- Długo jeszcze będziesz się tak
krzątać? - Fabio śledził żonę pożądliwym wzrokiem, nie mogąc
się doczekać, aż ta dołączy do niego w łóżku.
- Jestem dziś jakaś rozbita –
oświadczyła, rozglądając się bezsilnie po sypialni – miałam
tu taką książkę... - urwała, widząc, że Fabio odrzuca kołdrę.
- Nie szukaj, i tak nie dam Ci czytać
– podszedł do niej i objął ją w pasie – bądź dzisiaj dobrą
żoną – musnął delikatnie jej szyję.
Zamruczała zmysłowo w odpowiedzi,
ale jej mięśnie wydawały się spięte.
- Nie martw się – szepnął jej
wprost do ucha i przygryzł delikatnie wrażliwy płatek – Nie dam
Cię skrzywdzić.
- Nie o to chodzi – fuknęła
zniecierpliwiona – Wcale się nie boję. Myślę, że przesadzacie
z tą ostrożnością. Bardziej chodzi mi o Milę. Widziałeś jak
dziś wyglądała? - spojrzała mu prosto w oczy - Może Stefano,
zamiast pilnować mnie w Turynie, powinien jechać z nią?
Fabio westchnął ciężko, ale po
chwili ciepły uśmiech rozjaśnił mu twarz.
- Nic się przed Tobą nie ukryje, mój
detektywie – powiedział pogodnie – Myślę, że to ma raczej
związek z oświadczynami.
Caterina spojrzała na niego
zaskoczona.
- Z oświadczynami? - powtórzyła,
jakby upewniając się, że dobrze usłyszała – Stefano się
oświadczył? Ale zaraz, to czemu ona jest taka... zgaszona? -
zmarszczyła brwi.
- No właśnie w tym problem – Fabio
wzruszył ramionami – Wiem tyle, że mu jeszcze nie odpowiedziała.
- Nie rozumiem – Katarzyna utkwiła
w nim swoje ogromne oczy koloru morskiej wody – Kochają się. Są
w siebie zapatrzeni... Nie rozumiem – powtórzyła, kręcąc
głową. Przecież Mila nie raz mówiła jej, jak ważny jest
dla niej Stefano. Coś tu nie grało, była tego pewna. Skoro nawet
Karolina zauważyła?
- Ja też nie – Fabio wyglądał na
strapionego – Wiem tyle, ile mi powiedział Stefano.
- Pogadam z nią jutro – stwierdziła
Caterina. Wygląda na nieszczęśliwą, mnie nie oszuka, pomyślała.
- Mówiłem Ci już, że masz
dobre serce? - Fabio znów ją objął – czy zechcesz teraz
dać odrobinę serca mężowi? - obrócił ją delikatnie i
otarł się biodrami o jej tyłek, masując jednocześnie ramiona i
kark.
- Jesteś pewien, że miałeś na
myśli serce? - zaśmiała się cicho. Chciała udać oburzoną, ale
kompletnie jej to nie wyszło. Za każdym razem, gdy Fabio zbliżał
się do niej w taki sposób, pożądanie brało górę.
- Chyba nie... – przyznał
skwapliwie, przywierając mocniej do jej pleców.
- Ooo! - w głosie Katarzyny dało się
słyszeć zaskoczenie – Taki gotowy?
Podłużny twardy kształt dociskał
się do jej pośladków, nie pozostawiając wątpliwości.
Poczuła na karku ciepły oddech i delikatne ugryzienie.
- Cały dzień jeżdżę za Tobą i
oglądam Twój śliczny tyłeczek w obcisłych spodniach –
niski seksowny głos brzmiał tak cudownie blisko jej ucha –
Zamknij oczy i wyobraź sobie, że jadę tuż za Tobą... zbliżam
się i... - wypchnął do przodu biodra.
- Och! - spodziewała się czegoś
takiego. Uwielbiała te „gierki”, a on to doskonale wiedział.
Czasem miała wrażenie, że czerpał z nich tyle samo przyjemności,
co ona. Przykucnęła odrobinę, napinając mięśnie, jakby
wychodziła mu naprzeciw.
- Kochanie, kiedy tak robisz, nie mogę
się dłużej powstrzymać – ostrzegł ją, sięgając do paska jej
szlafroka – A gdybym tak w Ciebie wjechał? - zawiesił głos,
podczas gdy jego ciepła dłoń wsunęła się bezpardonowo między
jej uda.
- Mam nadzieję, że nie mówisz
o nartach... - jęknęła, czując, że kolana uginają jej się
mocniej.
- A jak myślisz? - popchnął ją
lekko w stronę łóżka – klęknij – polecił, zsuwając
jej jednocześnie szlafrok z ramion.
Katarzyna spełniła jego prośbę
powoli, przeciągając moment ich zespolenia. Niepotrzebnie. To był
dopiero początek. Fabio zsunął spodenki od piżamy i potarł
nabrzmiałym członkiem krągłe pośladki – Szerzej, Kotku –
gwałtownym ruchem rozsunął jej kolana na boki. Śliska pościel
ułatwiła mu zadanie – Zobaczymy, czy Ci się to podoba... - głos
miał niski, nabrzmiały pożądaniem.
Poczuła, jak coś ciepłego
delikatnie pociera jej obrzmiałą szparkę. Nie spieszył się,
pieszcząc ją główką penisa, ale nie wchodząc głębiej.
Kiedy spojrzała w dół, ujrzała swoje rozchylone szeroko
uda, a za nimi ciemniejsze, pokryte włoskami uda Fabia. Jego moszna,
w odcieniu jasnego brązu, kołysała się w przód i w tył,
kiedy się poruszał. Widok sprawił, że poczuła mrowienie wokół
brodawek. Jęknęła cicho.
- Chcesz mnie? - chrapliwy głos
przyprawił ją o drżenie – Chcesz, żebym Cię wypełnił?
- O, tak, Fabio – wydyszała –
wejdź we mnie.
Twarda główka przesuwała się
wciąż w przód i w tył rozchylając delikatnie jej obrzmiałe
płatki jej sromu. Przyjemne skurcze gdzieś w jej wnętrzu sprawiły,
że żyłkowana powierzchnia twardniejącego członka zalśniła
wilgocią. Caterina wygięła się mocniej i natarła na Fabia
biodrami. Zaśmiał się chrapliwie i wszedł płytko, jakby drwił
sobie z jej pragnienia. Wypchnęła pośladki mocniej do tyłu. On
się cofnął. Jeszcze raz. Cofnął się znowu. Jęknęła z
frustracją. Tak bardzo go potrzebowała... w sobie! Oczekiwanie
wzmagało tylko jej pożądanie.
Silne dłonie opadły z cichym
plaśnięciem na jej wypiętą pupę i przytrzymały mocno.
- Aaaach! - wciągnęła głośno
powietrze, kiedy pchnął naprawdę. Wszedł w nią jednym płynnym
ruchem do końca.
- Dobrze? - jego głos przypominał
gardłowy pomruk.
- O tak – stęknęła – bardzo...
Wycofał się powoli, przytrzymując
ją, po czym wypchnął biodra, zagłębiając się w gorących
czeluściach. Jęknęła głośno, ale nie protestowała, nie
uciekała przed jego atakami. Powtórzył manewr, wydobywając
z jej gardła kolejne jęki rozkoszy. Zdążył się już
zorientować, że Caterina lubiła czasem seks w mocniejszym wydaniu.
Co nie znaczyło, że długie delikatne pieszczoty nie sprawiały jej
przyjemności. Po prostu, od czasu do czasu potrzebowała silnego
mężczyzny, silnego i zdecydowanego. Uwielbiał, kiedy taka była,
słodka i perwersyjna zarazem. Jedynym problemem było wtedy
utrzymanie się na wodzy, by nie wystrzelić za wcześnie.
- Masz cudny tyłeczek – wychrypiał
– uwielbiam ten widok. Jesteś taka uległa, taka moja... - głos
obniżył mu się jeszcze bardziej i nabrał ciepłego brzmienia.
Patrzył z góry na jej zaróżowione pośladki i
szczupłą talię, wygiętą linię pleców i napięte ramiona.
Naprawdę jej pożądał. Naprawdę jej tyłek przyciągał jego
wzrok przez cały dzień. Przytrzymał jej biodra, ale nie zacisnął
palców zbyt mocno. Przecież nie chciał jej sprawić silnego
bólu. Tylko tyle, by poczuła, kto rządzi w łóżku.
Władczy ton, którego używał, kiedy się kochali, miał jej
w tym pomóc.
Caterina z trudem powstrzymywała się
od krzyku. Potężne pchnięcia sprawiały jej delikatny ból
i jednocześnie rozkosz nie do opisania. Czuła jak fala ciepła
rozlewa się po całym jej ciele, jak pęcznieje i spływa w dół
do krocza. To było jak wszechogarniające pulsowanie, jakby krew
krążąca w jej żyłach stawała się gorąca i gęsta. Fabio
potrafił doskonale wyczuć, czego potrzebowała. Kiedy zwiększył
tempo, wydało jej się, że spadnie z ogromnego łóżka w
przepaść... Opadła na łokcie, wypinając się bezwstydnie.
Odpowiedział jej głuchy, wręcz zwierzęcy pomruk. Miała ochotę
krzyczeć i jęczeć równocześnie. Zacisnęła zęby na
kołdrze, drżąc coraz mocniej. Jej ciało pokryło się mgiełką
potu, jej wnętrze pulsowało i paliło. Nie czuła już i nie
słyszała niczego, jakby spowił ją szczelny kokon usnuty z jej
własnych odczuć. Było tylko potężne pragnienie spełnienia...
Nagle poczuła znajomy skurcz, jakby coś chwyciło ją od środka.
Fabio stęknął z wysiłkiem. Wyprężyła się, czekając na
orgazm. Nadchodził gwałtownie, jak wiosenna burza, nie wiadomo
skąd, ale była pewna, że jest tuż, tuż... Zamarła w bezruchu,
wstrzymała oddech, jakby w obawie, że zakłóci delikatną
równowagę...
- Och, Cateri – Fabio był blisko,
niebezpiecznie blisko...
Rozkosz eksplodowała w całym jej
ciele równocześnie, objęła każdą, nawet najmniejszą
komórkę. Jęknęła przeciągle i padła na twarz, wciskając
policzek w miękką kołdrę. Fabio wciąż trzymał jej biodra,
wchodząc w nią raz po raz. Dręczący rytm potęgował jej
niesamowite doznania. Wilgoć wypłynęła na zewnątrz i gęstą
strużką podążyła wzdłuż uda w dół. Ciche soczyste
mlaskanie wchodzącego i wychodzącego z obrzmiałej cipki penisa
wypełniło ciszę, jaka zapadła, gdy Caterina doszła na szczyt.
Wreszcie w głośnym westchnieniem ulgi Fabio też znieruchomiał,
pulsując i wypełniając po brzegi wnętrze swojej kochanki.
Przylgnął do jej pleców, opierając czoło w miejscu, gdzie
między łopatkami utworzyła się jakby kolebka z biegnącym przez
środek rządkiem drobnych wyrostków kręgosłupa.
- Ty brutalu – westchnęła
chrapliwie, przekręcając się na bok, kiedy wreszcie zabrał ręce
z jej pupy.
Fabio podążył za nią, padając na
łóżko za jej plecami. Wciąż byli połączeni, więc
przygarnął ją do siebie i przytrzymał ramieniem – Nie podobało
Ci się? - spytał z lekką drwiną w głosie.
Odetchnęła głęboko i odgięła
głowę w tył. Nie odpowiedziała, ale i tak wiedział, że sprawił
jej przyjemność.
- Uwielbiam tak Cię posiadać –
wyszeptał zmysłowo tuż przy jej uchu – Czasem zastanawiam się,
czy nie związać Ci rąk i nie wziąć Cię siłą...
- Fabio – jęknęła ostrzegawczo.
Przyjemny dreszczyk przeszył jej nagie ciało i zacisnęła się na
wciąż tkwiącym w niej członku.
- Hmm, to chyba znaczy: nie mówię
nie... - zamruczał, wysuwając się z niej ostrożnie –
zastanawiam się tylko, jak Cię namówić, żebyś się trochę
broniła.
- Zabierz mnie jeszcze raz do Danieli
na takie zakupy jak ostatnio, a zobaczysz! - roześmiała się i
przeciągnęła leniwie, rozciągając obolałe mięśnie.
- Wciąż mi nie możesz darować? -
uniósł się na łokciu – Myślałem, że kupowanie strojów
na narty będzie przyjemne.
- Ale nie za takie pieniądze –
westchnęła z dezaprobatą.
- Kocham Cię – pocałował ją w
ramię – zakupy masz załatwione. Już sobie to wyobrażam: Ty
wściekła i ja z kajdankami.
- Ty draniu! - Prychnęła jak kotka,
mrużąc przy tym oczy. Może nie miał pięćdziesięciu twarzy, ale
ta jedna, którą pokazywał wyłącznie wtedy, gdy byli sami,
w zupełności jej wystarczała. Po prostu wiedział, czego
potrzebowała i dawał jej to w najwspanialszy sposób.
- Już przepadło! – roześmiał się
również mrużąc oczy – Trzeba się było zastanawiać
wcześniej, a teraz lepiej się przygotuj, bo przez cały tydzień
będziesz zdana tylko na mnie, a ja zamierzam to wykorzystać. - W
jego niskim głosie pobrzmiewała groźba.
- Nie mogę się doczekać – jej
głos zabrzmiał dziwnie miękko – Naprawdę wynająłeś dom na
plaży?
- Naprawdę – przyciągnął ją
mocniej do siebie – I to nie jakąś chałupę, jakich na Bali
pełno, tylko prawdziwy duży dom ze służbą i osobną kuchnią. I
tylko my dwoje. Żadnych telefonów, maili, zawracania głowy...
- wyliczał – Zamiast tego woda, piasek, palmy...
- Rozpieszczasz mnie – westchnęła.
Seks na plaży, przemknęło jej przez myśl i poczuła między
nogami przyjemne drgania. O nie, znowu? Tak łatwo się podniecała,
kiedy byli razem!
- Miło, że zauważyłaś. Tak,
rozpieszczam i mam zamiar robić to częściej – wyszeptał,
odgarniając kosmyki włosów z jej policzka – Właśnie
zaproponowałem Stefano nowe stanowisko i wszystko wskazuje na to, że
się zgodzi. Będę miał wspólnika, czyli więcej czasu dla
Ciebie.
- Och, a kto zastąpi Stefano? -
Ciekawość przezwyciężyła podniecenie. Fabio zwykle nie
wtajemniczał jej zbytnio w sprawy firmy, ale zmiana na stanowisku
szefa ochrony dotyczyła jej bezpośrednio.
- Myślę, że Luca – Fabio
zmarszczył brwi – Właściwie, od jakiegoś czasu Stefano ma tyle
pracy, że Luca już go praktycznie zastępuje.
- Słuchaj, a czym się właściwie
zajmuje teraz Stefano? - odwróciła głowę i przyjrzała się
mężowi z uwagą.
- Naprawdę chcesz o tym teraz
rozmawiać? - ziewnął ostentacyjnie – Mówiłem Ci, że
pracował w wywiadzie i teraz robi coś podobnego, tylko w cywilu.
- Ale to jest legalne? - upewniła
się.
- Nie ma na to paragrafu, jeśli o to
Ci chodzi – uspokoił ją – Za to przynosi spore dochody. Nie
masz pojęcia, ile ludzie są gotowi zapłacić za informację.
Wodził opuszkami palców po
jej biodrze, przesuwając się powoli w dół na udo.
- Ale Ty pachniesz – wtulił twarz w
jej włosy – Mógłbym Cię wąchać i smakować bez końca.
- Ja bym chyba wolała, żebyś mnie
też podotykał – wyszeptała miękko i zmysłowo, czując, że
narasta w niej nowa fala podniecenia.
Fabio zareagował natychmiast.
Odsunął się odrobinę i przekręcił ją na plecy, wsuwając
kolano między jej gorące uda. - Masz na myśli dotykanie czymś
konkretnym? - zamruczał, wciskając ją swoim ciężarem w materac.
Poczuła, że jego męskość
uwięziona między dwoma spoconymi ciałami stopniowo nabiera
objętości. O tak, miała na myśli coś bardzo konkretnego. Jęknęła
cicho i rozchyliła szerzej uda.
- Tak myślałem – Fabio podciągnął
jej kolano w górę i otarł się biodrem o sam wrażliwy
pączek. Jęknęła i głośno wciągnęła powietrze. - Zrobię to
powoli, żebyśmy się oboje zdążyli nacieszyć – Wyszeptał
zmysłowo i sięgnął dłonią w dół, nakierowując jeszcze
nie całkiem sztywny wzwód na jej ciało – Stwardnieje w
Tobie – Wymamrotał i wsunął się powoli do jej obrzmiałego i
śliskiego wnętrza. Potem sięgnął do ust, zagłębił się w nich
i zaczął posuwać je językiem, raz po raz sięgając mocno w głąb.
Oddychała coraz szybciej i płycej, czując jak wypełniający ją
członek powiększa się i twardnieje. Wreszcie Fabio wypchnął w
przód biodra, wyrywając z jej gardła zduszony gardłowy jęk.
Teraz będziesz moja, pomyślał
lubieżnie.
---
Dyrektor Kieć spacerował nerwowo
między jadalnią i salonem. Grunt zaczynał mu się palić pod
nogami. Zawadzki okazał się twardszy i sprytniejszy, niż
przypuszczał. Spojrzał na tarczę zabytkowego szafowego zegara.
Dochodziła jedenasta w nocy. Za późno na telefon do
porządnych ludzi, pomyślał.
Powoli podszedł do stołu i wziął
z niego telefon komórkowy, bez pospiechu wybrał numer.
- Ziemowit – rzucił do słuchawki,
nie czekając, aż rozmówca odezwie się pierwszy – Wiesz
już, gdzie jest?
- Wraca pojutrze – odpowiedział mu
zaspany głos – Postaram się z nią spotkać.
- Postaram się, to za mało –
odparł chłodno – Radzę Ci się przyłożyć. Pamiętaj, że
jesteś częścią tej machiny – jego głos miał chyba zabrzmieć
dobrodusznie, ale nie zabrzmiał – Jak jeden trybik zawodzi, to
można go zastąpić innym. Ale jak coś się stanie z kołem
napędowym - zawiesił głos – wszystkie drobne trybiki idą do
kosza. Rozumiemy się?
- Panie dyrektorze, zrobię wszystko,
co w mojej mocy... - w głosie Nowaka słychać było strach.
- Nie jesteś na zebraniu partyjnym –
Kieć wydawał się zniecierpliwiony – Zrób to, co trzeba.
- Oczywiście! - odparł gorliwie.
Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale usłyszał ciche kliknięcie i
zdał sobie sprawę, że dyrektor się rozłączył – Kurwa! -
zamachnął się telefonem, ale nie rzucił nim o podłogę. Bądź
co bądź, to był nowy iPhon 6. - Kurwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz