bioder, a dalej na samym dole, aż do barwy jasnego ognia. Przy
każdym ruchu cieniutki i lekki materiał spódnicy, wydawał się płonąć wokół jej
nóg. Wilgotne jeszcze włosy zaczesała gładko do tyłu. Makijaż miała prawie
niewidoczny, z wyjątkiem intensywnie czerwonej szminki na ustach. Przeniósł
wzrok niżej i zdał sobie sprawę, że pod spodem nie miała stanika. – Masz
otwartą buzię – powiedziała swoim miękkim ciepłym głosem i podeszła do niego,
lekko się kołysząc – mam coś dla Ciebie – dodała. Podniosła jego dłoń i oparła
ją sobie na dekolcie między piersiami.
- Co robisz? – wyksztusił, gdy
zorientował się, że zapina mu rzemyk na nadgarstku.
- Wiem, że niełatwo dać prezent
komuś, kto ma wszystko – stwierdziła z nieśmiałym uśmiechem – ale miałam
nadzieję, że to Ci się spodoba.
- Cateri’ – wyjąkał, patrząc to
na nią, to na zapięcie bransoletki – to ja powinienem kupować Ci biżuterię…
- Nawet o tym nie myśl –
pogroziła mu palcem – nie przyjmę od Ciebie absolutnie nic więcej. Teraz czuję
się bardziej komfortowo – dodała.
Pokrył
pocałunkami jej ręce, ramiona, szyję… Pukanie do drzwi jakoś im umknęło.
Usłyszeli dopiero sygnał komórki. – Wejdź Stefano – rzucił Fabio w kierunku
drzwi, nie puszczając Katarzyny z objęć – Na co tak się gapisz? – spytał,
widząc w drzwiach przyjaciela wpatrującego się ze zdumieniem w Katarzynę – Coś
się stało?
- Właściwie nic ważnego – odparł
Stefano z roztargnieniem – to może poczekać, naprawdę – dodał – Przeszkodziłam
Wam, przepraszam.
- Nic się nie stało – Katarzyna
spojrzała na Fabia spod rzęs. A przed chwilą przysięgłabym, że nie można czuć
się lepiej, pomyślała – właśnie wychodziliśmy – dodała i schyliła się po buty.
Fabio
osobiście nałożył je na jej stopy, gdy już siedzieli w motorówce. Wciąż zerkał
na jej piersi, które w chłodnym powiewie bryzy pyszniły się lekkimi wzgórkami
brodawek – Nie masz nic pod spodem? – spytał wreszcie, nachylając się do jej
ucha. Pokręciła głową w odpowiedzi. – Ale tam masz – upewniał się, zerkając
wymownie w dół. Uniosła lekko brwi, jakby chciała powiedzieć: zgadnij.
Przełknął głośno ślinę. To właśnie ja, pomyślała, taka, jak kiedyś…
Restauracja
zasłużyła na miano wykwintnej, nie tylko z racji położenia, czy menu. Wszystko
było w niej po prostu perfekcyjne, od obsługi, po nastrojową muzykę, sączącą
się z głośników. Jedli, rozkoszując się smakiem doskonałych potraw i lekkich
musujących win, serwowanych w kryształowych kubełkach wypełnionych lodem. Fabio
wciąż dotykał nadgarstka, jakby upewniając się, że bransoletka tam jest.
Rozmawiali o jego pracy i podróżach, ona opowiadała mu o tym, jak uczyła się
jeździć na nartach i jak pierwszy raz przyjechała na zajęcia na motocyklu.
Śmiali się i przekomarzali. W końcu Katarzyna oświadczyła, ze musi się
odświeżyć. – Naprawdę nie masz nic pod spodem? – Fabio wpatrywał się w jej
biodra. Zbyła go zagadkowym uśmiechem i ruszyła przed siebie. Miała do
pokonania spory dystans, bo stoliki ustawiono wzdłuż murów, a siedzieli
dokładnie na przeciwległym końcu, w stosunku do toalet.
Fabio
wyjął z kieszeni marynarki komórkę, która kilka razy wibrowała podczas ich
rozmowy, ale nie miał ochoty sprawdzać sms-ów, gdy tak świetnie się bawili.
Stefano
napisał: „Angelo siedzi przy stole na wyższym poziomie. Cztery osoby:
blondynka, Azjatka, facet w niebieskiej koszuli i on. S”
Kolejny
sms również był od Stefano: „ Obserwował Was, S”
Odpisał:
„Co robi teraz?”
Z
głośników rozległa się piosenka „Lady in red” w wersji instrumentalnej. Poczuł
drgania komórki.
Stefano:
„ Poszedł w kierunku wejścia. S”
Sukinsyn,
pomyślał Fabio i spojrzał w kierunku, gdzie zniknęła Caterina. Zastanawiał się,
czy powinien pójść za nią. Angelo należał do facetów, którzy nie przejmowali
się takimi „drobiazgami” jak zasady. Z drugiej strony, Caterina to nie jakaś
głupia małolata, starał się uspokoić. Ostatecznie postanowił, że poczeka przy
stoliku. Siedział tyłem, a nie chciał gapić się przez ramię, więc patrzył na
zatoczkę, gdzie cumowała Stella Marina. Jutro tam zjemy kolację, zadecydował ze
złością. Nagle facet przy stoliku obok podniósł głowę i zapatrzył się na coś za
plecami Fabia. Mógł przysiąc, że za chwilę zobaczy Caterinę. Odetchnął głęboko
i rozluźnił się. Najpierw poczuł jej zapach, a po chwili stanęła przed nim, a
obok niej… Angelo.
- Popatrz, kogo spotkałem –
powiedział zadowolony z siebie. Wyglądał... dobrze. Zbyt dobrze!
- Rzeczywiście – odparł Fabio,
wstając – co za niespodzianka – wyciągnął do niego dłoń.
Angelo
przytrzymał dłoń Fabia i rzucił przeciągłe spojrzenie na jego nadgarstek –
widzę, że zamiast dawać prezenty, przerzuciłeś się na ich przyjmowanie –
powiedział z lekką drwiną w głosie.
Katarzyna
ujrzała, jak szczęki Fabia zaciskają się mocno, a on sam spina się jak do
skoku. Wyglądał na wściekłego, co jeszcze bardziej rozbawiło Angelo. Nie
zastanawiając się ani chwili dłużej, zrobiła krok w przód i stanęła pomiędzy
nimi, przywierając do Fabia i kładąc sobie jego dłoń na biodrze – Do
wszystkiego trzeba dojrzeć… - powiedziała tonem wyrozumiałej przedszkolanki,
sadzającej zasikanego malca na nocnik, a przynajmniej miała nadzieję, że tak to
zabrzmiało. Dłoń Fabia przesunęła się nieznacznie po jej biodrze, a ona otarła
się o niego tyłkiem i wreszcie poczuła, że się rozluźnił. Usłyszała głuchy
gardłowy pomruk tuż obok ucha. Angelo nie sprawiał już wrażenia tak
zadowolonego z siebie, jak przed chwilą. Uniosła brwi i czekała na jego ruch,
gotowa do riposty, ale się nie doczekała.
- Chyba trochę nam przeszkadzasz
– Fabio powiedział to lodowatym tonem,
ale wyjątkowo spokojnie – pozwolisz, że usiądziemy do deseru. W tej drugiej
sprawie, odezwę się w przyszłym tygodniu – dodał.
- Było mi miło – Angelo spojrzał
na Katarzynę. Bez słowa wyciągnęła do niego dłoń, po czym nie poświęcając mu
więcej uwagi, usiadła na swoim miejscu. Fabio również pożegnał się dość chłodno
i usiadł. Spojrzała mu w oczy. Były ciemniejsze niż zwykle i płonęły, choć ktoś
patrzący z boku mógłby przysiąc, że Fabio był spokojny. Jednak Katarzyny nie
dało się łatwo oszukać.
Caterina
przesunęła dłoń po stoliku i ich palce się spotkały, jednocześnie poczuł, jak
jej śliczna, opleciona rzemykami stopa, delikatnie ociera się o jego kostkę. -
Miałem ochotę go uderzyć – powiedział zaskoczony własnymi słowami. Nigdy nie
był tak zazdrosny o kobietę. Nigdy? Owszem, był. Kiedyś.
- Widziałam – odparła – ale nie
miałeś powodu. Chcę tylko Ciebie – wyszeptała prawie bezgłośnie.
- Masz ochotę na deser? – spytał,
zmieniając nagle temat.
- Tak, na czekoladę z chili –
odparła mrużąc oczy. Dlaczego nie mogli przekroczyć tej niewidzialnej granicy?
Był taki czuły i troskliwy. Mógłby być nie tylko kochankiem, czuła, że był o
krok od tego, by stać się dla niej kimś więcej, a jednak wciąż brakowało im
odwagi.
- Przed nami długa noc… -
lubieżny uśmiech pojawił się na twarzy Fabia. Wyobrażał sobie, co miała na
myśli, zamawiając deser. Nie miała pod sukienką niczego, teraz był pewien. I
zrobiła to specjalnie dla niego.
<3 Zakochałam się w tym opowiadaniu/książce!
OdpowiedzUsuń