Po lunchu Katarzyna zaszyła się w
sypialni. Potrzebowała spokoju. Myśl, że ona i Fabio mogliby w jakiś sposób
spleść swoje plany na przyszłość, nie dawała jej spokoju. Rozsądek podpowiadał
ostrożność, serce wyrywało jej się z piersi na samo wspomnienie wspólnych
chwil. Podniosła z szafki komórkę i zaczęła mechanicznie przeglądać wiadomości.
Miała nieodebrane połączenie od Andrzeja i cztery od Karoliny, do tego dwa
sms-y z prośbą o kontakt.
- Karola? Przepraszam, że nie
oddzwoniłam, ale całkiem zapomniałam o telefonie… - zaczęła bez przekonania, a
potem opowiedziała przyjaciółce o telefonach do Łucji i od policjanta.
- Jezu! Oni chyba naprawdę coś
mają, skoro tak mu się spieszy – Karolina natychmiast stała się czujna – A co z
Twoim Włochem?
- Karola, ja chyba się
zaangażowałam bardziej niż chciałam – z pewnym trudem przyznała Katarzyna –
właściwie, to rozmawialiśmy o tym, co dalej… - jej głos brzmiał niepewnie.
- O kurde, Kaśka, to poważna
sprawa – Karolina zareagowała natychmiast – no, a co on na to?
- Też mu chyba zależy… – szukała
odpowiednich słów.
- Ja myślę! – Karolina prychnęła
do słuchawki – ale czy zaproponował Ci coś konkretnego? Związek? No, sama nie
wiem… Chodzenie? Cholera, nie mam pojęcia jak to nazwać!
- Karola, ja też nie mam pojęcia!
– w głosie Katarzyny narastała frustracja – Myślałam, że to będzie tak na
chwilę i rozjedziemy się, każdy w swoją stronę… Ale coś się stało i wcale nie
jestem pewna, czy chcę jechać w tę swoją stronę… Chociaż dalej myślę, że to nie
ma sensu. To po prostu niemożliwe, żebyśmy byli razem. – myślała, że kiedy to
powie, poczuje ulgę, ale tak się nie stało.
- Dlaczego myślisz, że to
niemożliwe? – Karolina zadała najprostsze pytanie, jakie mogła zadać, ale
jednocześnie najtrudniejsze.
- No, to chyba oczywiste! –
Katarzyna zamyśliła się nad odpowiedzią – Popatrz na nas!
- Wiesz co? – w głosie Karoliny
zabrzmiała irytacja – Patrzyłam na Was i wiesz, co widziałam? Dwoje zakochanych
ludzi. Nie ma znaczenia ile macie lat, ani ile Was dzieli kilometrów. Jeśli się
kochacie, warto zaryzykować.
- Ja go chyba kocham – wyszeptała
Katarzyna – ale jakoś nie wierzę, że Fabio mógłby się zakochać we mnie…
- Ale dlaczego nie? – upierała
się Karolina – wybrał Cię… Oczywiście, to poważna decyzja, ale on ma
czterdzieści lat i jest wolny. To nie jest skok bez spadochronu z lecącego
samolotu. Ty ryzykujesz więcej.
Katarzyna
zastanawiała się przez chwilę nad słowami przyjaciółki. Ona mogła mieć trochę
racji. Ich znajomość trwała krótko, ale skoro ona była gotowa zaryzykować dla
niego wszystko, dlaczego on nie mógłby zrobić tego samego? W końcu to ona
musiałaby się przeprowadzić, szukać pracy… Boże, to jednak mogło się udać!
- Kaśka, jesteś tam?
- Jestem, jestem… - a gdzie niby
miałaby być? – I tak muszę wrócić, żeby się spotkać z Łucją. Powiedziała Wam
skąd ma informacje o szpitalu? – spytała.
- Nie, ale to właśnie dobrze, że
nie chce powiedzieć, bo to oznacza, że Ciebie też będzie chronić, jeśli
zostaniesz jej informatorem. Policzyliśmy też pieniądze, oczywiście bardzo
ogólnie, ale wyszło nam, że mogli wziąć nawet pół miliona na przetargach
sprzętowych…
- Co takiego? – Katarzyna aż
usiadła – Ty chyba żartujesz!
- Nie, nie żartuję. Nie
zapominaj, że zamówiliście wtedy wyposażenie do nowej sali operacyjnej, drugi
rezonans, tomograf dla radioterapii – wyliczała – samych telewizorów do
gabinetów lekarskich chyba z osiem, a każdy pięćdziesięciocalowy...
- Jak żyję, nie było w lekarskim
pięćdziesięciocalowego telewizora! Skąd Ty masz takie informacje?
- Kaśka, gdzie Ty żyjesz?
Telewizory przyjeżdżają do szpitala tylko na kontrole, potem wracają na salony
– Karolina znowu prychnęła i Katarzyna mogłaby przysiąc, że przewróciła oczami
– nie zdziwiłabym się, gdyby któryś z nich stał u Twojego szefa albo u
dyrektora.
- A propos dyrektora, wiem do
kogo Robert wysłał maila ze swojej tajnej skrzynki. Nigdy byś nie zgadła –
Katarzyna poczekała chwilę dla lepszego efektu – do żony naszego dyrektora!
- Do tej radnej? – Karolina
zaniemówiła na moment – ale dlaczego do niej?
- Pojęcia nie mam! Może dowiem
się od naszej pani redaktor? - zamyśliła się – No dobra, muszę kończyć.
- Kaśka – Karolina zniżyła głos –
cokolwiek zrobisz, myśl głową. Wiem, że jesteś w stanie euforycznym, ale
pamiętaj, co przeżyłaś. Nie chcę znów patrzeć jak cierpisz, OK.?
- Też Cię kocham! - powiedziała
szybko i rozłączyła się. Kochana Karola, pomyślała.
Fabio
kończył właśnie omawiać z Laurą i Stefano plany na najbliższy tydzień. Wyjazd
do Barcelony we wtorek był właściwie dopięty na ostatni guzik. Słuchał z
roztargnieniem planu spotkań z kontrahentami, kiedy zza ściany dobiegły go
odgłosy rozmowy dwóch kobiet. Nadstawił ucha. Po chwili rozpoznał
charakterystyczny śmiech Andrei, kruszarkę do lodu… przygotowywała drinka.
Spojrzał na zegarek. Siedzieli przy komputerze od dobrej godziny. – Nam też się
należy coś do picia – powiedział wstając i wtedy zobaczył Caterinę, idącą
zewnętrznym pokładem. Szła wzdłuż okien, niosąc w dłoni wysoką szklankę z
pomarańczowym płynem, miała na sobie kostium, który kupili w Dubrowniku. Lekki
woal narzutki nie osłaniał zbyt mocno jej szczupłej sylwetki podkreślonej
połyskującym materiałem. Okna wykonano ze szkła weneckiego, tak, że nie mogła
ich zobaczyć, sama stanowiąc doskonały obiekt do obserwacji. Niespiesznie
podeszła do schodków i ruszyła w górę przytrzymując się barierki. Miała bose
stopy, tylko na kostce połyskiwał jej cieniutki łańcuszek. Fabio odruchowo
sięgnął do nadgarstka, dotykając paska czarnej skóry. – Na dzisiaj chyba
wystarczy – zwrócił się do Laury, która przyglądała mu się z lekkim zdziwieniem
z ekranu komputera – Dziękuję Ci. Stefano ustali resztę – dodał, wstając.
Kiedy
dotarł na górny pokład zobaczył Caterinę rozciągniętą na leżaku. Leżała na
brzuchu z głową ułożoną na skrzyżowanych przedramionach, kołysała zgiętymi w
kolanach nogami, połyskując od czasu do czasu łańcuszkiem na kostce. Usłyszała
go, ale nie otworzyła oczu, tylko uśmiechnęła się kącikiem ust. Ściągnął przez
głowę koszulkę i rzucił ją niedbale na pokład. – Opalasz się? – spytał, czując
jak ślina napływa mu do ust.
- Próbuję – odparła i wyciągnęła
przed siebie ręce w poszukiwaniu szklanki. Uniosła się na łokciu i upiła mały
łyk. – Przyłączysz się? – spytała zerkając na Fabia.
- Mam lepszy pomysł, ale musisz
być cicho – powiedział podchodząc bliżej. – Odwróć się – dodał. Zsunął spodnie
i został w samych bokserkach – Chociaż, może lepiej się nie odwracaj, bo wiesz,
jak na mnie działasz…
Odwróciła
się powoli, wpatrując się w jego orzechowe oczy, ręce ułożyła wzdłuż ciała.
Śledził jej ruch z uwagą. – Obiecuję, że będę cicho – powiedziała miękko,
zerkając wymownie na jego spodenki. W odpowiedzi zsunął jej ramiączka kostiumu
i pociągnął go w dół, odsłaniając brzuch. Położył na nim dłoń i przysunął twarz
do lewej piersi. Nie dotknął jej, ale dmuchał na brodawkę, która natychmiast
zareagowała. Katarzyna chciała zakryć ją dłonią.
-A-a-a! – pogroził jej palcem –
zostań tak – znów zbliżył usta do jej piersi. Śledziła go spod rzęs. Miała w
brzuchu rój oszalałych motyli. Koniuszek języka zatoczył krąg wokół brodawki i
jęknęła. – Obiecałaś być cicho! – powiedział niskim seksownym głosem. Co on
sobie wyobrażał? Poczuła kolejne liźnięcie i zacisnęła zęby. Potem było jeszcze
gorzej. Lizał i skubał wargami jej piersi, a ona z całych sił starała się nie
wydać z siebie żadnego dźwięku, poza cichymi westchnieniami. Wreszcie, kiedy
zacisnął zęby na jej obrzmiałej brodawce, nie wytrzymała i jęknęła. – Jeśli nie
będziesz cicho, przestanę – zagroził. Spojrzała na jego bokserki, ciasno opinające podłużny kształt,
przybierający coraz większy rozmiar. Za nic nie chciała, żeby przestał. Dłoń
leżąca do tej pory w okolicy pępka, sunęła w dół, do złączenia ud. – Rozsuń
nogi – poprosił.
- A jak ktoś przyjdzie? – jęknęła
i spojrzała na niego zamglonym wzrokiem.
- Nie przyjdzie.
- Ale ktoś z zewnątrz może
zobaczyć… - jeszcze próbowała się opierać.
W
odpowiedzi wstał i podszedł do małej tablicy z przyciskami. Po chwili nad
leżankami rozłożył się płócienny dach na metalowym stelażu. Mieli jakby
baldachim. Fabio odpiął rzepy przytrzymujące boczne zasłony i po krótkiej
chwili znaleźli się oboje w namiocie z poruszanymi przez wiatr płóciennymi
ścianami. Ukląkł u stóp leżanki, ściągnął Katarzynę na brzeg materaca i rozsunął
jej nogi. – ręce zostaw tam, gdzie są – polecił, widząc, że próbuje zmienić
pozycję – Ty bądź cicho a ja będę mówił, dobrze? – spytał, a gdy kiwnęła głową,
schylił się i pocałował ją tuż obok pępka. – Zobaczmy, co się tu dzieje? –
poczuła chłodną dłoń, na okrytej tylko cienkim materiałem szparce – Cateri’,
jesteś mokra! – stwierdził z udawanym zaskoczeniem. Doskonale wiedziałeś, że
tak jest, pomyślała. Palce Fabia gładziły nasiąkający wilgocią kostium. Zadrżała,
kiedy odsunął materiał na bok i rozsunął jej nogi jeszcze szerzej. – Jak już
mówiłem rano, wszystko masz piękne – powiedział powoli, wpatrując się między
jej uda – kiedy tu patrzę, mam taką ochotę Cię dotykać, całować, lizać, gryźć… -
wypowiadał kolejne słowa wolno, zmysłowo, z namaszczeniem. Czuła, jak motyle z
jej brzucha zniżają lot i zaczynają zataczać coraz szybsze kręgi wokół jej
łechtaczki. Zamknęła oczy i skupiła się na słowach, które wypowiadał Fabio. –
Gdzie skończyłem? – dwa silne kciuki rozsunęły delikatnie obrzmiałe wargi
sromowe, pozwalając chłodnemu powiewowi pieścić przedsionek jej waginy.
Odruchowo spróbowała zamknąć uda, ale na próżno – mówiłem o dotykaniu – głos
Fabia był niski i chropowaty – pragnę Cię dotknąć, pragnę tego tak bardzo…, ale
chcę, żebyś Ty też tego chciała. Chcę, żebyś mi ufała… - Kciuki zagłębiły się
nieznacznie i zaczęły uciskać rytmicznie ścianki pochwy, wprawiając ją w
drżenie. Fabio mówił dalej, a jego słowa z trudem przebijały się do jej
świadomości – Nie robiłem tego bez zabezpieczenia od jedenastu lat i badam się
regularnie, więc jestem zdrowy. Ty jesteś lekarzem i też się badasz, więc
wiesz, czy mogę Ci zaufać. Mogę? – O Boże, Fabio, czego Ty chcesz, myślała
półprzytomnie? Utkwiła w nim pytające spojrzenie – Chciałbym to zrobić w ten
sposób – popatrzył w dół, a gdy podążyła za jego spojrzeniem, ujrzała jego
nabrzmiały pokryty żyłami członek, wycelowany wprost w jej ociekającą sokami
cipkę – nie do samego końca – uprzedził jej pytanie. Poczuła, jak wsuwa w nią
kciuk, aż po nasadę i wyprężyła się wychodząc mu naprzeciw. Drugą ręką sięgnął
do leżących spodni i po chwili położył na materacu małą srebrną paczuszkę.
Zakręciło jej się w głowie. Chciała tego tak samo jak On, bardziej niż On,
pragnęła tego tak bardzo, że aż ją to przerażało. Do okresu dwa dni, przemknęło
jej przez myśl, zrób to Fabio, zrób to, na litość boską! Cała się trzęsła pod
jego palącym spojrzeniem. Kciuk poruszał się w jej wnętrzu, napierając coraz
silniej. Patrzyła na lśniącą główkę z otworem w kształcie łezki i zapragnęła
jej w sobie. Zapragnęła najbardziej na świecie.
- Farlo! (Zrób to!) – wydyszała z desperacją.
Wycofał
kciuk i ściągnął z niej kostium, a po chwili poczuła jego napór. To było jak
objawienie. Wydawało jej się, że czuje każdą żyłkę, kiedy przesuwał się w niej
powoli, rozkoszując się nowym doznaniem. Uniosła głowę i patrzyła
zafascynowana, jak w nią wchodzi. On też patrzył na to samo, co ona. Usta
ułożyły mu się w „o”, jakby w wyrazie zdziwienia. Wysunął się równie powoli, a
potem wszedł zdecydowanym ruchem, aż po nasadę. Z jego gardła wydobył się
chrapliwy jęk. – Ufff! – stęknęła w odpowiedzi.
Doznanie
było tak silne, że Fabio aż zaniemówił. Świadomość absolutnej bliskości, bez
dzielącej ich bariery sprawiła, że krew się w nim gotowała. Skupił się na wrażeniach,
których dostarczała mu Caterina. Sama jej zgoda, zaufanie, którym go obdarzyła,
wprawiły go w euforię. Patrzył z zachwytem jak opina się wokół jego lśniącego
od wilgoci fiuta. Był twardy jak skała a ona ciasna, ale miękka i śliska, więc
poddawała się łagodnie, kiedy w nią wchodził. Jądra uderzały za każdym razem o
jej krocze, dostarczając mu dodatkowej podniety. Ciężko będzie, pomyślał,
starając się zapanować nad sobą. – Ale piękny… – słowa Cateriny były jak cios
poniżej pasa. Jądra bolesnym skurczem przycisnęły mu się do ciała i Fabio zdał
sobie sprawę, że w każdej chwili może eksplodować. Wycofał się szybko, tak, że
jego członek wyskoczył na zewnątrz z głośnym plaśnięciem. Sięgnął po prezerwatywę,
ale wtedy Caterina zrobiła coś, czego się absolutnie nie spodziewał. Usiadła i położyła mu dłonie na pośladkach, przyciskając
jego sterczący w górę potężny maszt do swojej gorącej szparki. Spojrzała mu
głęboko w oczy – Zaufaj mi – wyszeptała drżącymi z podniecenia wargami. Zawahał
się. Przed chwilą zaufali sobie oboje, ale to dotyczyło czegoś zupełnie innego.
Czy mógł jej zaufać jeszcze bardziej? Wpatrywała się w niego intensywnie –
Jeśli wolisz tego użyć, to w porządku, ale nie musisz. Nic się nie stanie,
zaufaj mi – powtórzyła. Jej palce delikatnie wpiły się w twarde mięśnie i
przyciągały go… Wypuścił powietrze z głośnym świstem i przymknął powieki. Nawet
nie marzył o tym, by w niej dojść w ten sposób, do końca, a teraz Ona go o to
prosiła... Chciał jej zaufać. Niech diabli wezmą rozsądek, pomyślał, od
początku się nim nie kierował!
- Na pewno? – wychrypiał
- Na pewno – już wiedziała, że
podjął decyzję. Posunęła się w górę leżanki i uniosła nogi, otwierając się na
powitanie kochanka. Wszedł w nią śmiało, przygważdżając ją do materaca.
Wypchnęła z płuc powietrze z głośnym westchnieniem. Był naprawdę duży. Potężne
pchnięcia zapierały jej dech, ale nie miała zamiaru odpuścić. Rój motyli, który
czuła jeszcze w trakcie ich krótkiej wymiany zdań, zmienił się w wir, który
wciągał ją i powoli odrywał od rzeczywistości. Fabio pracował coraz wolniej,
ale za to kończył każde pchnięcie chrapliwym stęknięciem, co mogło oznaczać
tylko jedno, że oboje zbliżali się do finału. Ostatkiem sił uniosła powieki i
spojrzała na pochyloną nad sobą twarz. Półprzymknięte powieki…, zaciśnięte z
wysiłku szczęki…, grymas… - Ooooo! – wygięła się w łuk i już nie widziała
niczego, wszystko wokół wirowało. Poczuła mocne pchnięcie, znajome pulsowanie,
a po chwili jakby lekkie uderzenie gdzieś w środku… Kąciki ust uniosły jej się
w błogim uśmiechu, gdy dotarł do niej gardłowy jęk Fabia. Po chwili oparł
wilgotne czoło na jej ramieniu, ciężko dysząc. – Amore – wyszeptał. Wciąż czuła w sobie rozpierający ją wzwód,
zaciskała się na nim, pulsowała… Miała wrażenie, że Fabio wlał w nią szczęście,
które teraz rozpierało ją od wewnątrz. Wciąż leżał między jej szeroko
rozchylonymi udami, a ona zapragnęła by pozostał tak na zawsze.
Przez
prawie dwie godziny leżeli nadzy, przytuleni do siebie, pod płóciennym
baldachimem. Czuła się przyjemnie zmęczona i rozleniwiona. Fabio gładził
delikatnie jej ramię i bok. – Naprawdę nie kochałeś się bez zabezpieczenia od
tylu lat? – spytała w pewnej chwili.
- Naprawdę – odparł i potarł
czoło dłonią.
- A Vanessa? – spytała – Ma
dziesięć lat. - No tak, potem już zawsze z prezerwatywą, sama sobie
odpowiedziała.
- Nie chciałem komplikacji –
powiedział po prostu – Z Valerią się umówiliśmy. Zawsze chciałem mieć dzieci.
Zaproponowała, że mi je urodzi.
- Zaproponowała? – Katarzyna
spojrzała na niego z odrazą – A Ty się zgodziłeś? To jak transakcja.
- No, nie do końca – powiedział
odrobinę zmieszany – byliśmy w związku, ale zorientowała się, że to nie będzie
nic trwałego, wtedy powiedziała o dziecku. Nie oceniaj jej źle…
- Nie mam zamiaru – Katarzyna
otrząsnęła się z nieprzyjemnego uczucia – już raczej Ciebie. Chociaż –
zastanowiła się – straciłeś żonę… To było jakieś rozwiązanie… - Miała ochotę
spytać, dlaczego nie chciał czekać na odpowiednią kobietę, ale się
powstrzymała. Widocznie zbyt mocno kochał Tizianę, by w ogóle wziąć to pod
uwagę. A czy teraz brał pod uwagę ją? Bała się nawet pomyśleć, że mogło być
inaczej.
Fabio
przyglądał się w zamyśleniu, jak Caterina powoli zakłada kostium, wygładza go
na ciele… - Cateri’ – zaczął – płyniemy do Wenecji. Będziemy tam rano…
- Dlaczego? – na jej twarzy
odmalowało się zdumienie.
- Pomyślałem, że to Ci sprawi
przyjemność. W końcu, tam się tak naprawdę zaczęła nasza… - zastanowił się
chwilę – przygoda.
- Och, Fabio – wyszeptała
wzruszona i umilkła. Czyżby Karola miała rację? Boże, więc chciał wrócić do
magicznego miejsca, żeby powiedzieć jej coś ważnego… A jeśli poprosi, żeby od
razu pojechała z nim do Turynu? Przecież umówiła się na sobotę i niedzielę.
Poza tym, nie mogła rzucić pracy ot tak…
- Kto pierwszy pod prysznic? –
spytał nagle Fabio z łobuzerskim uśmiechem i udał, że zrywa się do biegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz