Ciche
brzęczenie wydało się Stefano natrętnym dźwiękiem, ale
natychmiast przyszło mu do głowy, że to może być Mila. Wyciągnął
z kieszeni telefon. Nieznany numer z polskim kierunkowym. Jezu!
Wcisnął odbiór.
-
How are you, Stefano? - Spokojny męski głos brzmiał chłodną
uprzejmością.
-
Fine. Do I know You? - odparł równie chłodno, choć
czuł, że tętno mu przyspiesza.
-
No, but we have a common friend –
Odparł tamten beznamiętnie.
Stefano
pobladł. Spojrzał na Fabia i Caterinę, i przyłożył palec do
ust. Czekał.
-
I understand. May I talk to her?
- Z największym wysiłkiem opanował chęć zadania tysiąca pytań.
Podświadomie czuł, że to jakaś gra.
Stefano umilkł i
słuchał uważnie słów nieznanego rozmówcy. W
międzyczasie jeszcze raz wykonał w kierunku przyjaciół gest
oznaczający zachowanie ciszy. Stali potulnie, czując, że coś się
święci.
- Now you can talk.
Two minutes – Zakończył swoją przemowę głos.
- Stefano – drżący
głos Mili brzmiał żałośnie.
- Amore, Ti hanno
fatto male? (Kochanie, skrzywdzili cię?) - Spytał miękko.
- Si. No! Mi hanno
rapita, ma sto bene (Tak. Nie! Porwali mnie, ale jestem cała).
- Non preoccuparti. Ti
riporto a casa. (Nie martw się, zabiorę Cię do domu.) -
Informacje, mała!
- Ho visto un mulino e
un castello, tre torri... Ti amo! (Widziałam młyn i zamek z
trzema wieżami... Kocham Cię!) - Dodała szybko i usłyszał jęk
protestu, kiedy odebrano jej telefon.
- Very clever, but you
must stay in Turin... - Stefano zmarszczył brwi, słuchając
dalszej spokojnej przemowy – Do you understand? - spytał na
koniec jego rozmówca.
- I do – odparł
– Please, do not hurt Mila... if you want survive – Dodał
chłodno, czując jednocześnie, że narasta w nim żądza mordu.
-
If you do, what I want...
– Głos delikatnie zadrżał, ale po chwili odzyskał pewność
siebie – If not, she will have more... friends
– Rozłączył się.
Stefano wziął głęboki
wdech.
- Mów – Fabio
wbił w przyjaciela uważne spojrzenie.
- Porwali ją. Ci sami
ludzie – Spojrzał znacząco na Caterinę.
Zachwiała się, jakby
ktoś podciął jej nogi. Fabio szybko objął ją ramieniem.
- O boże, boże –
jęczała – Co ja zrobiłam? Co ja zrobiłam? - Zakryła twarz
dłońmi – Nie powinnam Ci mówić. Ona powinna to zrobić, a
teraz jest w rękach tych drani! O boże!
- Cateri, proszę –
Fabio przyciągnał ją do siebie mocniej – Dajmy mu mówić!
- Facet jest dobry i
dobrze się przygotował. Chce w zamian informacji, kto sprawdza jego
firmę, spreparowanej dobrej opinii na jej temat i mam to podsunąć
kupcowi.
- Zrób to –
Fabio nie zastanawiał się ani przez chwilę.
- To nie wszystko. Mam
zdobyć informacje na temat Kie...cja? – Z trudem wymówił
nazwisko - I jeszcze kilku osób. Jeśli nie będzie, to mam je
stworzyć i przekazać policji.
-
Porca puttana! (Kurwa)
– Fabio przeczasał wolną ręką włosy – Idzie na całego.
Zadzwoń do Saszy. A potem... – Zawiesił głos – Do Nikołaja.
Stafano kiwnął głową.
- Mam niecałe trzy dni i nie mogę się stąd ruszyć – Stwierdził
z frustracją – Facet wie stanowczo zbyt wiele! Muszę uruchomić
namierzanie mojego telefonu dla jego numeru, a on będzie do mnie
dzwonił co trzy godziny. Jeśli nie odbiorę, albo zobaczy, że
telefon przekroczył granicę Turynu... - Przełknał głośno ślinę.
- Co z Milą? - Caterina
odzyskała wreszcie głos.
- Na razie OK, ale
przekazała mi, że czuje się poważnie zagrożona i że są tam
trzy osoby. Nie rozumiem tylko, co oznacza ten młyn? – Zmarszczył
brwi.
- Młyn? Użyła hasła?
- Fabio podrapał się w brodę.
- Hasła? - Caterina
zaczynała sie gubić – Jakiego hasła?
- Powiedziała, że
widziała młyn i zamek z trzema wieżami. Kiedyś opowiadałem jej o
mojej pracy i o hasłach bezpieczeństwa, i dla treningu ustaliliśmy,
że gdyby coś się stało, a ona nie mogła mówić wprost, to
są trzy słowa oznaczające realne zagrożenie. Jednym z nich był
“zamek”. Wymieniona potem liczba oznacza ilość napastników,
ale młyn? - Stefano potarł twarz dłońmi.
Nagle Caterina klepnęła
się dłonią w czoło z głośnym plaśnięciem, tak, że obaj
mężczyźni spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Ona nie użyła hasła!
To znaczy, może. Ona podała Ci lokalizację! - Wykrzyknęła –
Wiem, gdzie to jest!
- Wiesz? - Oczy Stefano
zrobiły się okrągłe.
- Wiem, to znaczy w
przybliżeniu, ale to i tak coś – Starła się uczepić jakiejś
pozytywnej myśli – Moglibyśmy... - Spojrzała błagalnie na
Fabia.
- Nie ma mowy! Zostajesz
w Turynie! W domu! - Ton jego głosu oznaczał brak opcji
“negocjacje”.
- Spróbuję to
ominąć, ale potrzebuję co najmniej doby - Stefano zaczynał myśleć
“operacyjnie” - Ten typ, przypuszczam, że to ten biznesmen,
“Zawats...”?
- Zawadzki! - Skończyła
za niego Caterina – Ten... kutas! - zacisnęła pięści.
Jej oburzenie w
połączeniu z epitetem zrobiły na obydwu spore wrażenie.
- Tak. On wie, że was
nie ma. Powiedział mi to. Chyba chciał, żebym sobie zdawał
sprawę, że mnie inwigiluje i nie próbował sztuczek. -
Namyślał się przez chwilę – Muszę coś sprawdzić. Mogę? –
Wskazał głową biurko Fabia, a kiedy ten skinął głową, usiadł
do komputera i zaczął szybko przebiegać palcami po klawiaturze –
Zobaczymy, jak się ma Twój przyjaciel. – Powiedział do
Cateriny – Wyrwę mu jaja i wepchnę do gardła – Zamruczał pod
nosem, zaciskając szczeki.
- Fabio, błagam, nie
poradzicie sobie sami. Nie znacie języka. - Przymilała się
tymczasem do męża Caterina – Skontaktuję się z Karolą. Nie
będę się narażać. Przysięgam! - Uniosła dłoń – Proszę...
- Nie, Cateri! - Fabio
uniósł w górę dłonie, jakby chciał ją odepchnąć
– Powiedziałem nie!
- Nie będę tu siedzieć,
kiedy ona tam jest zamiast mnie! - Skrzyżowała ręce na piersiach i
wydęła usta.
- Jest zamiast mnie –
Wtrącił kwaśno Stefano – Liczyli, że przyjadę.
- Widzisz?! Nie chodziło
im o mnie! - Zarzuciła mężowi ręce na szyję i zajrzała w oczy –
Fabio – Jej głos brzmiał miękko i zalotnie.
Fabio kręcił odmownie
głową.
- Jest w Turynie. Jeszcze
się nie wymeldował – Powiedział nagle Stefano. - Powinniśmy
złożyć mu wizytę – Wstał zza biurka.
- Jadę z wami –
Caterina uprzedziła ewentualny sprzeciw Fabia.
- Zostań tu i rób
swoje – Polecił Fabio, kładąc Stefano rękę na ramieniu –
Przywiozę Ci tu tego... - Pokręcił głową – No chodź –
Powiedział z rezygnacją, biorąc Caterinę za rękę.
Cztery osoby opuściły
czarnego SUV-a zaraz po zaparkowaniu na tyłach hotelu.
- Luca, idź do wejścia
z przodu. Marco, idziemy – Fabio włożył do ucha słuchawkę i
ujął Caterinę za rękę. Szybko pokonali kilka metrów
dzielące ich od wejścia dla pracowników i znaleźli się w
niewielkim przedsionku. Marco poprowadził ich pewnym krokiem do
schodów.
- Znasz wszystkie hotele
w Turynie? - spytała Caterina nie kryjąc podziwu.
- Sprawdziłem rozkład w
samochodzie – Odparł szeptem Marco.
Bez najmniejszego trudu
odnaleźli właściwy korytarz i po chwili stali przed drzwiami
pokoju.
- Powiedz, że to room
service – polecił Caterinie Fabio i zapukał.
- Signore,
servizio d'albergo. - Odezwała się
możliwie słodkim i uprzejmym tonem –
Posso fare il letto? (Mogę
pościelić łóżko?)
Fabio posłał jej
zaskoczone spojrzenie. Pościelić łóżko? Skrzywił się. W
odpowiedzi wzruszyła ramionami. Ziemek i tak pewnie nie zrozumiał,
co powiedziała. Za drzwiami rozległy się pospieszne kroki i drzwi
drgnęły.
- No,
thank you. I don't... - nie dokończył.
Marco pchnął drzwi i
jednym płynnym ruchem złapał Nowaka za gardło. Po chwili wszyscy
troje znaleźli się w pokoju razem z nim. Fabio zamknął cicho
drzwi.
- Witaj – Caterina
spokojnie patrzyła, jak ochroniarz bez trudu sadza zaskoczonego
Nowaka na krzesło i odbiera mu komórkę.
- Co to? Co Ty tu? -
Wydukał, chwytając się za szyję w miejscu, które przed
chwilą ucisnął Marco – Boże, czego chcecie? - W jego głosie
słychać było przestrach.
Caterina uniosła dłoń,
nakazując Fabiowi i Marco milczenie.
- Zakupy w Mediolanie,
tak? - spytała słodko.
- OK, to tylko taki
pretekst. Przyleciałem do Ciebie – Odparł natychmiast, patrząc z
niepokojem, jak Marco obchodzi się z jego komórką –
Ostrożnie, to iPhon 6 – Jęknął.
- Codice
– rzucił w jego kierunku ochroniarz.
- Podaj mu z łaski
swojej kod – poprosiła uprzejmie Caterina – Oszczędzi nam to
czasu, a tobie nieprzyjemności.
- Kaśka, nie wygłupiaj
się – Pobladł, widząc, że stojący do tej pory z boku Fabio
robi krok w jego stronę.
- Posłuchaj, ktoś mnie
śledził, potem ni z tego, ni z owego pojawiłeś się ty, a teraz
moja przyjaciółka została porwana przez Zawadzkiego.
Przyznasz, że można stracić cierpliwość – Starała się mówić
spokojnie – Powiedz nam wszystko, co wiesz, a nikomu nic się nie
stanie. - Skrzyżowała ręce na piersiach, żeby ukryć ich drżenie.
- Słuchaj, ja naprawdę
nic nie wiem. Miałem tylko poprosić Cię o pomoc. - Odparł szybko,
wciąż zerkając podejrzliwie w stronę obecnych w pokoju mężczyzn
– Ciebie i tego Stefano.
- Ach, więc jednak
chodziło o Stefano – pokiwała głową ze zrozumieniem – Gdzie
jest Mila? Komu powiedziałeś, że lecimy na Bali? - zasypała go
pytaniami.
- Nie wiem! Nikomu nic
nie mówiłem! Miałem tylko Cię poprosić – Powoli
odzyskiwał pewność siebie – Widocznie Zawadzki kombinuje coś na
własną rękę. Ja nie mam z tym nic wspólnego!
- Ziemek, nie pomagasz –
Zmarszczyła brwi – Zdajesz sobie sprawę, ze historia się
powtarza?
- Jak to? - Nowak
zamrugał gwałtownie.
- Poprzednio Zawadzki
kazał porwać mnie, a teraz Milę. Uważasz, że to przypadek? -
Spytała, z trudem hamując zniecierpliwienie.
- Nie miałem pojęcia –
Wyglądał na strapionego. - Nic nie wiem o żadnej Mili – Wyjąkał.
- Słuchaj, to wszystko,
co mi powiedziałeś ma związek z jej porwaniem, więc lepiej się
zastanów! - Krzyknęła – Jeśli coś jej się stanie... -
Umilkła, czując na biodrze rękę Fabia.
- Postaram się pomóc
– Wymamrotał. - Co mam zrobić?
- Po pierwsze, zadzwonisz
do Kiecia i powiesz mu, że polecieliśmy na wakacje. Potem
pojedziesz z nami - Odparła - Ci aiuterà
(Pomoże nam) – Spojrzała na Fabia i odetchnęła z ulgą.
- Cateri,
lasciaci un attimo (...zostaw nas na
chwilę) – Fabio wskazał jej drzwi.
- Ma
non gli farete dell' male? (Ale nie
zrobicie mu nic złego?) - Upewniła się, posyłając mu spojrzenie
pełne niepokoju.
-
Cinque minuti
( Pięć minut) - Mrugnął do niej – Musimy go przeszukać.
Fabio wyjrzał na
korytarz. Długa nieobecność Cateriny zaczęła go niepokoić. Nie
było jej jednak w pobliżu pokoju. Poczuł na plecach nieprzyjemny
dreszcz. Na dole był Luca i twierdził, że wszystko w porządku. Do
jego uszu dotarły dźwięki przyciszonej rozmowy. Ktoś był na
końcu korytarza, ale głos nie należał do Cateriny. Ruszył w tym
kierunku najciszej, jak potrafił. To, co zobaczył prawie zwaliło
go z nóg. Caterina, blada jak ściana, stała obok pochylonego
nad nią Franco, byłego ochroniarza Valerii.
- Odejdź od mojej żony
– Głos Fabia był zimny jak lód. Wypowiedział słowa w
chwili, gdy udało mu się wycelować w napastnika niewielki osobisty
pistolet.
Franco odwrócił
głowę i spojrzał na Fabia zaskoczony, ale po chwili na jego twarzy
odbiło się zrozumienie. - Nie mam broni – Odparł spokojnie, nie
ruszając się jednak z miejsca.
- Odsuń się. Na kolana
i ręce za głowę – Fabio skierował lufę pistoletu nieco w dół,
tak by trafić w udo – Myślisz, że nie wiem, co potrafisz zrobić
rękami? Caterina – Zwrócił się do żony stojącej z
szeroko otwartymi oczami – Odsuń się!
W tej chwili potężny
mężczyzna osunął się na kolana.
- Fabio, daj spokój
– Zrobiła krok w przód i zasłoniła sobą ochroniarza –
On chce pomóc. A tak w ogóle, to Ty masz broń?
- Chodź do mnie –
Wyciągnął do niej rękę.
- Fabio, proszę –
Położyła dłoń na lufie pistoletu, zmuszając męża do
opuszczenia pistoletu – Nic mi nie grozi z jego strony. On ma ważne
informacje. Wysłuchaj go.
Fabrizio bez słowa
wpatrywał się w swojego byłego ochroniarza, który potulnie
klęczał z rękami skrzyżowanymi za głową – Co to za
informacje? - Spytał wreszcie.
Franco sięgnął do
wewnętrznej kieszeni kurtki, na co Fabio zareagował natychmiastowym
uniesieniem dłoni.
– To tylko komórka
– Odparł tamten, wyjmując telefon.
- Fabio – Caterina
położyła mu rękę na ramieniu - Zdaje się, że to Valeria była
źródłem informacji na nasz temat – Powiedziała
niechętnie.
- Co? - Zmarszczył brwi.
Mścisz się, jak przestała Ci dawać, pomyślał z niesmakiem,
patrząc na ochroniarza. – Jakoś w to nie wierzę – Rzucił.
- Dlatego nie przyszedłem
do pana, tylko do dottoressy – Odparł łagodnie olbrzym – Tu są
dwie nagrane rozmowy i SMS-y – Wciąż klęcząc, podał Fabiowi
telefon.
Po wyjściu przyjaciół
Stefano natychmiast wrócił do komputera. Przymusowe
unieruchomienie przyprawiało go o mdłości. Przeciwnik doskonale
ich rozpracował i odwrócił uwagę. Dali się podejść i
Stefano miał tego pełną świadomość. Myśl, że Mila tkwiła w
ich łapach zamiast niego, doprowadzała go do szaleństwa.
Zadzwonił do Saszy, rosyjskiego „przyjaciela”, z którego
usług korzystali przy sprawdzaniu kontrahentów ze wschodu.
Wysłał na bezpiecznego maila wiadomość do Nikołaja, innego
„przyjaciela” i czekał na jego odzew. Z jego usług skorzystali
tylko raz, kiedy kontrahent odmówił spłaty długu. Po
tygodniu pieniądze były na koncie. Minuty dłużyły mu się
niemiłosiernie. Wrócił myślami do tego, co wyjawiła mu
Caterina. Domyślił się, że Mila miała niezbyt szczęśliwe
dzieciństwo, ale to...? Tyle razy pytał, tyle razy próbował
ją ośmielić... Czy za każdym razem, gdy się do niej zbliżał,
myślała o tamtym razie? Nieprzyjemne pytanie powracało jak
czkawka. Dlaczego mu nie zaufała?
Bezmyślnie
bębnił palcami po klawiaturze: „gwałt”.
Na ekranie pojawiła się
Wikipedia. Wybrał pierwsze z brzegu hasło.
„Przymus, zmuszenie,
bla, bla, bla... zgwałcenie„
Wszyscy wiedzą, co to
gwałt, pomyślał. Wybrał ostatnie słowo.
„Zgwałcenie
– zmuszenie drugiej osoby do obcowania
płciowego,
poddania
się innej
czynności seksualnej
lub wykonania takiej czynności przez jedną lub wiele osób,
posługujących się siłą fizyczną, przymusem, nadużyciem władzy,
podstępem lub wykorzystujących niemożność wyrażenia świadomej
zgody przez daną osobę. Sprawca zgwałcenia nazywany jest
gwałcicielem”
To
jakiś prawniczy bełkot!
Sprawdził,
czy Nikołaj się odezwał, ale ciągle nie było odpowiedzi. Wrócił
do Wikipedii: „Psychologiczne,
fizyczne, społeczne i ekonomiczne koszty przestępstwa
zgwałcenia...” No dobra, o tym nie miał pojęcia. „W ciągu
miesiąca po zgwałceniu u 94% ofiar diagnozuje się objawy zespołu
stresu pourazowego, takie jak przerażenie, trudności z
koncentracją, bezsenność.” Cholera, Mila miała problemy ze
snem. Nawet korzystała z pomocy specjalisty. No tak, ale to było
dawno. Poza tym... Wrócił do początku akapitu. To dotyczy
miesięcy „po”, a nie lat. „Wśród konsekwencji, jakie
zgwałcenie ma dla ofiary, są również depresja,
bóle brzucha, dolegliwości narządów płciowych i bóle
głowy, które utrzymują się nawet latami po zgwałceniu.”
O kurwa! Głośno wypuścił powietrze z płuc. Tego nie wiedział.
Nie miał bladego pojęcia...
„Ekonomiczne
koszty zgwałcenia są od lat szacowane w Stanach
Zjednoczonych...”
A kogo to obchodzi? „...przy czym koszty bezpośrednie
(korzystanie z pomocy lekarskiej, wizyty u psychologa) stanowiły...
bla, bla, bla ...absencja lub utrata pracy, pogorszona jakość
życia...”
Boże,
a ja byłem obok i nic nie wiedziałem! Mila, kurwa, jak mogłaś mi
nie powiedzieć? Dlaczego? Ukrył twarz w dłoniach. Zza drzwi
gabinetu dobiegły go ciche szmery rozmów i szuranie krzeseł.
Przerwa na kawę się skończyła. Nikołaj wciąż milczał. Ekran
komputera przyciągał go, jak płomień ćmę.
„Obwinianie
ofiary to obarczanie ofiary przestępstwa całkowitą lub częściową
odpowiedzialnością za fakt popełnienia przestępstwa przez
sprawcę. W kontekście zgwałcenia obwinianie ofiary koresponduje z
hipotezą
sprawiedliwego świata
i przekonaniem, że określone zachowania ofiary (takie jak
flirtowanie, atrakcyjny seksualnie wygląd), mogły zachęcić
sprawcę do popełnienia gwałtu...” Nie, to chyba jakiś żart?
„...Skrajnym przejawem obwiniania ofiary jest wyrażanie opinii, iż
ofiara "sama się o to prosiła", gdyż nie zachowywała
się właściwie.”
Zamknął
dokument. Jak to powiedziała Caterina? „Ona uważa, że zrobiła
coś złego, że nie zasługuje na ciebie...” Poczuł dławienie w
gardle. To nie ona powinna mieć poczucie winy! To nie ona powinna
się bać!
Sygnał
poczty mailowej oderwał go od ponurych myśli. Nikołaj! W samą
porę.
---
Fabio
wpatrywał się w niewielkie owalne okienko samolotu, śledząc
przesuwający się szary krajobraz. Jak to się stało, że dał się
namówić? Po ostatniej wizycie w tym kraju obiecał sobie, że
nie spuści Cateriny z oka i zrobi wszystko, żeby zapewnić jej
bezpieczeństwo. Tymczasem oboje siedzieli w samolocie lecącym do
Krakowa, w towarzystwie dwóch ochroniarzy, w tym jednego
przyjętego powtórnie do pracy jakieś trzy godziny wcześniej
i wszystko wskazywało na to, że będzie to szalona eskapada.
Spojrzał na żonę śpiącą spokojnie na siedzeniu naprzeciw niego.
Oddychała miarowo i nawet lekko uśmiechała się przez sen. Ukrył
twarz w dłoniach. Stefano kategorycznie się sprzeciwił jej wizycie
w Polsce. O ile chętnie przyjął pomoc Fabia, o tyle absolutnie nie
chciał narażać Cateriny! Ale ona się uparła. Z drugiej strony,
wolał mieć ją przy sobie, a nie samą w samolocie rejsowym. Bo
tego, że nie zostawi Mili w potrzebie, mógł być pewien. Tak
jak tego, że potrafi się wywinąć ochronie.
Do
uszu Fabia dotarło ciche kliknięcie klamry od pasa i po chwili obok
niego pojawił się Marco. Chciał przykucnąć, ale Fabio ostrożnie
podniósł się z fotela i obaj przeszli na tył niewielkiej
Cessny, którą niedawno kupił.
-
To się może udać – Marco był wyraźnie podekscytowany. -
Obejrzeliśmy dokładnie mapę. Cateri… - chrząknął zakłopotany
– Dottoressa zaznaczyła nam te
dwa punkty, o których mówiła Mila. Nie ma w pobliżu
aż tak wielu zabudowań. Jeśli Stefano uda się zlokalizować
chociaż w przybliżeniu położenie komórki tego faceta, to
będziemy go mieć.
-
Co ty na to? – Fabio zwrócił się do Franco. Może nie
darzył go sympatią, ale nieprzypadkowo wybrał go do pracy i
przydzielił Vanessie.
-
Jeśli założymy, że to ta okolica, to OK. – Odparł po namyśle
– Jeśli jednak wymieniła charakterystyczne punkty - Wskazał
zakreślone miejsca – ...które widziała, bo to jej przyszło
do głowy, albo żeby nam powiedzieć, że zawrócili z
Krakowa, ale nie dojechali na miejsce, z którego ruszyła, to
jesteśmy w wielkiej dupie. Sorry. – Dodał, widząc minę Fabia.
-
Młyn, zamek z wieżami – Upierał się Marco stukając palcem w
mapę – Może widzi je z okna? To możliwe.
Ani
Fabio, ani Franco nie podzielali jego optymizmu. Stefano niestety też
nie.
-
Zbliżamy się do lotniska. Mamy zgodę na lądowanie – Z głośnika
rozległ się głos pilota.
-
Kochanie, jesteśmy prawie na miejscu – Fabio wrócił na
swoje miejsce i pogładził dłoń Cateriny – Budź się, śpiochu!
Chciałaś przygód, to wstawaj.
Caterina
zamrugała szybko i zobaczywszy Fabia uśmiechnęła się szeroko.
Potem przeciągnęła się mrucząc coś pod nosem. – Miałam taki
piękny sen – Westchnęła – Śniło mi się, że wybierałyśmy
z Milą sukienkę na bal.
-
Oby był proroczy – Fabio nie potrafił ukryć rozdrażnienia.
-
Nie martw się, nie ruszę się nigdzie bez ciebie, albo Marco –
Stwierdziła kwaśno.
Wylądowali
bez przeszkód i po niespełna półgodzinie siedzieli w
wynajętym na nazwisko Marco samochodzie. Za nimi jechał Franco w
drugim mniejszym aucie. Natychmiast po wylądowaniu Luca, który
został ze Stefano w Turynie, przekazał im adres niewielkiego
pensjonatu w interesującej ich okolicy. Jechali już dobrze ponad
godzinę, kiedy Caterina wychyliła się do przodu i wskazała
jaśniejszą plamkę na tle czarnego horyzontu – To pewnie będzie
młyn – Stwierdziła – Stoi na górce, a za nim jest takie
muzeum ze starymi wiejskimi domami – Nie miała pojęcia, jak jest
po włosku „skansen”.
-
A zamek?
-
Zamek jest dalej. – Odparła - Będzie go widać, jeśli jest
oświetlony.
-
No, na mapie wyglądało to lepiej – Entuzjazm Marco nieco
stopniał.
- Pokręcimy się po
okolicy, żeby się trochę rozeznać. Potem Ty zostaniesz w hotelu –
Fabio posłał żonie poważne spojrzenie - A my jeszcze trochę
powęszymy.
Nie obiecywał sobie
sukcesu, ale coś musieli robić do czasu aż Stefano zdobędzie
więcej danych.
Kochani! Mam prośbę do tych, którzy czują się mocni w angielskim. Jeśli robię błędy, piszcie. Będę wdzięczna i wszystko poprawię.
OdpowiedzUsuńPostaram się dodać kolejny odcinek trochę wcześniej niż zwykle.
Witaj!!!. Roksano jesteś niesamowita!!!. Ależ się narobiło!. Opowiadanie wspaniałe czytałem z zapartym tchem. Starej daty jestem angielskiego nie znam, rosyjski to i owszem. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńCo do angielskiego, to niestety nie pomogę... rozdział świetny. Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, w.