Mila otworzyła oczy i ujrzała nad
sobą zatroskaną twarz Stefano. Cień zarostu i zaczerwienione
obwódki wokół oczu jeszcze pogłębiały to wrażenie.
- Zemdlałam?
- Chyba nie, ale mi zasłabłaś.
- Przestraszyłam się – W jej
głosie wciąż brzmiał niepokój – Okropnie wyglądasz.
- Wiem. Nie miałem siły na prysznic.
- Pogładził z czułością jej policzek – Nie bój się.
Nikogo nie zabiłem.
Odetchnęła z wyraźną ulgą, ale
zaraz zmarszczyła brwi. Jak mógł znaleźć tak szybko
człowieka, którego nazwiska nie znała nawet ona? Skąd miał
pewność, że to on? Był aż tak dobry w tym, co robił?
- Nie zimno ci? Zaniosę cię do
domu.- Położył dłoń na jej szczupłych palcach.
- Pójdę na własnych nogach –
Obruszyła się i spróbowała usiąść. Pomógł jej,
ale po krótkiej chwili siedziała już o własnych siłach.
Nagle jej ciałem wstrząsnął dreszcz.- Muszę się przytulić –
wyszeptała.
Natychmiast ją objął. - Moja mała
sikorka – Gładził jej włosy. - Jadłaś coś wczoraj?
- Wypiłam kawę... - Teraz do niej
dotarło, że jakoś zapomniała o jedzeniu.
- Chodźmy. Pietro na pewno ma coś
dobrego – Pomógł jej stanąć. - Może po drodze powiem ci,
gdzie byłem.
Szli objęci przez budzący się do
życia park. Milczeli. Dopiero, kiedy zbliżali się do głównego
wejścia, Mila odważyła się zadać pytanie.
- Jesteś pewien, że znalazłeś
właściwego człowieka?
- Tak. Przyznał się – odparł.
Postanowił na razie nie mówić jej, jakich użył argumentów.
- Ale jak? - zdumiała się – Ja
próbowałam od dłuższego czasu... „Kamień-woda”, a ty
tak po prostu go znalazłeś? W ciągu kilku dni?
- Mam przyjaciół, którzy
zostali w wywiadzie wojskowym. Poprosiłem o przysługę. - Wzruszył
ramionami – Więcej nie mogę ci powiedzieć.
- Co się z nim dzieje? - spytała po
dłuższej chwili.
- Siedzi w więzieniu, w Albanii, a w
każdym razie tak mi obiecano. Sprawdzę to potem – Zatrzymał się
na chwilę i położył jej dłonie na ramionach – Zjedzmy
śniadanie, a potem o tym pogadamy.
- Musisz wziąć prysznic –
Przypomniała sobie.
- Koniecznie! Śmierdzę okropnie –
Skrzywił się.
- Nie, ale jesteś po podróży
i w ogóle – Objęła go mocno - Przepraszam. To wszystko
przeze mnie. Nie chcę, żebyś dla mnie ryzykował. Chociaż... -
Zawahała się.
Posłał jej szybkie, trochę
zaskoczone spojrzenie.
– Chyba czuję się lepiej, kiedy
wiem, że został ukarany. To nie jest zemsta – dodała pospiesznie
– Po prostu uważam, że powinien ponieść karę, że...
- Popełnił przestępstwo. Skrzywdził
cię! Nie musisz go żałować, a tym bardziej się tłumaczyć! -
Kurwa! Wyrwałbym mu serce, gdybyś o to poprosiła.
Weszli razem do domu. Uderzył ich
zapach słodkiego drożdżowego ciasta i kawy.
Wchodząc do części domu
stanowiącej ich apartament, Mila czuła dziwny niepokój.
Jednak nie było to nieprzyjemne uczucie, a już na pewno nie miało
nic wspólnego z lękiem, jaki towarzyszył jej od kilku dni.
Stefano wszedł do ich sypialni i o mało nie potknął się o na
wpół rozpakowane walizki. Ominął je bez słowa. Była mu za
to naprawdę wdzięczna. Kiedy zniknął w łazience, rzuciła się
do rozpakowywania. Właśnie skończyła opróżniać pierwszy
bagaż, kiedy ją zawołał.
- Tak? - zajrzała do łazienki,
czując mocniejsze bicie serca.
Stał pod prysznicem całkiem nagi, w
strugach wody. Kiwał palcem w jej stronę.
- Przyłączysz się? - odczytała z
jego ust.
Jej ciało odpowiedziało
natychmiast. Resztką woli, jaka jej pozostała powstrzymała się od
wskoczenia pod prysznic w ubraniu. Zrzuciła je, czując na sobie
jego wzrok.
- Chciałbym dokończyć to, co
zaczęliśmy – wyszeptał do jej ust, kiedy stanęła przy nim.
Uniósł jej dłonie w górę i splótł ich palce
razem.
- Ooo?!
Poczuła między nogami przyjemne
drżenie. Jego twardniejący członek napierał leniwie na jej
podbrzusze. Była taka bezbronna, a jednocześnie tak cudownie
bezpieczna w jego ramionach.
- W altanie powiedziałem, że chcę
się z tobą kochać. Zgadzasz się?
- Och!? - jęknęła.
Cóż, w pierwszej chwili
pomyślała o tym, co zaczęli w hotelu, ale tak, chciała się
kochać. Pragnęła tego jak powietrza!
- Zawiedziona? - Nachylił się do jej
ust i chwycił delikatnie zębami jej dolną wargę. - Tamtego też
spróbujemy, ale może później. - wyszeptał.
Wciąż trzymał jej ręce nad głową,
napierając na nią całym ciałem. Jej piersi wysklepiły się
cudownie pod naciskiem jego klatki piersiowej. Całował ją, krążąc
wolno językiem w jej ustach. Nie spieszył się. Jego biodra
poruszały się nieznacznie w przód i w tył, sprawiając, że
czuła napór jego wzwodu raz mocniej, a raz słabiej. Tamtego
też spróbują? O, święte nieba! Chciał tego?
- Kochaj się ze mną – jęknęła,
kiedy wycofał się z jej ust i zaczął skubać zębami wrażliwe
ciało jej uniesionych ramion.
Przyjemne rozpieranie między udami
przechodziło powoli w palące pragnienie. Nagle zdała sobie sprawę,
że chciałaby poczuć go w sobie. Nie myślała o pieszczotach, o
orgazmie, tylko o wypełnieniu. Tak, jakby ten akt miał oznaczać
coś więcej, niż tylko seks.
- Już? - Odchylił głowę i zajrzał
jej w oczy.
- Już – wydyszała i wypchnęła
biodra w jego stronę.
- Obejmij mnie za szyję – polecił,
a sam przykucnął, kładąc dłonie na jej pośladkach.
Zrobiła, co kazał, wstrzymując
oddech. Uniósł ją w górę, jakby nic nie ważyła.
Jej uda oparły się na jego twardych biodrach. Przywarła wrażliwym
ciałem do jego umięśnionego brzucha. Gdzieś poniżej poczuła
ucisk twardej główki penisa. Stefano uniósł ją
nieznacznie w górę i zaczął powolutku opuszczać, szukając
wejścia do jej wnętrza. Spływająca po ich ciałach woda
sprawiała, że mokra skóra nie stawiała właściwie oporu.
Po kilku chwilach poczuła go dokładnie tam, gdzie chciała. Spięła
się w oczekiwaniu, ale on się nie spieszył. - Chcesz tego? -
upewnił się.
- Tak! - jęknęła z frustracją –
Chcę!
- Na pewno nie mam cię najpierw
popieścić? - Kącik jego ust drgał leciutko, jakby powstrzymywał
uśmiech.
- Na pewno! Och, Stefano – wydyszała
– Zrób to, proszę. Tak bardzo cię pragnę!
- Miałem taką nadzieję...
Opuścił ją powolnym jednostajnym
ruchem. On też był u granic. Wydała przeciągły jęk, który
szybko przeszedł w głębokie westchnienie ulgi.
- Taka spragniona? - Zadowolenie
mieszało się w jego głosie ze zdziwieniem.
- Tak bardzo się bałam, że już
tego nie chcesz... że MNIE
nie chcesz – Wyrzuciła z siebie cały nagromadzony niepokój.
- Zawsze tego chciałeś, a potem nagle... nie.
- Zawsze chciałem i nadal chcę –
Przycisnął jej zgrabny tyłek do siebie, wypełniając ją aż do
końca. Miękki opór jaki poczuł na główce członka,
stopniowo ustępował. Dopasowywała się do niego. - Od początku
wiedziałem, że za tym nie przepadasz, że godzisz się dla mnie...
Och, Mila, nie masz pojęcia jak to jest, kiedy mnie o to prosisz.
Kiedy wiem, że ty też chcesz!
- Więc na co czekasz? Kochaj się ze
mną. Weź mnie. Po prostu mnie weź! - Jak mężczyzna kobietę,
dorzuciła w myślach. Czysty, pierwotny seks! Bez myślenia,
kontroli, hamulców! - O, tak! - jęknęła, kiedy uniósł
ją w górę.
Oparł ją plecami o ścianę kabiny
i zaczął rytmicznie poruszać biodrami, pracując jak tłokiem.
Mila oplotła mocniej rękami jego ramiona i zamknęła oczy,
rozkoszując się uczuciem wypełnienia, nacisku, tarcia... Wszystkie
jej myśli skoncentrowały się nagle na niewielkiej przestrzeni
między nogami, gdzie jej wspaniały dzielny mężczyzna dokonywał
słodkiej inwazji. Jego siła i opanowanie imponowały jej w każdej
dziedzinie życia. Poddawała mu się z ochotą, bez sprzeciwu, bez
najmniejszej próby oporu. On chciał tego samego w łóżku.
W łóżku? Otworzyła oczy i spojrzała nieprzytomnie na szybę
kabiny, po której spływały strugi wody.
- No dalej, maleńka, poddaj się temu
– wychrypiał tuż koło jej ucha.
Jego głos był seksowny jak cholera.
- Pomogę ci – Chciał wsunąć rękę między ich ciała.
- Nie! - Powstrzymała go gwałtownie
– Chcę tak. Dam radę...
Zmienił taktykę. Jego ruchy stały
się wolniejsze, bardziej posuwiste. Ile rodzajów tarcia
istnieje na świecie, przemknęło jej przez myśl? Z pewnością
ten, którego doświadczała w tej chwili, był jej ulubionym.
Znów przymknęła oczy. Stefano przyspieszał, wzmacniał
pchnięcia... oddychał coraz szybciej i płycej. To takie
podniecające, pomyślała. Zawsze ją podkręcało, kiedy czuła, że
on jest już blisko. Silne palce wpiły się mocno w jej pupę.
Jestem jego! Należę do niego! Dojdę
dla niego! Lubieżne myśli pulsowały jej w głowie jak czerwona
alarmująca lampka.
- Dojdę. Dla. Ciebieee! - przeciągły
jęk odbił się od ścian kabiny.
Odpowiedział jej niski zmysłowy
pomruk. Jeszcze jedno pchnięcie, jeszcze jedno... Stefano
znieruchomiał na ułamek sekundy, a potem jego biodra zadrgały
konwulsyjnie. Stęknął z wysiłkiem. - Mała, zabijesz mnie –
wydyszał, wciąż trzymając ją w objęciach.
Chciała mu odpowiedzieć, ale w jej
głowie panował kompletny zamęt. Jej wnętrze pulsowało
rozkosznie, blokując skutecznie jakiekolwiek logiczne myśli. Miała
wrażenie, że jej łechtaczka płonie, że jej piersi eksplodują
pod naporem jego muskularnego ciała. Orgazm trwał!
- Oddychaj – głos Stefano dotarł
do niej jakby z oddali. Wzięła głęboki wdech. - Ej, maleńka, co
się stało? - Przyglądał jej się uważnie.
- Nie wiem... - jęknęła – To było
takie... intensywne... i nadal trwa...
Jego twarz rozjaśnił szeroki
uśmiech. Chyba pierwszy raz od wielu dni.
- Uwielbiam cię – rzucił z
nieukrywaną radością.
Ciemne lśniące oczy patrzyły na
nią z zachwytem. Miała ochotę śmiać się i płakać
równocześnie, tak, jakby rozkosz wypełniła jej żyły
różowym szampanem najlepszego gatunku. Wyciągnęła w górę
ręce i wyprężyła się, wciąż oplatając udami biodra Stefano. -
Jak mi dobrze! - rzuciła z westchnieniem.
Stefano przytrzymał ją, żeby mogła
postawić stopy na podłodze. Jakoś trudno jej było utrzymać
równowagę. Śmiejąc się i zataczając, ostrożnie
skierowała strumień wody na swoje podbrzusze.
- Mam nadzieję, że nic ci nie
uszkodziłem – Uśmiechnął się z zakłopotaniem, widząc, jak
się krzywi sięgając do złączenia ud.
- Bez obaw – sapnęła – Po prostu
jestem cała śliska od... - Posłała mu wymowne spojrzenie.
- Stęskniłem się – odparł z miną
niewiniątka. Znów patrzył na swoją wesołą beztroską
sikorkę. Ta myśl była tak radosna, że nie mógł się nie
roześmiać.
Wychodząc spod prysznica, Stefano z
żalem myślał o tym, że musi wkrótce zakłócić ten
pogodny nastrój, jaki zapanował między nimi. Jakby w
odpowiedzi na jego myśli, Mila zarzuciła mu ręce na szyję i
zajrzała w oczy.
- Zastanawiasz się, czy mi
opowiedzieć o wyjeździe? - spytała poważnie.
Pokiwał głową, wiedząc, że tak
naprawdę nie ma wyboru.
- Jestem gotowa. Ja też chcę zmienić
wiele rzeczy – dodała ciszej.
-
Chciałbym ci pokazać tego faceta – zaczął niepewnie - Nie
musisz oglądać, jeśli nie chcesz. To raczej nie będzie przyjemne.
Sam nie wiem, dlaczego to nagrałem – Przesunął dłonią po
krótko przystrzyżonych włosach – Wtedy wydawało mi się,
że to dobry pomysł, ale teraz już sam nie wiem…
-
Chcę zobaczyć – przerwała mu cichym matowym głosem – Chcę
zobaczyć, jak on teraz wygląda.
Stefano
objął ją i mocno przytulił. Po chwili wypuścił z ramion i
zdecydowanym krokiem wyszedł na korytarz. Wrócił z niewielką
kamerą, którą sprawnie podłączył do jej nowego laptopa.
-
Czy mógłbyś mnie zostawić? – Spytała nieśmiało.
Posłał
jej zaskoczone spojrzenie, ale po chwili jego wzrok złagodniał. Z
pewnymi oporami, ale jednak postanowił uszanować jej potrzebę
prywatności.
-
Wystarczy wcisnąć – Wskazał niewielki przycisk kamery - Będę u
siebie – dodał.
W
milczeniu pokiwała głową.
Kiedy
Stefano wyszedł, usiadła przed ekranem komputera i wbiła w niego
wzrok, jakby chciała tam znaleźć odpowiedź na nurtujące ja
pytanie: Naprawdę chce to oglądać, czy nie? Powoli, jakby
pokonywała opór, wyciągnęła rękę do kamery. Czas nagle
zwolnił.
-
I don't know, if You remember me... - Głos
mężczyzny, którego ujrzała na ekranie brzmiał obco. Nie
patrzył w obiektyw. Wygłosił krótką grzecznościową
formułkę na powitanie, po czym, chyba szturchnięty przez kogoś
niewidocznego dla kamery, uniósł głowę.
Mila zamarła.
Stefano bezskutecznie próbował
się skupić na pracy. Im bardziej się starał oderwać myśli od
minionego dnia, tym gwałtowniej one tam wracały. Wreszcie wstał i
zaczął krążyć po pokoju, nasłuchując odgłosów z
sypialni.
Kiedy Mila pojawiła się w jego
mieszkaniu było podobnie. Pracując lub leżąc przed zaśnięciem,
nasłuchiwał dyskretnych oznak jej bytności. Czasem były to lekkie
kroki, czasem coś upuściła, rozmawiała przez telefon lub słuchała
muzyki. Świadomość, że jest tuż obok, tak bliska i tak
nieosiągalna, była słodką obietnicą i męczarnią jednocześnie.
Teraz czuł się podobnie. Nie miał
pojęcia, jak zareaguje na to, co zrobił. Mogło to rzeczywiście
pomóc w rozwiązaniu jej problemów... ich problemów!
Ale mogło też oddalić ich od siebie. Ogarnął go niepokój.
Spojrzał na zegarek. Nagranie dawno się skończyło, a Mila nie
wykonała żadnego ruchu. Ostrożnie otworzył drzwi na korytarz.
Wydało mu się, że w panującej ciszy rozlega się tylko coraz
szybsze bicie jego własnego serca. Nagle z sypialni dobiegł go
jakiś dźwięk. Nadstawił uszu. Melodia?
„Piccolo,
piccolo, piccolo amore...”
Mila uwielbiała stare włoskie
piosenki. Były jej sposobem na „ból duszy” jak określała
kiepski nastrój.
Stefano stanął przed drzwiami,
opierając o nie dłonie i czoło. Poskrobał cicho opuszkami palców.
- Sikorko... - W jego głosie brzmiała nieśmiała prośba.
Długo musiał czekać, zanim
wypowiedziała jego imię. Wszedł do pokoju i serce mu się
ścisnęło. Mila siedziała na krześle z podciągniętymi pod brodę
kolanami. Obejmowała je rękami. Bose stopy oparła o brzeg krzesła.
Wyglądała jak prawdziwa zziębnięta sikorka, jak mały bezbronny
ptaszek...
- Kochanie... - Zrobił krok w jej
stronę i zatrzymał się niepewny, co ma dalej robić.
Podniosła na niego wielkie smutne
oczy. Nie płakała, ale gdzieś w głębi jej duszy widział morze
łez.
- Przytul mnie – Właściwie
bardziej odczytał to z ruchu jej warg, niż dosłyszał. Chwycił ją
w ramiona i porwał w górę. Opadł na krzesło, sadzając ją
sobie na kolanach. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła twarz w
jego koszulę. Jej ciałem wstrząsnął bezgłośny szloch.
Maleńka, kochana, powtarzał w
myślach, jak mantrę. Emocje nie pozwalały mu wypowiedzieć
cisnących się na usta słów, więc tylko tulił ją i
kołysał w rytm sączącej się z komputera tęsknej muzyki. Łkanie
stopniowo przechodziło w spokojny oczyszczający płacz. Łzy
wsiąkały w materiał koszuli, ale zupełnie mu to nie
przeszkadzało.
- Płacz skarbie, płacz - szeptał,
czując drapanie w gardle i dziwny ucisk za mostkiem – Płacz...
Nagle Mila odchyliła się, ujęła w
dłonie jego głowę i przywarła do ust. Gwałtownie wpiła się w
niego, jakby od tego pocałunku zależało jej życie. Nagromadzone
emocje wybuchły jak fajerwerki. Jęcząc, pochłonęli się
nawzajem, splątali języki, pożerali się z pasją. Stefano,
wepchnął język do jej ust i zaczął nim poruszać w przód
i w tył. Mila poddała się temu rytmowi, rozchylając szerzej wargi
i odchylając głowę. Stefano położył dłoń na jej szyi,
kciukiem przytrzymał żuchwę, przechylił jej ciało. Wygięła się
w tył, jej włosy spłynęły miękkimi kaskadami na plecy.
Wciągnęła nosem powietrze i jęknęła.
Nie przerywając tego szalonego
pocałunku, Stefano powoli uniósł się z krzesła i wciąż
trzymając Milę w ramionach, przemieścił się w stronę łóżka.
Położył ją powoli, przygniatając własnym ciężarem. Wciąż
brał w posiadanie jej usta, pochłaniał je... Splótł palce
z jej palcami i przytrzymał nad głową. Ona z głębokim
westchnieniem rozsunęła uda. Poczuł na tyłku jej stopy. Oplotła
go nogami. Poruszył biodrami w przód, wciskając się w nią
mocniej. Odpowiedział mu gardłowy pomruk. Pragnęła go,
potrzebowała... Oboje potrzebowali zespolenia, potwierdzenia... A
więc podjął słuszną decyzję, nie pomylił się! Poczuł ulgę,
a potem gwałtowny przypływ energii. Sięgnął ręką w dół,
między ich ciała, szarpnął pasek szlafroka, rozpiął swoje
spodnie. Mila jęczała i całowała go zapamiętale. Odszukał
miejsce, które zamierzał spenetrować. Powitała go miękkość
i wilgoć. Rozchylił palcami delikatne płatki i wśliznął się
do środka. Westchnęła głęboko i na moment znieruchomiała, po
czym powoli wyszła mu biodrami na spotkanie. Oderwał od niej usta,
spojrzał w pociemniałe, rozszerzone pożądaniem źrenice. Wciąż
był w nich ból, ale już inny, jakby spłowiały w
promieniach tego, co miało nadejść. Wilgoć spływała mu po
palcach. Jego nabrzmiały wzwód domagał się swoich praw,
więc nie czekał dłużej. Zagłębiał się powoli, rozkoszując
się naciskiem obrzmiałych miękkich ścianek jej wnętrza.
Pachniała sobą, nim i seksem. Szeroko rozłożone uda w geście
oddania... Co za rozkosz!
- Tak bardzo cię pragnę –
wychrypiał.
- Więc mnie weź. – szepnęła -
Jestem twoja.
- Moja. Nikt mi cię nie odbierze i
nikt cię więcej nie skrzywdzi!
- Wiem.
- Obronię cię. Obronię cię przed
całym światem! - Tak bardzo potrzebował jej to powiedzieć.
- Wiem. Wiem, najdroższy...
Kochali się powoli, wpatrując się
w swoje twarze, upajając się rozkoszą i... sobą. Mila rozłożyła
szeroko ramiona, zaciskając palce na kołdrze. Jej pełne piersi ze
sterczącymi twardymi brodawkami poruszały się płynnie w rytm
pchnięć. Twarz oblewał coraz ciemniejszy rumieniec, oddech stawał
się coraz płytszy i bardziej chrapliwy. Od czasu do czasu zaciskała
zęby, by po chwili rozchylić usta i łapać głośno powietrze.
Stefano oglądał to niczym podniecający spektakl. Jej reakcje były
tak spontaniczne i tak inne, niż do tej pory. Mimo trawiącej go
chuci, nie przyspieszał, zwiększył jedynie siłę nacisku, gdy
zagłębiał się w to cudowne ciało. Mila prężyła się w
odpowiedzi, jej oczy rozszerzały się nieznacznie, usta drżały. -
Ooooo! - jęknęła przeciągle.
- O tak, poczuj mnie w sobie.
- Ooooch! - Tym razem jęk był
głośniejszy.
Piękna twarz Mili jaśniała
rozkoszą i błogim zadowoleniem. Przymknęła oczy i rozprostowała
palce, ściskające do tej pory kołdrę.
Stefano nie przestawał się
poruszać. Pochylił się nad nią i oparł mocniej na łokciach.
Przyspieszył. Ciche pojękiwania Mili stworzyły erotyczny duet z
jego chrapliwym przyspieszonym oddechem. Doszedł głośno,
gwałtownie, wyczerpująco długo czując drgania w kroczu. Wcisnął
mocno biodra w jej rozwarte uda, wygiął się w pałąk i
znieruchomiał.
Dopiero po kilku minutach ostrożnie
przetoczył się na bok, pociągając za sobą Milę.
- Kocham cię – wyszeptała,
przyciągając do siebie jego głowę i tuląc ją do piersi – Nie
wyobrażam sobie życia bez ciebie.
- No, to jest nas dwoje – westchnął,
przyciskając do siebie jej pupę.
- Nie mogę uwierzyć, że to
zrobiłeś! Widziałam film, rozpoznałam tego drania, ale nadal nie
mogę w to uwierzyć! Och, Stefano! Byłam taka głupia, że ci nie
zaufałam!
- Ćśśś... - Odchylił głowę i
położył jej palec na ustach – Skarbie, to już minęło. Teraz
jesteśmy tutaj. Razem. Kocham cię i ty mnie kochasz...
- Wiem, ale jest tyle rzeczy, które
musimy sobie wyjaśnić...
- Zrobimy to – Przerwał jej –
Powoli wszystko nadrobimy. - Ujął jej brodę i uniósł
odrobinę w górę, tak by patrzyła mu w oczy – Podczas lotu
miałem dużo czasu na przemyślenia. Próbowałem zrozumieć i
chyba coś mi się zaczyna rozjaśniać.
- Więc mi wybaczyłeś? - W jej
oczach zalśniły łzy.
Stefano milczał. Wybaczyć? Powinien
jej wybaczyć? Kurwa, w ogóle nie powinien mieć żalu! - Tu
nie ma nic do wybaczania – powiedział powoli. - Gdybym się
bardziej postarał... Mila, ja mogłem dotrzeć do pewnych... faktów.
Wysyłałaś sygnały... Teraz to widzę, wiem... Po prostu wcześniej
ich nie zauważyłem. - Wzdrygnął się. Prawda była taka, że nie
chciał jej inwigilować. Uznał w pewnej chwili, że ma obsesję na
punkcie szukania informacji i wyhamował.
- To nie twoja wina – Mila kręciła
głową, nie odrywając oczu od jego twarzy. - Nie twoja!
- I tak, i nie – Nie dawał za
wygraną – Po prostu chciałem uszanować twoją prywatność. Nie
zadałem sobie trudu, żeby poznać, co z twojej przeszłości
powinienem jednak wiedzieć.
- Nie mów tak – Przerwała mu
gwałtownie – Ty jesteś idealny. Zawsze robisz to, co trzeba. To
ja nie dałam ci szansy. A przecież i tak naprawiasz moje błędy...
- Broda zaczęła jej drżeć. - Ja... czuję się przy tobie taka...
Nie zasługuję na kogoś takiego – wyszeptała - Ale będę się
bardzo starać. Przysięgam.
- Idealny? Głuptasie! - Przytulił ją
do piersi. - Daleko mi do ideału. Najlepszym dowodem jest to, że
żadna kobieta nie wytrzymała ze mną dłużej niż pół
roku. Oczywiście, oprócz ciebie.
- Myślałam, że to raczej ty
kończyłeś... - zaczęła nieśmiało, ale umilkła natychmiast.
Nigdy jednoznacznie tego nie powiedział. Były to raczej jej
domysły, oparte na strzępach informacji, jakie czasem mu się
wymykały.
- Różnie bywało – Roześmiał
się, a w jego głosie dosłyszała odrobinę goryczy – Początkowo
przestawały odbierać telefony i tyle. Potem sam już wiedziałem,
kiedy skończyć związek. Nie było mi trudno – Uprzedził, zanim
Mila zdążyła otworzyć usta – Może na samym początku. Nigdy
nie zamieszkałem z żadną dziewczyną. Zresztą, przy moim trybie
pracy, to było niewykonalne. Aż do chwili, kiedy ty się zjawiłaś.
To było coś zupełnie nowego, nieoczekiwanego... Ale przecież
wiesz. - Pocałował ją w czubek głowy.
- Bałam się, że mnie też powiesz:
To koniec. Mam dość. - przyznała – Musiały minąć chyba ze dwa
lata, żebym uwierzyła, że naprawdę będziemy razem.
- Aż dwa lata? A mnie się wydawało,
że mi ufasz.
- Jasne, że tak! Tylko... - Spuściła
wzrok – Trochę się pogubiłam. Było nam ze sobą dobrze, ale te
twoje związki... - Zastanowiła się, szukając odpowiedniego
określenia - „bez zobowiązań”. To mi jakoś nie pasowało do
ciebie. Nigdy nie mówiłeś, dlaczego wam nie wychodziło, a
ja nie miałam odwagi pytać. Ty tak nie lubisz mówić o
sobie. Chociaż, to zrozumiałe, biorąc pod uwagę, gdzie pracowałeś
– Dodała szybko, jakby się bała, że przekroczyła ustalone
granice.
- Chyba właśnie sobie odpowiedziałaś
na twoje pytanie – odparł spokojnie – Potrafiłaś nie pytać.
Wiem, że byłaś ciekawa, ale mimo to, nie wypytywałaś mnie o
przeszłość, o pracę... Po prostu przyjmowałaś mnie takim, jakim
byłem.
- Byłeś? - W głosie Mili brzmiało
zaskoczenie.
- Jestem – poprawił się – Ale
chcę to zmienić. Będę z tobą rozmawiał. Będę ci odpowiadał
na pytania. Nie bój się pytać. - Głos leciutko mu zadrżał
– Jak miałaś się przede mną otworzyć, skoro przez tyle lat nie
nauczyliśmy się ze sobą rozmawiać?
- A jeśli spytam o coś, czego nie
będziesz mógł mi powiedzieć? - Spojrzała na niego
zaskoczona – Co wtedy?
- Wtedy powiem ci, że więcej nie
mogę powiedzieć. Tak jak dzisiaj rano. - Jego głos brzmiał
poważnie. - Mila, ja nie potrzebuję obrączki. Myślałem, że ty
będziesz tego chciała. Jesteś kobietą mojego życia i nic tego
nie zmieni.
Wypowiedziane ze spokojem słowa były
jednocześnie tak nieoczekiwane, że Mila zamarła. Chyba nigdy nie
rozmawiali tak szczerze, na takie tematy. Na pewno nie z takim
spokojem. To też było nowe i nieoczekiwane. Poczuła się, jakby
zaczynali wszystko od początku, jakby się zakochiwali w sobie...
- Ja czuję tak samo – wyszeptała
przejęta. Więc była nadzieja! Więcej niż nadzieja, więcej, niż
wszystkie nadzieje świata! Radość przepełniała jej serce.
„Kobieta jego życia”. Rozkoszowała się tymi słowami. W sumie,
to obrączka mogłaby być, przemknęła jej nieśmiała myśl.
- Muszę wstać – Stefano pocałował
ją w czoło – Czeka na mnie parę pilnych spraw.
- Ja też powinnam się ruszyć –
westchnęła, żałując, że ta rozmowa już się skończyła. -
Alessandra będzie zajęta przez kilka następnych dni, więc jeśli
chcę coś od niej uzyskać, to musimy się spotkać dzisiaj.
- Nie wolisz zostać w domu? - Stefano
z troską pogładził jej włosy.
- Nie. Chcę się czymś zająć, a to
zlecenie dla szejka naprawdę wypełni mi czas. - Usiadła na łóżku
i otuliła się szlafrokiem - Pojadę do galerii wybrać obrazy. Może
Alessi uda się namówić któregoś z malarzy na
zrobienie fresku?
- Luca cię zawiezie.
- Mogę jechać sama.
- Nie możesz. - rzucił przez ramię
i ruszył do łazienki, ale po chwili zawrócił. - Powinnaś
się przyzwyczaić do ochrony. - dodał łagodniej.
- Przecież tamci są w więzieniu. -
stwierdziła, wzruszając ramionami. I tak miała zamiar się
podporządkować, skoro sobie tego życzył, ale jeżeli chciał jej
wyjaśnić...
- Tamci tak, ale mogą być inni –
Nachylił się nad nią i zajrzał jej w oczy – Już od dawna
powinniśmy zadbać o wasze bezpieczeństwo. Mam na myśli ciebie i
Caterinę. Gdybyś sobie zdawała sprawę, czym się ostatnio
zajmujemy, może nie doszłoby do tego porwania.
- Oooo!? - Nie potrafiła ukryć
zdumienia. Nie był tylko pewien, czy bardziej zdziwiło ją to, czym
się zajmowali, czy to, że się tłumaczył. Podał jej dłoń i
pociągnął mocno, pomagając wstać. Przyciągnął ją do siebie i
klepnął w pupę.
- Czy możemy się umówić, że
do czasu, aż Franco będzie w pełni sprawny, wychodzisz ze mną
albo z Luką? - spytał, siląc się na pogodny ton – To oczywiście
na razie, puki się nie upewnimy, że wszystko w porządku.
- Tak, możemy się tak umówić
– Posłała mu promienny uśmiech.
Ta część jest boska jak całe opowiadanie :) uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWitaj Roksano!!!. Widzę, że naprawdę majówka się udała i wena dopisała. Część naprawdę wspaniała. To była przyjemność czytania. Chyba tegoroczni maturzyści się ucieszą z takiej niespodzianki. Pozdrawiam Wiktor
OdpowiedzUsuńFantastycznie
OdpowiedzUsuńRoksana!!!to jest genialne!!!:)♥♥♥♥♥uwielbiam to♥ jest doskonałe♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń