Hotelowy pokój tonął w
półmroku. Dwa splątane, lśniące od potu ciała odcinały
się wyraźnie od pomiętej pościeli. Potężne męskie ramiona
wsparte na łokciach górowały nad smukłym kobiecym ciałem,
przechodząc łukiem kręgosłupa w pięknie zarysowane mięśnie
pośladków, spoczywające między szeroko rozłożonymi
szczupłymi udami. Przyspieszone, ciężkie oddechy i szelest
pocałunków unosiły się nad nimi, wypełniając pokój
erotycznym brzmieniem. Powietrze gęste było od zapachu potu i
seksu.
- Tego brakowałoby mi najbardziej –
głos Stefano był niski i schrypnięty.
- Nie rozumiem... - wypowiedzenie
nawet kilku słów przychodziło Mili z trudem. Odrzuciła
głowę w tył, przymknęła powieki i próbowała oddychać
przez rozchylone usta.
- Ciebie i seksu – Stefano przestał
skubać wargami jej ramię i oparł na nim czoło.
- Nie mów tak! - zamruczała -
To mnie, czy seksu? - dodała przeciągając słowa.
- Dla mnie to, to samo – wypuścił
głośno powietrze z płuc.
- Auuuu – jęknęła w odpowiedzi –
poruszasz się.
- Wiem. Lubię się poruszać, kiedy
jesteś taka ciasna... Kiedy nie jesteś, też lubię... - Pośladki
Stefano spinały się i rozluźniały w niespiesznym rytmie. - Boli
cię?
- Nie, ale przed chwilą miałam
orgazm – jej głos brzmiał nisko, leniwie.
- Tak mi się wydawało... – w
głosie Stefano pobrzmiewało rozbawienie – Czy to coś zmienia?
- Chyba nie. Nie wiem... Oooch... -
głębokie westchnienie było najlepszą odpowiedzią.
- Rozluźnij się. Zobaczysz jak
będzie dobrze – szeptał jej wprost do ucha – Rozłóż
szerzej nogi i nic nie rób. Zamknij oczy.
Odchyliła głowę i przymknęła
powieki, ale nie na tyle, by stracić z oczu zarys twarzy Stefano.
Jego początkowo delikatne ruchy stawały się coraz bardziej
posuwiste i pewne. Miała wrażenie, że rósł i twardniał z
każdym pchnięciem.
- Nie rozumiem... - jęknęła cicho –
Jak to możliwe, że wcześniej tak nie było? Nigdy aż taaak...
- Bo na samym początku pomyliliśmy
role – W jego niskim głosie dało się słyszeć nutkę
rozbawienia – Ale już to naprawiamy – Wszedł w nią głębiej,
aż po nasadę. Mila jęknęła głośno. - Ćśśś. Za ścianą
jest Franco i nie chcę żeby nas słyszał. Jak będę cię pieprzył
w domu, możesz nawet pobudzić sąsiadów. Mam to gdzieś, ale
teraz masz być cicho!
Władczy ton i niski tembr głosu
sprawiły, że poczuła w dole brzucha skurcz, który następnie
spłynął jeszcze niżej, wypełniając jej wnętrze wilgocią.
Stefano wydał nieartykułowany pomruk zadowolenia. Przyspieszył i
pogłębił ruchy. Mila zagryzła wargę i zacisnęła palce na i tak
już zmiętej pościeli. Wygięła się w łuk, odrywając łopatki
od materaca. Stefano niezmordowanie wsuwał się i wysuwał z jej
obrzmiałej po niedawnym orgazmie cipki. Rozkosz falowała w jej
żyłach, pęczniała, rosła...
- Ćśśś – przypomniał jej, kiedy
rozchyliła usta.
Westchnęła głęboko i wstrzymała
powietrze. Stefano uniósł się z łokci na ręce i wygiąwszy
się w pałąk, chwycił zębami jedną z jej brodawek.
- Mmmmm – Zacisnęła zęby, by nie
krzyknąć – Stefano, zlituj się – wydyszała.
- Mam przestać? - wychrypiał.
- Nie. Nie wiem... Oooo... - Resztkami
woli stłumiła jęk, gdy sięgnął do drugiej brodawki.
- Chcesz, żebym przestał? -
aksamitnie niski głos pieścił jej ucho.
- Nie-e... ale... O-o-o! - Czuła jak
wchodzi w nią powoli, docierając aż do dna i dalej... Jak jej
ciało stawia opór i jak on go przełamuje – Ja nie dam
ra-dy.
- Poczuj to. Poddaj się temu...
Jesteś moja. Tak mi dobrze, kiedy jestem w tobie. - Ochrypły szept
docierał do niej jak przez mgłę. - Uwielbiam seks z tobą.
Uwielbiam ciebie. Ty jesteś seksem, jesteś dla mnie wszystkim...
- Tak jak ty dla mnie – wydyszała.
Znów sięgnął do jej piersi,
ale tym razem ich nie gryzł, tylko skubał zębami delikatne miękkie
ciało. Ona jednak czuła nawet najlżejsze muśniecie, jak liźnięcie
ognia. Jej rozpalona skóra pokryła się mgiełką potu.
Płonęła! Konieczność stłumienia krzyków tylko potęgowała
narastające podniecenie. Nagle gdzieś głęboko w jej świadomości
zakiełkowała myśl, że nigdy nie przeżyła czegoś tak
intensywnego i wspaniałego. Za coś takiego byłaby gotowa zabić.
- Rozluźnij się – Dotarł do niej
głęboki niski głos i natychmiast jej mięśnie zwiotczały.
Reagowała instynktownie, odruchowo, bez konieczności uruchamiania
woli. Jej ciało należało do niego i robiło dokładnie to, czego
on chciał.
Stefano przytrzymał jej biodra przy
swoich, sam unosząc się na kolana. Leżała teraz na łopatkach z
pupą w górze, dotykając stopami materaca. Poczuła go
inaczej. Twardy członek napierał dokładnie tam, gdzie kumulowały
się w tej chwili chyba wszystkie jej erotyczne doznania. Wstrzymała
oddech. Strużka potu spłynęła między jej piersiami do
zagłębienia u podstawy szyi.
- Teraz cię mam – wychrypiał,
widząc w słabym świetle jej szeroko rozwarte, pełne zdumienia
oczy.
Pierwsze ruchy przyjęła dzielnie,
zaciskając zęby i wstrzymując oddech, ale każdy kolejny sprawiał,
że traciła kontrolę. Wreszcie w odruchu desperacji szarpnęła
kołdrę i chwyciwszy jej róg zębami zacisnęła je z całej
siły. Stefano roześmiał się chrapliwie, widząc jej bezsilność.
Była blisko, czuł to, wiedział...
- Mmmm! - zduszony jęk rozległ się
dokładnie w chwili, gdy zacisnęła się na jego fiucie.
Ciałem Mili wstrząsnął dreszcz.
Wyprężyła się i znieruchomiała, podczas gdy Stefano spiął się
w sobie i wypchnął biodra w przód. Z głośnym sykiem
wciągnął powietrze, czując jak fala ciepła opływa mu jądra i
zaciska się wokół nich, by po chwili wystrzelić gorącym
strumieniem, przelewając się z ciała do ciała. Przyjemne drgania
trwały i trwały, napełniając go błogim poczuciem spełnienia.
Poczekał, aż ustaną i wysunął się ostrożnie, by paść obok
ledwie żywej Mili. Zdążył jeszcze pociągnąć ją na siebie,
zanim ogarnęła go przemożna senność. Ręka Mili spoczywała
bezwładnie na jego ramieniu. Jej głęboki miarowy oddech kołysał
go do snu. Nie miał już ani siły, ani ochoty na analizowanie
wydarzeń minionego dnia. Ogarnęło do błogie odprężenie.
- Skarbie, obudź się – słowa
docierały do umysłu Mili z trudem. Zacisnęła mocniej powieki. -
Musisz wstać, już świta.
- Nie, błagam... jeszcze minutę –
zamruczała sennie.
- Wstawaj. Dośpisz w domu – głos
Stefano zabrzmiał kategorycznie.
Powieki ciążyły jej ołowiem, a
mięśnie stawiały zaciekły opór przy każdym poruszeniu.
Ciepła dłoń gładziła jej plecy, a usta muskały łopatkę i
szyję.
- Wstań skarbie. Franco cię
odwiezie.
Zmarszczyła czoło, myśli zaczęły
krążyć żywiej, pamięć wracała. Otworzyła oczy i odwróciła
gwałtownie głowę. Stefano leżał za jej plecami wsparty na
łokciu. Nic na sobie nie miał i mogłaby do woli podziwiać jego
pięknie wyrzeźbione ciało, gdyby nie świadomość tego, gdzie się
znajdują i z jakiego powodu.
- A ty? - spytała już całkiem
przytomnie.
- Już ci mówiłem. Nie chcę
niepotrzebnie was narażać. I tak już mocno nagięliśmy zasady –
westchnął – No, ale było warto. Spałem jak kamień. Biedny
Franco pewnie gorzej...
- Co mam robić? - Mila usiadła nie
zważając na to, że cienkie prześcieradło opadło, obnażając
jej piersi. - Nie będę siedzieć bezczynnie. Nawet mnie nie proś!
- Właściwie... - zawahał się –
Jest coś, co mogłabyś sprawdzić, ale to ci się chyba nie
spodoba.
- Mów. Zrobię wszystko, o co
poprosisz.
- Wczoraj sprawdzałem Chiarę,
ale nie odebrała telefonu... - zaczął – Conte Marcello
nie ruszał się z Turynu, ale nie odpowiedział mi, gdzie była.
- Sprawdzę to – zmarszczyła brwi.
Nie miała pojęcia, jak to zrobić, ale nawet, gdyby miała błagać
tę sukę, była na to gotowa.
- Zadzwoń do mojej matki. Zna dobrze
Contessę. Pomoże ci – pogładził jej policzek – Wie, że
mam kłopoty, ale nie uświadamiałem jej do końca, jak poważne.
Powiedz jej tyle, ile musisz.
- Nie martw się. Damy sobie radę –
posłała mu promienny uśmiech – Tak sobie myślałam... -
zastanowiła się chwilę, jakby szukała odpowiednich słów –
Może to ten drugi facet? No wiesz..., tamten mógł go
uprzedzić. A może masz wrogów? Policja zawsze o to pyta.
- Pomyślałem o tym, ale... Kochanie,
to nie jest kryminał, tylko prawdziwe życie, a tu nic nie wygląda,
jak w filmie – założył jej za ucho niesforny kosmyk.
- No, nie wiem – nie dawała za
wygraną – Jak mnie porwali, to to było jak film. Okropny!
- Ubierzmy się. - pocałował ją w
nagie ramię - Franco cię odwiezie, a potem musi wrócić do
mnie. - dodał niechętnie.
- Nie chcę się z tobą rozstawać –
szepnęła.
- Ja też nie chcę – westchnął –
Ale przecież musimy pracować. - W jego głosie zabrzmiała
tęsknota, a może tylko odrobina smutku?
---------------------------
Mila stała przed domem, przestępując
z nogi na nogę. Luca powinien już być. Pojechał po matkę Stefano
i razem mieli się udać na spotkanie z Contessą i Chiarą.
Benedetta nie wyjaśniła jej, jakim sposobem udało jej się to
zorganizować, ale wprawiła Milę w zdumienie. Odbyły szczerą
rozmowę przez telefon, a po dwóch godzinach oddzwoniła z
informacją, że są umówione na popołudniowego drinka w
jednym z tych niewielkich lokali, usytuowanych poza centrum i
oferujących pełną dyskrecję.
Do jej uszu dotarł znajomy pomruk
silnika i chwycił ją za serce. Stefano? Nie mogła uwierzyć
własnym oczom, widząc jego alfę zbliżającą się do głównego
wejścia. Samochód zatrzymał się i dopiero wtedy
zorientowała się, że za kierownicą siedzi Franco.
- Zostawiłeś go samego? - starała
się mówić spokojnie, ale głos jej drżał.
- Odwiozłem go na lotnisko – rzucił
niechętnie Franco. Wyglądał okropnie, nieogolony i niewyspany. -
Poleciał do Nikołaja.
- Co takiego? - Wiadomość prawie
odebrała jej mowę. - Oszalał! - jęknęła.
- Też tak myślę, ale wiesz, jaki on
jest.
Wyszarpnęła z torebki telefon, o
mało nie upuszczając go na ziemię.
- Nic z tego – Franco pokręcił
głową – Ma wyłączoną komórkę. Odezwie się do ciebie
po wylądowaniu. - Wręczył jej przestarzały model telefonu z
klawiaturą.
Od strony bramy nadjeżdżał
prowadzony przez Lukę SUV. Mila zatrzymała na Franco udręczone
spojrzenie – Idź się przespać. Jak wrócę, to do ciebie
zajrzę. Może coś wyciągnę z tej suki – westchnęła z
rezygnacją.
- Witaj! - wyciągnęła ręce do
Benedetty – Jak ty to zrobiłaś?
- Potem ci powiem – Starsza pani
uśmiechnęła się do Mili blado i posłała w stronę Luki znaczące
spojrzenie. Najwyraźniej nie miała zamiaru dzielić się z nim
swoimi tajemnicami. - Jedźmy, bo nie wypada się spóźnić
na spotkanie z takimi figurami – dodała z sarkazmem.
Mila nie mogła się nie uśmiechnąć.
Miała sprzymierzeńca i to jakiego! Gdyby nie myśl, że jej
ukochany leciał właśnie prosto w paszczę lwa, mogłaby
powiedzieć, że jest szczęśliwa. Przez całą drogę rozmawiały
niewiele i raczej na temat zbliżającego się przyjęcia, jakby bały
się prowokować los. Obie przygotowywały się psychicznie do
spotkania, choć każda na swój sposób. Benedetta
stawała się coraz bardziej milcząca i jakby nieobecna, podczas gdy
Mila starała się „zagadać” stres. Ciekawość piekła ją jak
świeże oparzenie, ale nie odważyła się na osobiste pytania w
obecności ochroniarza. Musiała się uzbroić w cierpliwość.
Luca zaparkował w pobliżu wejścia,
tuż obok białego Tuarega. Prawdopodobnie Contessa i
Chiara już były na miejscu. Rzeczywiście, siedziały w głębi,
popijając sok pomarańczowy, albo coś podobnego. Na widok
wchodzących do niewielkiej sali kobiet, natychmiast pojawił się
kelner i odebrał od nich płaszcze. - Przynieś nam to samo –
rzuciła do niego Mila.
- Witaj Diano, może przesiądziemy
się dwa stoliki dalej? - Benedetta kompletnie zignorowała Chiarę.
- Doskonale – odparła sucho
Contessa i wstała z miejsca, posyłając Mili chłodne
spojrzenie.
Mila zajęła miejsce naprzeciw
Chiary, która przyglądała jej się z drwiącym
uśmieszkiem. - Więc jednak przyszłaś – powiedziała powoli –
Wiedziałam.
- Wiedziałaś? - Serce Mili zabiło
mocniej. Utkwiła w w swojej rozmówczyni pełne napięcia
spojrzenie – Skąd?
- Nie ważne skąd. Ważne, że tu
jesteś. Podobno chcesz mnie o coś spytać. - Chiara bawiła
się słomką od napoju – To musi być ważne, skoro nie mogłaś
po prostu zadzwonić.
- Po co? Żeby się nagrać na
sekretarkę? - Mila po niewczasie ugryzła się w język.
W oczach Chiary pojawiło się
coś pomiędzy zaskoczeniem, a nienawiścią. Pojawiło się i
znikło. Znów patrzyła na Milę chłodno. - Nie zamierzam
tracić tu czasu. Mów, czego chcesz. - Jej głos brzmiał jak
syczenie jadowitego gada.
- Chciałabym wiedzieć, czy podjęłaś
ostatnio jakieś kroki w stosunku do Stefano – postanowiła zagrać
w otwarte karty – Mam na myśli ostatnie trzy dni.
- Dlaczego miałabym ci odpowiedzieć?
- Na twarzy Chiary pojawił się zagadkowy uśmiech.
Bo umieram ze strachu o jego życie,
pomyślała. - Żeby się pochwalić, jaka jesteś przebiegła –
powiedziała na głos – Żeby zrobić na mnie wrażenie... –
dodała.
- Dobrze. Szybko się uczysz –
roześmiała się Chiara, posyłając Mili uważne spojrzenie
– A jeśli powiem, że tak, to co z tym zrobisz?
Mila spuściła wzrok, żeby ukryć
targające nią emocje. - Wszystko ma swoją cenę, prawda? - spytała
cicho, nie podnosząc oczu.
- Brzmi rozsądnie. Ile jest dla
ciebie warta taka informacja? - zagrzechotała kostkami lodu i
pociągnęła łyk żółtego płynu.
- Wymień kwotę.
- Nie chcę pieniędzy.
- A czego chcesz? - Doskonale
wiedziała, czego, ale właśnie tego nie zamierzała oddawać!
- Powiedziałam, że go stracisz, więc
to chyba jasne – Chiara nawet nie starała się ukryć
satysfakcji.
- Muszę najpierw wiedzieć, gdzie
byłaś przez cały wczorajszy dzień i z kim się skontaktowałaś.
- Przyszpiliła ją wzrokiem. - Nie kupuję kota w worku.
- Więc bierzesz pod uwagę wycofanie
się? - W głosie Chiary słychać było niedowierzanie. -
Oddasz pierścionek?
- Z kim się skontaktowałaś? Imię!
- Teraz albo nigdy, postanowiła. Zarzuciła wędkę z przynętą, a
teraz postanowiła zaciąć. - Imię, albo z układu nici.
Chiara milczała.
Mila wpatrywała się w nią z
rosnącym niepokojem. Powoli docierało do niej, że Chiara
prawdopodobnie blefuje, a ona traci cenny czas. Nagle z zawieszonej
na oparciu krzesła torebki dobiegło ją ciche brzęczenie. Szybko
sięgnęła tam ręką i wymacała wibrujący telefon. - Przepraszam
cię, ale muszę odebrać... - Nie czekając na odpowiedź, zerwała
się z miejsca i podeszła do drzwi lokalu. Na ekranie pojawiło się
zdjęcie Cateriny. Wcisnęła „odbierz”.
- Mila? Rany boskie! Gdzie jest
Stefano? - głos Cateriny zdradzał niepokój – Porucznik
Kita wydzwania do niego w pilnej sprawie.
- Jakiej sprawie? - Mila poczuła, jak
kolana się pod nią uginają – Mów szybko!
- Co się dzieje?
- Mów, kobieto!
- Łucja zniknęła z pieniędzmi
Zawadzkiego. Kita zabrał jej paszport i załatwił list gończy, ale
bez Stefano jej nie wyśledzą, zanim dotrze do pieniędzy!
Mila jęknęła cicho. - Kiedy to się
stało? - spytała bez tchu.
- Jakieś trzy, cztery dni temu. Mila,
na litość boską, co się tam u was dzieje?
- Caterina, wszystko ci wyjaśnię,
ale potem. Na razie nic się nie stało, nie martw się. - Nie
chciała straszyć kobiety w ciąży, ale nie miała wyjścia – Czy
ona mogła kogoś wynająć, żeby się pozbył Stefano?
- Chryste, o czym ty mówisz?
- Zastanów się i odpowiedz mi,
albo daj mi numer do tego Kity. To ważne, Cateri', proszę cię –
przelała w słowa cały swój niepokój.
- Chyba tak... - zastanowiła się –
Wyślę ci ten numer, to go zapytasz. Co się dzieje?
- Zadzwonię do ciebie i wszystko ci
opowiem, ale teraz muszę kończyć. - Rozłączyła się i powoli
wróciła do stolika. Usiadła naprzeciw swojej rozmówczyni.
- Ty suko! Dobrze się bawisz moim kosztem? - wysyczała.
Chiara
zaśmiała się drwiąco i otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale w
tym momencie Mila wymierzyła jej siarczysty policzek. Uśmiech
zamarł na twarzy dziewczyny, a jego miejsce zajęła konsternacja.
Siedzące przy sąsiednim stoliku Benedetta
i Contessa, poderwały się z miejsc.
- Nic tu po nas – Mila wstała i
bezceremonialnie odwróciła się bokiem do oniemiałej Chiary.
- Wracajmy. Mamy mnóstwo pracy – spojrzała znacząco na
Benedettę.
- Żegnam – starsza pani rzuciła
dwa banknoty na stolik – Trzymajcie się z daleka od mojej rodziny
– Jej głos brzmiał lodowato uprzejmie, ale Mila mogłaby
przysiąc, że w jej oczach czaiła się groźba. Widziała coś
podobnego u Stefano.
Otrząsnąwszy się z osłupienia,
Chiara zerwała się z miejsca, rozcierając purpurowy
policzek. Mila spięła się w sobie, gotowa do konfrontacji, ale
wtedy Contessa zrobiła coś nieoczekiwanego. Stanęła między
rozjuszonymi kobietami i rozłożyła ręce, odgradzając swoją
kuzynkę od reszty.
- Przyjmijmy, że jesteśmy kwita –
zwróciła się drżącym głosem do Benedetty – Proszę –
dodała ciszej.
- Niech będzie – oczy starszej pani
zwęziły się do cienkich szparek – ale pamiętaj... - zawiesiła
głos.
- Ciociu! - głos Chiary
zabrzmiał piskliwie – Ona mnie uderzyła!
- Siadaj – Contessa wskazała jej
krzesło.
Benedetta ujęła zaskoczoną Milę
pod rękę i wyprowadziła na zewnątrz.
- Obie kurwy – zamruczała do siebie
– Jedna warta drugiej.
- O matko! - Mila była w szoku,
słysząc w jej ustach takie słowa.
- Ta dziwka miała romans z moim
mężem. Myślała, że nie wiem – roześmiała się gorzko
Benedetta – Znalazłam kilka liścików. Stefano właśnie
poszedł do szkoły, byłam zajęta nim, a oni... - prychnęła –
No, przynajmniej raz na coś się przydały jego zdrady – skrzywiła
się. Nagle chwyciła Milę za rękę. – Stefano taki nie jest. On
nigdy by ci tego nie zrobił!
- Wiem – szepnęła. - Musimy mu
pomóc! Za wszelką cenę trzeba się z nim skontaktować,
zanim spotka się z tym człowiekiem. Właśnie dzwoniła Caterina...
- zawahała się. Na ich widok Luca uruchomił silnik i w ekspresowym
tempie podstawił samochód pod drzwi. - Słuchaj, potrzebuję
bezpiecznego maila, takiego, jak te, których używa Stefano –
zwróciła się do ochroniarza, wybierając jednocześnie numer
Kity. - Bądźcie przez chwilę cicho – szepnęła, zwracając się
tym razem do obojga współpasażerów.
- Tu Mila, podobno szukasz mojego
chłopaka... – zaczęła, siląc się na przyjazny ton.
---------------------------------------------------
Stefano wpatrywał się bezmyślnie w
małe owalne okienko samolotu. Chmury wyglądały z góry jak
bita śmietana na torcie. Pamiętał, że jako dziecko uwielbiał
bitą śmietanę. Matka często zostawiała dla niego wypełniony po
brzegi pucharek, kiedy kucharka piekła cisto. Pozwalała mu również
zjadać delikatną białą piankę ze swojej porcji. Ojciec tego nie
pochwalał, ale ona i tak to robiła. Rozpieszczała go, otaczała
ciepłem i wspaniałą matczyną miłością. Dlaczego później
przysporzył jej tyle bólu i zmartwień? Dlaczego wybrał
karierę wojskową, zamiast bezpieczną pracę? Chyba ze względu na
ojca. Był despotą i nie wytrzymaliby ze sobą pod jednym dachem.
Jako dyrektor banku mógł dać synowi wszystko, ale żądał w
zamian posłuszeństwa... Otrząsnął się. Czy to wpłynęło na
jego psychikę? W jakimś stopniu tak. Czy był podobny do ojca? Na
pewno odziedziczył jego pewność siebie i opanowanie, ale miał też
w sobie gorącą krew matki. Lubił wyzwania, potrzebował adrenaliny
i odrobiny ryzyka. Czy ona to rozumiała? Chyba nawet lepiej niż
ojciec... A Mila? Na myśl o niej, poczuł się okropnie. Nie
powiedział jej, co zamierza. Pewnie już się dowiedziała. Biedna
mała sikorka, taka delikatna i krucha. Miał wyrzuty sumienia, że
podsunął jej pomysł na spotkanie z Chiarą. Nie wierzył,
że ona była zleceniodawcą, ale przynajmniej Mila czymś się
zajęła. Z drugiej strony, doświadczenie podpowiadało mu, że
nawet najmniejsze zaniedbanie potrafiło się zemścić, więc nie
była to całkowita strata czasu. Uprzedził matkę, że Mila zwróci
się do niej o pomoc i błagał, żeby nad nią czuwała. Nad jego
małym zagubionym i pewnie przerażonym ptaszkiem. Poczuł dziwne
drapanie w gardle. A jeśli Nikołaj go wystawia? Nie ufał mu do
końca, ale czuł, że konfrontacja jest najlepszym sposobem, na
przekonanie się, czy jest szczery. „Podjęcie drugiej przesyłki”
było doskonałym pretekstem i nie powinno wzbudzić podejrzeń.
Mulat, którego szukał wykupił bilet do Tajlandii. Nie mogło
się złożyć lepiej. Ten kraj dawał nieograniczone możliwości.
Mogli wykorzystać skłonność do korupcji lokalnych urzędników
i policjantów, prawo antynarkotykowe, osławione więzienia
i... miejscowych informatorów. Stefano miał na miejscu dwóch
dobrze opłacanych, a więc względnie lojalnych ludzi. Nie mieli w
ostatnim czasie wiele roboty, bo egzotyczne drewno i masę perłową
coraz częściej zastępowały tworzywa sztuczne, ale opłaciło się
nie rezygnować z tych kontaktów. Oparł głowę o zagłówek.
Miał przed sobą jakieś osiem godzin spokojnego snu. Postanowił to
wykorzystać. Nikołaj miał dotrzeć dwie godziny po nim, więc
zdąży się przygotować. Wspólne polowania zawsze były
ulubionym zajęciem mężczyzn i zwykle pozwalały się przekonać,
co który sobą reprezentował. Zamknął oczy. Wolałby nie
mieć Nikołaja przeciwko sobie. Powoli się odprężał.
Podświadomość podsunęła mu obraz smukłej dziewczyny w białej
sukience, z mnóstwem kolorowych pobrzękujących bransoletek
na przegubach dłoni. Jej kasztanowe loki rozwiewał wiatr, kiedy
wirowała w tańcu. Była taka piękna i jasna, wyciągnęła przed
siebie ręce... Chwycił je i uniósł w górę, szukając
jej ust. Nagle napotkał parę bursztynowych oczu... wpatrywały się
w niego z niemym błaganiem. Czego chcesz? Nie odpowiadała. Czego
chcesz? - powtórzył. Nadal przyglądała mu się ze smutkiem.
Wrócę, wrócę do ciebie, pomyślał. Chciał jej to
powiedzieć, chciał ją uspokoić, ale nie mógł. Coś
chwyciło go za gardło i zdławiło głos. Oczy Mili wypełniły się
łzami. Płakała przez niego. Wrócę... nagle otoczyła go
ciemność i już niczego nie widział, ani nie czuł.
----------------------------------------------------------------
Mila zakończyła rozmowę z Cateriną
i wpatrywała się jeszcze chwilę w ekran telefonu. We wstecznym
lusterku ujrzała zaciekawione spojrzenie Luki.
- Wygląda na to, że mamy
zleceniodawcę – powiedziała do siebie – Zastanawiam się, czy
nie dać jakoś znać temu Nikołajowi, że zadatek, który
dostał, to jedyne pieniądze, na jakie może liczyć. To powinno
ostudzić jego ewentualny zapał do pracy.
- Nie poznaję cię – W głosie Luki
pobrzmiewało uznanie.
- Ja sama siebie nie poznaję –
przyznała skwapliwie. - Co teraz? - Spojrzała niepewnie na
Benedettę. Ona jednak milczała, tylko jej czoło przeorała mała
zmarszczka.
- Sprawdzimy, co ten policjant
przysłał, poczekamy na wiadomości od dottoressy, a w
międzyczasie postaramy się o paszport dla tej Luciji. - wyliczał
Luca.
- Łucja, ona ma na imię Łucja –
poprawiła go Mila – Ale skąd weźmiemy paszport?
- Mamy takiego człowieka... - zawahał
się, spoglądając na siedzącą obok Mili matkę Stefano.
- Och, przestań! - machnęła
lekceważąco ręką – Wiem, czym się zajmuje mój syn.
- Mamy specjalistę od rozpoznawania
podrobionych dokumentów. Był kiedyś fałszerzem. Wiem, że
czasem dorabia „na boku” - wzruszył ramionami. - Jak wygląda ta
Lucja? Na wszelki wypadek muszę mieć jakąś zaufaną dziewczynę,
która się za nią poda, jak już znajdziemy bank.
Mila zastanowiła się przez chwilę.
Dziewczyny pracujące w ochronie były mocno zbudowane i
wysportowane. Zupełnie się nie nadawały. No, chyba, że w banku
nikt nigdy nie widział Łucji... A jeśli widział?
- Jest podobna do mnie – powiedziała
powoli.
- O nie! - Luca kręcił głową –
Mowy nie ma!
--------------------------------------------------
- E allora? ( No więc?) -
Fabio przysunął się do Cateriny – Hai ottenuto
qualcosa? (Uzyskałaś
coś?)
Nie był zachwycony tym, że Caterina
angażuje się na nowo w całą tę eskapadę, ale z drugiej strony,
nie było chyba innego wyjścia. Inna sprawa, że nie wyglądała ani
na przestraszoną, ani na załamaną. Przed chwilą był świadkiem
dość burzliwej rozmowy, jaką odbyła ze swoim byłym ordynatorem.
Policzki jeszcze miała zaróżowione od emocji, a skrzydełka
nosa lekko jej drżały przy nieco szybszym niż zwykle oddechu.
- Zawadzki był w Argentynie dwa razy.
Pierwszy raz z Łucją, jakieś cztery lata temu i w zeszłym roku
sam – Wbiła wzrok w telefon – Była tam też Kieciowa i uwaga...
Nowakowa! - rozłożyła ręce, jakby się kłaniała na scenie.
- Nie mów, że mają konta w
tym samym banku!
- Nie, aż tak pięknie nie jest, ale
być może mamy zdjęcia z ulicy, w pobliżu której jest bank.
To jakaś podmiejska dzielnica Santa Fe, niedaleko lotniska.
- To się nie trzyma kupy – pokręcił
głową z dezaprobatą.
- Właśnie, że tak. Zawadzki był w
grupie, która tam poleciała z Kieciową na jakieś rozmowy o
współpracy władz lokalnych, czy inne coś tam. W każdym
razie za pieniądze podatników. Zostawił je obie w knajpie, a
sam poszedł coś załatwiać. Nudziły się i robiły sobie zdjęcia.
Nie było go jakieś 40 minut, a nie wziął samochodu, więc bank
nie może być daleko - wyjaśniła.
- Jeśli był w banku. – Fabio nie
podzielał jej entuzjazmu.
- Jeśli był w banku... –
powtórzyła, jak echo i westchnęła ciężko – Mamy tylko
to. Kazałam Nowakowi przesłać te zdjęcia do Mili.
- Brava! Luca sa, cosa fare.
Dai, andiamo al letto (Zuch
dziewczyna! Luca wie, co robić. Chodźmy do łóżka) –
Fabio wykonał ruch, jakby chciał zagarnąć żonę ramieniem.
- Non ci posso
credere! Tuo amico lotta per la vita e tu pesi di queste cose!
(Nie mogę uwierzyć! Twój przyjaciel walczy o życie, a tobie
w głowie takie rzeczy!) - Caterina wyrzuciła w górę ręce.
Fabio posłał jej zaskoczone
spojrzenie – Veramente, volevo,
che tu riposassi...
(Właściwie, to chciałem żebyś
odpoczęła...)
Zrobiła głupią minę. Poczuła się
głupio. Faktycznie, jutro czekał ich lot.
- Nie martw się. Czuję się
świetnie, a jak nam się uda dorwać tę babę, to poczuję się
jeszcze lepiej – pogłaskała swój ledwie zaokrąglony
brzuszek. - Maluszkowi nic się nie stanie.
- Dbaj o niego i o siebie – pogroził
jej palcem – A teraz jazda do łóżka! Mogę ci pomasować
stopy, albo przynieść coś smacznego do picia... Co byś chciała?
- No, nie wiem... - zastanowiła się.
W jej żyłach wciąż krążyła adrenalina – Może pomasowałbyś
mi coś innego niż stopy, coś „na odprężenie”?
W oczach Fabia pojawiły się
przekorne iskierki. Miał ochotę wypomnieć Caterinie niedawną
połajankę za „takie rzeczy”, ale ugryzł się w język. Wolał
wykorzystać jej podniecenie w inny sposób, a poza tym za nic
na świecie nie chciał jej sprawić przykrości. Wziął ją na ręce
i ruszył w kierunku sypialni.
- W takim razie, pani De Luca,
zafunduję pani masaż górnych partii nóg, łącznie z
miejscem, z którego wychodzą... - zamruczał jej do ucha
niskim seksownym głosem – Myślę, że to panią wystarczająco
odpręży.
Witaj!!!. Pewnie, że się podoba. W tej części podoba mi się reakcja Mili, Cateriny na całą tę sytuację. Oczywiście początek części też jest fajnie opisany. Wow!, ale się Mila postawiła i jaka zaborcza o Stefano. Czytałem Roksano Twój komentarz na lol, to fajnie, że lubisz swoich bohaterów. Roksano czasami zastanawiam się skąd Ty czerpiesz pomysły na opowiadania, że każde jest tak wciągające i z niecierpliwością czeka się na nowa część.
OdpowiedzUsuńDzięki Roksano!. Pozdrawiam Wiktor
Jak zawsze niezawodny! Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, skąd czerpię pomysły. To się jakoś samo układa... Głupio zabrzmiało, ale tak jest. Dzięki za komentarz. Zawsze czekam z niecierpliwością na Twój głos ;)
UsuńWitaj!!!. Roksano wcale nie głupio zabrzmiało. Pomysły mogą nawet Ci się przyśnić we śnie. Liczy się efekt końcowy, a efekty są świetne.
UsuńCo do moich komentarzy. Roksano Ty piszesz Świetne opowiadania, a tylko staram się podziękować Tobie za chwilkę odpoczynku i relaksu przy Twoich opowiadaniach. Zawsze czekam na następną część. Pozdrawiam Wiktor
Jak zawsze świetnie :) proszę o wiecej. Pewnie będzie dopiero w czwartek kolejny rozdzial:) Jesteś genialna:-* pisz szybko :) Angela
OdpowiedzUsuńPodobała mi się "siła kobiet" - Mila policzkująca Chiarę i matka Stefano stosująca wyzwiska. W gruncie rzeczy dobrze się bawiłam czytając ten tekst. Poza tym pojawiające się na początku momenty Mili i Stefano opisałaś cudownie. Kupiłabym każdą Twoją książkę =) pozdrawiam, Kasia
OdpowiedzUsuńMuszę się do czegoś przyznać. Jak opisywałam to spotkanie czterech kobiet, spróbowałam sobie wyobrazić, co ja bym zrobiła i opisałam "swoją"reakcję ;)))
UsuńKiedy ukarze się nowy rozdział bo nie mogę się już doczekać. Pozdrawiam Angela :)
OdpowiedzUsuń